3 lipca 2020

Odmrażanie

Prof. Jerzy Bralczyk

Odchudzamy się – czy w ten sposób przestajemy być chudzi? Przecież kiedy coś odtłuszczamy, przestaje być tłuste… Czy odmładzając się, nie starzejemy się więc? Przestajemy być młodzi? Ciekawe, że nie ma czasownika odstarzać się

Odmrażając coś, sprawiamy, że to przestaje być zamarznięte – wyjęte z zamrażalnika produkty, wcześniej przez nas zamrożone, teraz nadadzą się do użytku. Odmroziliśmy je sobie czy, częściej, rozmroziliśmy. Ale jak sobie odmrozimy ręce czy nos, to przeciwnie, gorzej do użytku się nadadzą – wcześniej były ciepłe i sprawne, teraz, jako odmrożone, są tak jakby zamrożone, w każdym razie zamarznięte, już nie tylko zmarznięte

Kłopoty z tymi przedrostkami. Takie od– często coś likwiduje. Ale i przymnożyć może. Odklejone przestaje być sklejone, ale odpisane dodaje odpis; co odłożone, leży, ale co odpracowane, oddala negatywne skutki wcześniejszego braku pracy. A z odmrażaniem jest bardzo ciekawie, bo i bogata rodzina znaczeń dostarcza, i mróz wywołuje różne skojarzenia…

Praindoeuropejskie mrgh znaczyło ‘być kruchym’, ale już prasłowiańskie mrzeti to ‘być zamarzłym’. Co zamarzłe, bywa kruche. Ale też śliskie, więc nieprzyjemne. Mierzieć, a potem mierzić, to do dziś ‘być przykrym’. Są rzeczy, które nas mierżą. A mrznąti to było nie tylko ‘marznąć’, ale i, powiedzmy, ‘plugawieć’. Co oblodzone, to śliskie, więc może być wstrętne… Mierziony to był ‘obrzydliwy’. Obmierzły.

A mamy przecież jeszcze i morzenie (robi to z nami i głód, i sen), co najczęściej niedobre, bo może do śmierci prowadzić, gdy kto zamorzony – ale i dobrym bywa, gdy coś się umorzy, jak dług na przykład… Ale to z innej bajki, mrzenie (marcie?) to nie mrożenie.

Wróćmy do obrzydliwości. Może zatem to, co odmrożone, zostało odobrzydliwione?

Niezupełnie. Przestaliśmy się wzdragać estetycznie na różne zmarzliny, z czasem sfunkcjonalizowaliśmy zamarzanie i zamrażanie. Ale finalnie chodzi nam o możliwość odmrożenia tego, co zamarznięte i zamrożone. Także w przenośni. Zapewne słusznie robimy, wprowadzając ograniczenia, które wywołują pewne (w przenośni) zatrzymania, stan, który jest podobny do stanu osiąganego przez organizmy w bardzo niskiej temperaturze. Coś staje, zamiera, nie porusza się. Na przykład gospodarka czy życie towarzyskie. Co prawda niechętnie mówimy wtedy o zamrażaniu, tej metafory nie lubimy – ale lubimy metaforę w nazywaniu przywracania tego, co zamrożone, do stanu pierwotnego, pożądanego. Odmrażamy gospodarkę, odmrażamy stosunki międzyludzkie (ta przenośnia jest dość dawna zresztą, też w wymiarze międzynarodowym). A metafory mogą nam figle płatać. Likwidujemy obostrzenia, coś, co zaostrzone zostało, przestaje takim być. Ale czy to znaczy, że to tępimy? Tu akurat jest tak, że ostry bywa niedobry, ale tępy jeszcze gorszy. Trzeba uważać…

Lubimy odmrażać to, co powinno być ciepłe, likwidując skutki zamrożenia. Ale nie wszystko da się odmrozić bez ubocznych skutków. A na pewno nie lubimy odmrażać sobie niczego przez narażanie na mróz. Odmrażajmy, co trzeba, nie odmrażając sobie żadnych organów…

 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum