1 kwietnia 2021

Na przestrzeni lat – Długowieczność wyzwaniem dla lekarza

Osoby w podeszłym wieku zwykle cierpią na różne choroby i jednoczesne ich leczenie rodzi komplikacje. A takich pacjentów jest z każdym rokiem więcej. O zmianach w leczeniu osób starszych na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci opowiadał Michałowi Niepytalskiemu prof. dr hab. n. med. Tomasz Pasierski, internista i kardiolog, kierownik Zakładu Etyki Lekarskiej i Medycyny Paliatywnej WUM.

Kiedy zaczynał pan pracę jako lekarz, demografia Polski była zupełnie inna. Młodych ludzi było więcej, ciągle jeszcze pojawiały się wyże demograficzne. Czy procesy demograficzne wpłynęły na pańską codzienną pracę?

Pojedynczy lekarz nie odczuwa zjawisk demograficznych w takim stopniu, jak system ochrony zdrowia. Fakt, że dziś w systemie jest więcej osób starszych, ale chorzy z problemami kardiologicznymi i internistycznymi, którymi się zajmowałem, zawsze byli przede wszystkim osobami starszymi. Młodzi stanowili wyjątki. I ta proporcja się utrzymała.
Niemniej jednak niewątpliwie zwiększyła się liczba przypadków długowieczności, a szczególnie zdumiewająco sprawnych osiemdziesięcio- i dziewięćdziesięciolatków. Poza tym, kiedy przeglądam historię medyczną pacjentów, obecnie znacznie częściej niż w początkach mojej pracy zauważam, jak bardzo medycyna dotąd im pomagała. Od usuwania wyrostków po implanty biodrowe. Myślę, że właśnie sukces medycyny pozwala na wydłużenie życia i poprawę jego jakości w podeszłym wieku, a dziewięćdziesięciolatkowie coraz częściej raźnym krokiem wchodzą do mojego gabinetu. Tymczasem kiedyś lekarz, jeśli miał takich wiekowych pacjentów, odwiedzał ich w domu, bo sami nie byli w stanie dotrzeć do przychodni. Oczywiście, wpływ na to ma też poprawa standardu życia. Przykładem kwestia niedosłuchu. Dziś starsi ludzie znacznie częściej stosują aparaty słuchowe niż kiedyś. Problemy ze słuchem jako bariera w komunikacji i życiu społecznym też przekładają się na zdrowie.

Jak zmieniło się podejście ludzi do własnego zdrowia? Żyją dłużej tylko dlatego, że medycyna na to pozwala, czy bardziej o siebie dbają?

Spotykam osoby w zaawansowanym wieku, które są bardzo aktywne fizycznie. Chociażby dużo spacerują, więc faktycznie bardziej dbają o kondycję. Pozytywnym zjawiskiem jest popularyzacja nordic walking. Niestety, brakuje programów społecznych ukierunkowanych na zwiększanie aktywności fizycznej seniorów, szczególnie organizowanych przez samorządy terytorialne. Wzorem pod tym względem są kraje skandynawskie, gdzie seniorzy nie tylko spacerują, ale też jeżdżą na rowerach i są aktywni fizycznie w wielu innych sferach.

Czy długowieczność pacjentów wpływa na pracę lekarza?

Nie da się ukryć, że choroby nowotworowe i układu krążenia to coś, czego w zaawansowanym wieku nie uniknie niemal nikt z nas. Im pacjent starszy, z tym większą liczbą chorób się zmaga, co rodzi bardzo złożone problemy medyczne. Jeśli lekarz ma do czynienia z połączeniem raka jelita grubego, choroby wieńcowej i problemów geriatrycznych, staje przed zupełnie innym wyzwaniem niż leczenie każdej z tych chorób osobno. Kiedyś osób długowiecznych nie było wiele, w zasadzie nie mieliśmy okazji zajmować się tak skomplikowanymi przypadkami. Tymczasem dziś, jeśli dziewięćdziesięciolatek przyjmuje dziennie kilkanaście leków, przepisanych przez specjalistów różnych dziedzin, drastycznie wzrasta niebezpieczeństwo szkodliwej interakcji między nimi.

Nauka nadąża z badaniami nad ryzykiem „kolizji” między lekami?

Niestety, badań na populacji osób starszych brakuje, ale to oczywiste, że łatwiej włączyć do badań osobę młodą cierpiącą nad jedną chorobę niż pacjenta zbliżającego się do setki z pięcioma różnymi chorobami. Restrykcyjne warunki przyjęć do grupy badawczej powodują, że – po pierwsze – nie mamy okazji sprawdzić interakcji leków w przypadku nagromadzenia pięciu, dziesięciu czy nawet większej liczby medykamentów. Po drugie, często musimy ekstrapolować skutki oddziaływania leków z osoby w wieku 50–70 lat na populację osób w wieku 70–90. I choć takie są wytyczne, przecież przełożenie wniosków z badań z jednej grupy na drugą nie jest oczywiste. Tyle że obawa o zastosowanie leczenia, którego skutków nie potrafimy do końca przewidzieć, jest konfrontowana z obawą o pozbawienie pacjenta jakiejś formy opieki, zwłaszcza w kontekście problemu dyskryminacji osób w podeszłym wieku. Dlatego dajemy im wszystko, co w teorii możemy im dać. W praktyce dopiero kiedy pojawiają się działania niepożądane, musimy szukać odpowiedzi, co je wywołało i czy nie jest to właśnie efekt interakcji leków.

Zauważył pan, by zmieniło się podejście lekarzy do pacjentów w podeszłym wieku?

Nie odnoszę takiego wrażenia, choć uważam, że powinno. Lekarz powinien być szczególnie ostrożny i wyczulony na potrzeby starszego pacjenta, nawet niewyrażane wprost. Gdy kierowałem dużym oddziałem kardiologicznym i trafiał do mnie pacjent, który miał kłopoty ze wzrokiem, prosiłem pielęgniarki, by nanosiły na karcie gorączkowej znaczek okularów. Bo to jest sygnał, że mamy do czynienia z pacjentem specjalnej troski. Detal, ale bardzo ważny. Podobnie jest z problemami ze słuchem lub w ogóle z rozumowaniem. To może się odbić na przyjmowaniu leków. W Polsce stosujemy wiele leków bez recepty i konsultacji lekarskiej, więc jeśli starszy pacjent bierze dziennie dziesięć pigułek, w tym połowę bez recepty, i z jakiegoś powodu zechce przyjmować ich mniej, niekoniecznie pozostawi te, które dla leczenia są najważniejsze. Może zamiast leku ratującego życie wziąć witaminy, które zobaczył w reklamie. Lekarz pacjenta w podeszłym wieku musi mieć to na względzie i przywiązywać szczególną wagę do wytłumaczenia mu działania leków.

Czy pana osobiste podejście do pacjentów zmieniało się z upływem lat? Średnia wieku lekarzy w naszym kraju jest bardzo wysoka i w najbliższych latach ów trend się utrzyma. Zastanawiam się więc, czy zmieni się też ich podejście do pacjentów w zaawansowanym wieku.

Przede wszystkim podejście do pacjentów zmieniało się wraz z moim rozwojem jako lekarza. Kończąc studia medyczne, człowiek jest przekonany o własnej sprawczości i egocentrycznie skupiony na sobie. Im więcej spotyka innych ludzi, tym bardziej zaczyna się zmieniać, nabierać cierpliwości do pacjentów i empatii. Co do samego zdrowia, na pewno odczuwanie podobnych dolegliwości do tych, z jakimi borykają się pacjenci, ma walor edukacyjny. Sam kiedyś cierpiałem z powodu kamicy nerkowej. Kiedy leżałem w szpitalu po zabiegu i miałem kolejny atak, zostałem całkiem zlekceważony przez lekarza na oddziale, bo oglądał mecz. Po tym doświadczeniu postanowiłem, że nie pozwolę, by mojego chorego tak bolało. Prawdziwe doświadczenia starości są jeszcze przede mną, ale podejrzewam, że i związane z nią dolegliwości pozwolą mi lepiej opiekować się swoimi pacjentami.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum