18 kwietnia 2019

Londyn przed brexitem cz. 1

Jarosław Kosiaty

10 marca stanąłem na starcie biegu Vitality Big Half Marathon w Londynie. Niedzielny poranek przywitał nas deszczem i silnym wiatrem, ale potem wyszło słońce. Wokół mnie kolorowy tłum – 16 tys. zawodników z całego świata. Słychać kilkanaście różnych języków. Wśród biegnących są m.in. obrońcy praw dzikich zwierząt (przebrani za nosorożce), żołnierze, wolontariusze organizacji medycznych. Trasa wiedzie długim tunelem, wąskimi ulicami w centrum miasta, wzdłuż Tamizy, mostem Tower Bridge, osiedlami ze starymi kamienicami. Wreszcie wpadamy na metę w słynnym Greenwich.

51,89 proc. za wyjściem z Unii

Wizyta w stolicy Zjednoczonego Królestwa na pięć minut przed brexitem to dobra okazja, aby porozmawiać z pracującymi w Anglii polskimi lekarzami. Przypomnijmy: 23 czerwca 2016 r. 17,4 mln Brytyjczyków opowiedziało się za wyjściem ich kraju z Unii Europejskiej; przeciwnego zdania było 16,1 mln (przy frekwencji 72,2 proc.). Szacuje się, że na Wyspach przebywa 850 tys. Polaków (dla porównania: w Polsce jest 1,27 mln Ukraińców). „Ksenofobia, widmo brexitu, słaby funt, rosnące ceny mieszkań i żywności przeganiają Polaków z Wielkiej Brytanii” – donosił w maju ubiegłego roku serwis ekonomiczny money.pl. Dlatego zapytałem polskich lekarzy, czy wyjście Wielkiej Brytanii z Unii będzie miało wpływ na ich plany zawodowe i osobiste, a także czy temat brexitu pojawia się w rozmowach z kolegami i koleżankami w ich praktykach, przychodniach i szpitalach.

Brytyjczycy mają swój NFZ

Funkcjonujący w Zjednoczonym Królestwie system ochrony zdrowia National Health Service finansowany jest ze środków publicznych (głównie z podatków, w mniejszym zakresie z polis zdrowotnych). W sumie są to cztery niezależne systemy podległe rządom Szkocji, Walii, Irlandii Północnej oraz Wielkiej Brytanii.

Biblioteka brytyjskiej Izby Gmin we współpracy z NHS Digital przygotowała specjalny raport, z którego wynika, że w NHS pracują przedstawiciele aż 202 narodowości, 85,5 proc. zatrudnionych to Brytyjczycy, 5,6 proc. pochodzi z innych państw Unii Europejskiej, 4,2 proc. z krajów azjatyckich, a 1,9 proc. z Afryki. W NHS pracuje 8 tys. Polek i Polaków. Stanowimy w tej organizacji piątą grupę narodowościową (po Brytyjczykach, Hindusach, Filipińczykach i Irlandczykach).

Obawy szpitali

Federacja zrzeszająca brytyjskie fundusze zdrowia – NHS Providers – ostrzegła w liście do szefów NHS, że dostawcy usług medycznych nie są przygotowani na scenariusz załamania się negocjacji w sprawie brexitu. Szef NHS Providers Chris Hopson zaznacza, że w przypadku opuszczenia Wspólnoty bez niezbędnych porozumień „cały łańcuch dostaw produktów farmaceutycznych może zostać poważnie zakłócony, co grozi pogorszeniem się m.in. dostępności leków, środków farmakologicznych i urządzeń niezbędnych do funkcjonowania szpitali”.

Polscy lekarze zostają w Wielkiej Brytanii

Brytyjski dziennik „The Times” podkreśla, że mimo obaw o odpływ wykwalifikowanych pracowników po referendum w sprawie wyjścia kraju z UE, odsetek lekarzy i pielęgniarek pochodzących z innych państw Unii (odpowiednio 10 proc. i 6 proc.) nie uległ dotychczas większej zmianie. Odnotowano jedynie odpływ hiszpańskich pracowników, których liczba w ciągu półtora roku zmalała o 6 proc., czyli o prawie 500 osób.

„To nie pieniądze, ale kultura pracy (godziny i elastyczność) nadal trzymają mnie na Wyspach. Polubiłem mieć czas dla rodziny, a żona i dzieci też są z tego zadowolone. Jeśli wyjadę, to na pewno nie do Polski. W mojej okolicy żadnej niechęci nie zauważyłem, ale jak ktoś idzie do plugawej dzielnicy, to i za nic może oberwać” – twierdzi jeden z polskich lekarzy pracujących w Wielkiej Brytanii.

„Ja nie myślę o brexicie i nie uważam, aby miał wielki wpływ na moje plany. Pracuję w NHS i otrzymałam list od naszego CEO [Chief Executive Officer to dyrektor zarządzający w danej firmie – przyp. autora], który oferował pomoc i zwrot wszelkich kosztów związanych z administracyjną stroną mojego pozostania w UK. Większość moich kolegów ma raczej podobne doświadczenia. Ogólnie spotykam się z bardzo pozytywnym odbiorem Polaków w UK. Uważani jesteśmy za bardzo pracowitych i rzetelnych. Myślę, że lekarze to grupa zawodowa, która umie sobie radzić z wszelkimi przeciwnościami i są one raczej stymulujące niż demoralizujące. Nasze sukcesy wynikają z rzetelnego programu nauczania na akademiach medycznych. Choć proces ten był bolesny, teraz widzę jego ogromne zalety. Jeżeli z jakiegoś powodu życie zawodowe w UK przestanie być satysfakcjonujące, rozważę powrót do Polski, a może wyjadę do innego kraju” – napisała do mnie Magda Czerwińska, psychiatra z Londynu.

NHS cały czas zaprasza

Ze względu na spore braki wykwalifikowanej kadry medycznej, NHS już w 2017 r. planował ściągnąć do Wielkiej Brytanii 500 lekarzy rodzinnych z innych państw (głównie z Polski, Litwy i Grecji). „The Telegraf” donosił wówczas, że medykom oferowano 90 tys. funtów pensji rocznie i pomoc w zmianie miejsca zamieszkania. Taki drenaż mózgów i odpływ zwłaszcza młodych lekarzy z Polski stanowi dla nas istotne zagrożenie. Średni wiek lekarza wykonującego zawód w kraju nad Wisłą to obecnie ponad 49 lat, a w przypadku specjalistów medycyny rodzinnej – 54 lata. Śląska Izba Lekarska alarmuje, że średnia wieku pediatrów na jej terenie wynosi 59 lat, położników i ginekologów – prawie 60 lat, a chirurgów klatki piersiowej aż 64 lata!

W Polsce i na Wyspach – porównanie

O różnicach w pracy lekarza w Polsce i Wielkiej Brytanii często piszą użytkownicy portalu Esculap.com.

„W UK pacjent sam usprawiedliwia się w pracy przez pierwszych siedem dni kalendarzowych (i pracodawca musi uznać taki self-certificate). Nie wystawiamy zwolnień na pierwszych siedem dni choroby. Dopiero, gdy pacjent jest chory dłużej, zwolnienia wystawiane są od drugiego tygodnia choroby. Przypuszczam, że oszczędza to jakieś 50 proc. czasu pracy związanej ze zwolnieniami, szczególnie w sezonie zimowym. Zwolnienia są wydawane w formie papierowej – drukowane z komputera, co zajmuje kilka sekund. Każde zwolnienie ma unikalny kod QR, który zawiera informację o pacjencie, jego numer NHS, diagnozę, czas zwolnienia. Pracodawca skanuje kod QR do swojego komputera w ciągu ułamka sekundy. System wydawania zwolnień on-line w UK nie istnieje”.

„Trudni, roszczeniowi pacjenci w UK? Takie kontakty zdarzają mi się codziennie. Czasem zabawne, czasem mniej. Najczęściej z pacjentami z byłych demoludów, często z Polski. Najbardziej domagający się różnych niepotrzebnych badań czy testów są Rosjanie i ludzie z byłych republik radzieckich. Podobnie Włosi. Polacy trochę już przywykli do NHS i wiedzą, co mogą dostać, a czego nie”.

„W Wielkiej Brytanii lekarz specjalista w randze konsultanta zarabia w NHS 7,5 tys. funtów miesięcznie. To więcej, niż zarabia tam nie tylko pielęgniarka i dyrektor szpitala, w którym rzeczony lekarz pracuje, ale także więcej, niż dostaje odpowiednik posła w Izbie Lordów. Ci ostatni napisali ostatnio petycję do królowej, że chcieliby zarabiać tyle co lekarze. W prywatnym sektorze podane zarobki lekarza należy pomnożyć przez dwa lub trzy. I jakoś nikt nie protestuje z tego powodu, ponieważ demokrację w tym kraju liczy się w wiekach, a w Polsce komuniści nauczyli ludzi, że wszyscy mają mieć tyle samo”.

„Poznałem Niemcy, Francję i Anglię w ramach wielomiesięcznych staży. I jako lekarz wróciłem do Polski. Mój status materialny w Polsce jest podobny do statusu kolegów w Niemczech i nieco gorszy niż kolegów w Norwegii i Szwecji. Pytanie, czy koszt bycia obcokrajowcem wyrównuje zyski ekonomiczne? A może bądźmy dobrymi lekarzami w Polsce? Polecam ten trend. Jest osiągalny pod względem ekonomicznym”.

Na zakończenie

Lekarze z Wysp Szetlandzkich w Szkocji zaczęli niedawno wypisywać tzw. zielone recepty. Zalecają w nich pacjentom piesze wędrówki, obserwację ptaków i spacery po plaży wzdłuż Atlantyku. W naszym kraju taki kolor druków może przywoływać wspomnienia z lat 90. XX w. (zielone recepty miały wtedy gwarantować pacjentom równy dostęp do leków refundowanych).

Wróćmy do biegania i wizyty w Londynie. Po ukończeniu Vitality Big Half Marathon poszliśmy z przyjaciółmi zwiedzać krążownik HMS Belfast, zacumowany na Tamizie, tuż przy Tower Bridge. Potężnie uzbrojony okręt to żywa historia – brał udział w operacji „Overlord”, czyli lądowania aliantów w Normandii 6 czerwca 1944 r., a także w wojnie koreańskiej (1950–1952). Następnego dnia wybraliśmy się na długi spacer wąskimi ulicami Notting Hill, ale nie spotkaliśmy Hugh Granta ani Julii Roberts. Wśród licznych straganów z książkami, antykami i różnymi pamiątkami można było – poza angielskim – usłyszeć francuski, włoski, niemiecki, rosyjski i polski… 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum