27 lipca 2006

Protesty nieobce lekarzom w innych krajach

Niemcy, Słowacy, Czesi, Bułgarzy, a nawet Irakijczycy chcieli zwrócić uwagę swoich rządów na nękające ich problemy. Podobnie jak polscy lekarze grozili, że jeśli nie zostaną spełnione ich postulaty, będą masowo wyjeżdżać z kraju. Nie wszędzie jednak kwestie finansowe były podstawowym argumentem.

Irak
W marcu media donosiły o strajku lekarzy jednego z największych bagdadzkich szpitali. Tam medycy nie walczyli o byt, ale o bezpieczeństwo. Odeszli od łóżek pacjentów na znak protestu przeciwko pobiciu personelu medycznego przez policję. Ostrzegali, że jeśli rząd nie ukróci policyjnej przemocy, będą masowo opuszczać Irak. Lekarze w bagdadzkim szpitalu leczą głównie ofiary sunnickiej rebelii antyrządowej. Już wcześniej skarżyli się na brutalność zdominowanej przez szyitów policji. Wielokrotnie zdarzało się, że policja biła pacjentów i lekarzy, zmuszając tych drugich, by natychmiast zajęli się rannymi policjantami, nawet gdy operowali kogoś innego. – Jesteśmy władzą i robimy, co uważamy za stosowne – słyszeli bagdadzcy lekarze.

Europejskie protesty służby zdrowia dotyczyły zupełnie innych spraw. Podstawową kwestią były propozycje wprowadzanych reform lub zbyt niskie zarobki.

Niemcy
Najdłuższe i najgłośniejsze protesty podjęli niemieccy lekarze. Trwały one od ubiegłego roku i zakończyły się obietnicą partii koalicji rządowej Angeli Merkel, że na początku lipca zostaną opracowane założenia całościowej reformy służby zdrowia. Po serii strajków ostrzegawczych na początku roku, w maju, w Berlinie, Kolonii, Stuttgardzie na ulice wyszło ponad 40 tys. lekarzy. Początkowo wybrane szpitale przerywały pracę na jeden dzień, później strajk trwał przez cały tydzień. Lekarze domagali się 30-procentowych podwyżek płac, ograniczenia nadgodzin i zlikwidowania nadmiernej biurokracji. Szantażowali napisami na transparentach, że wyjadą do pracy za granicę. Padały też argumenty: „Rząd grabarzem służby zdrowia”. Problemy w niemieckiej służbie zdrowia zaczęły się od rządowych zapowiedzi o wprowadzeniu limitów finansowych dla lekarzy. Chodziło o to, że po wyczerpaniu limitów lekarze pracują za darmo lub muszą zamykać gabinety. Wartość nadgodzin oszacowana jest na 7 mld euro w skali rocznej. Niemieckie szpitale traciły dziennie z powodu strajków 600 tys. euro. Z danych niemieckiego ministerstwa zdrowia wynika, że po odliczeniu kosztów utrzymania gabinetu, lekarzowi pracującemu na Zachodzie Niemiec zostaje średnio prawie 85 tys. euro brutto rocznie. Jego koledzy z Niemiec Wschodnich mają do dyspozycji 78 tys. euro. Dodatkowe zarobki w prywatnych gabinetach zwiększają ich dochody nawet o 30 proc.

Słowacja
Dofinansowania służby zdrowia, podwyżek płac o 25 proc. oraz wstrzymania przekształcenia szpitali w spółki prawa handlowego żądali słowaccy lekarze. Zarabiają oni średnio 17 tys. koron, czyli ok. 1,7 tys. zł. Minister zdrowia Rudolf Zając przyznał, że pensje są niskie, ale jego zdaniem protestujący powinni rozmawiać o tym
z kierownictwem szpitali. Szefowie szpitali zadeklarowali 15-proc. podwyżki. – Więcej nie damy, bo nie mamy – argumentowali.

Bułgaria
Lekarze i pielęgniarki w 12 dużych miastach bułgarskich wyrazili swój sprzeciw przeciwko obniżce płac po wprowadzonych na początku roku zmianach w systemie finansowania szpitali. Od 1 stycznia 2006 r. szpitale są finansowane wyłącznie ze środków z kasy chorych bez dotacji z bud-żetu. Doprowadziło to do redukcji wynagrodzeń nawet o 30-50 proc. Zwiększyło też zadłużenie placówek służby zdrowia. Bułgarski rząd twierdzi, że nie jest stroną w sporze, a dyrektorzy szpitali są gotowi podnieść pensje maksymalnie o 10 proc., ale po redukcji zatrudnienia.

Czechy
O lepszą służbę zdrowia walczył też personel medyczny w Czechach. Według praskich komentatorów, akcja była skierowana przeciwko ministrowi zdrowia, który zaostrza państwową kontrolę nad systemem opieki medycznej. Padały argumenty, że rząd faworyzuje sektor państwowy kosztem prywatnego. Tymczasem minister zdrowia ocenił, że była to komedia zorganizowana przez opozycyjną Obywatelską Partię Demokratyczną przed wyborami powszechnymi. Ü

Katarzyna WALTERSKA
Autorka jest dziennikarką PAP

Archiwum