17 stycznia 2009

Bez znieczulenia

Plan B to odpowiedź rządu na weto prezydenta w sprawie ustaw zdrowotnych. Wprawdzie szczegółów planu nie znamy, ale jego cel jest jasny. Samorządy – mimo braku odpowiedniej ustawy – mają nadal przekształcać szpitale w spółki kapitałowe. Czyli to, co jeszcze niedawno minister zdrowia nazywała „dziką prywatyzacją”, ma stać się normą, i to wspieraną przez rząd. Jednak na czym to rządowe wsparcie będzie polegać, dowiemy się dopiero wtedy, gdy koalicja nie uzyska 3/5 poselskich głosów koniecznych do odrzucenia prezydenckiego weta.
Tymczasem władze Warszawy szykują własny plan reformy stołecznej służby zdrowia. Jego pierwsza wersja została ogłoszona latem. Zakładała utworzenie jednej spółki, która przejęłaby wszystkie należące do miasta zakłady opieki zdrowotnej. Placówek tych jest 30, w tym 10 szpitali. Projektu, który wprowadza tak daleko idącą centralizację zarządzania, połączenie szpitali i lecznictwa otwartego oraz placówek zadłużonych z niezadłużonymi jeszcze nikt w Polsce nie proponował. Nic więc dziwnego, że fala krytyki popłynęła z różnych stron. Radykalizm planu przestraszył też chyba samych jego twórców, bo dość szybko odstąpili od niektórych najbardziej kontrowersyjnych założeń.
Na początku grudnia miasto ogłosiło nowy plan. Spółek ma być teraz 7; 10 szpitali będzie podzielonych między 4 spółki, a 15 placówek lecznictwa otwartego między 2 inne spółki. Siódma spółka ma objąć 3 zakłady opiekuńczo-lecznicze. Kryterium podziału w lecznictwie otwartym jest położenie po lewej albo prawej stronie Wisły. Natomiast w przypadku szpitali zasady są inne. W jednej spółce będą szpitale znajdujące się w najlepszej sytuacji finansowej (Wolski i Bielański), a w innej – najbardziej zadłużone (Praski i Solec). Kolejna spółka obejmie szpitale jednoprofilowe (św. Zofii, Inflancka, św. Rodziny i Kopernika).
Mimo że nowy plan jest zdecydowanie mniej radykalny od pierwotnego, wywołał kolejną falę krytyki. I – co ważne – krytyka dotyczy poszczególnych elementów i założeń planu, a nie zmian w ogóle. Ich potrzeba nie jest kwestionowana. Dlatego największą zaletą tego planu jest to, że powstał po wielu latach posuchy. Natomiast główna słabość to oparcie go na jednym rozwiązaniu: przekazaniu placówek spółkom. Wiara w to, że spółki mogą być lekiem na całe zło, jest dość ryzykowna, a arbitralne łączenie samodzielnych dotąd podmiotów może wywołać niekorzystne efekty. W lepszych placówkach spadnie motywacja do gospodarności. W słabszych, wcześniej niezrestrukturyzowanych, obecne trudności mogą się jeszcze pogłębić. Do tego nieuchronnie dojdzie upolitycznienie zarządów przyszłych spółek. W rezultacie straci budżet Warszawy, a dla pacjentów pogorszy się dostęp do usług. W Warszawie konieczna jest lepsza koordynacja
i współpraca, a przede wszystkim program naprawczy dla zadłużonych placówek. Przekształcenie w spółki bywa czasem użyteczne, ale nie powinno być celem samym w sobie. Zgodnie z zasadą brzytwy Ockhama, że bytów nie należy mnożyć ponad potrzebę. 

Marek BALICKI

Archiwum