24 kwietnia 2007

Listy

Kontrakty a specjalizacja
Wyprzedzając zapowiadane zmiany dotyczące czasu pracy lekarzy, dyrektorzy większości placówek medycznych szykują się do zatrudniania lekarzy na kontraktach. Pozwoli im to na oczywiste obejście ograniczeń czasu pracy, zaś samych lekarzy ma skusić możliwością szybkiego zarobku.
Pojawia się tu szereg wątpliwości. Czy pracując na kontrakcie, można jednocześnie odbywać specjalizacje? A jeśli tak, to na jakich zasadach? Głównie chodzi mi w tym momencie o możliwość oddelegowania na obowiązkowy, w ramach specjalizacji, staż do innej jednostki oraz o formalną przynależność „specjalizanta” do konkretnej jednostki macierzystej. Czy powyższe kwestie są lub będą w jakikolwiek sposób regulowane przez ustawę lub rozporządzenie? Jeśli taka regulacja szybko nie powstanie, obawiam się, że w sferze specjalizacji zapanuje jeden wielki chaos. Nagle przestanie być wiadomo, kto jest odpowiedzialny za umożliwienie lekarzowi zatrudnionemu na kontrakcie odbycia obowiązkowych staży i kto udokumentuje mu fakt odbycia takowych.
Jeszcze gorzej sprawa przedstawia się wobec rezydentów. Ta grupa lekarzy formalnie podlega pod Ministerstwo Zdrowia. Czy w takim razie mogą oni zatrudnić się na kontrakcie?. A jeśli tak, to z kim mają podpisać ów kontrakt? Z dyrektorem swojego szpitala czy może z ministrem zdrowia? (Chociaż de facto rezydentura sama w sobie jest już swego rodzaju kontraktem terminowym zawartym między MZ a rezydentami, ale to tak na marginesie).

Piotr SŁAWIŃSKI
Szpital Praski w Warszawie

Opinia prawna dotycząca pytania zawartego w piśmie dr. Piotra Sławińskiego co do możliwości odbywania szkolenia specjalizacyjnego przez lekarzy zatrudnionych na podstawie kontraktów, ze szczególnym uwzględnieniem „możliwości oddelegowania na obowiązkowy, w ramach specjalizacji, staż do innej jednostki”.
W świetle obowiązujących regulacji prawnych nie dostrzegam możliwości odbywania przez lekarza – związanego tzw. kontraktem (umową prawa cywilnego) z zakładem opieki zdrowotnej – jednocześnie szkolenia specjalizacyjnego.
Potoczne kontrakty, a ściślej: zawierane przez lekarzy z zakładami opieki zdrowotnej umowy prawa cywilnego na udzielanie świadczeń zdrowotnych, są regulowane przepisami art. 35 i art. 35a ustawy o zakładach opieki zdrowotnej oraz rozporządzeniem MZiOS z dnia 13 lipca 1998 r. w sprawie umowy o udzielenie zamówienia na świadczenia zdrowotne (Dz. U. nr 93, poz. 592
z 1998 r.).
Umowy tego rodzaju mogą zawierać tylko ci lekarze, którzy mają zarejestrowane indywidualne lub grupowe praktyki lekarskie (także specjalistyczne) w OIL i we właściwym urzędzie gminy, a więc będący w rozumieniu prawa – przedsiębiorcami, pracującymi na własny rachunek.
Kontrakty są zawierane w wyniku rozstrzygnięcia konkursu ofert, a więc z lekarzami, którzy wygrali swego rodzaju przetargi (konkursy ofert), prezentując w postępowaniu konkursowym wyższe od innych uczestników konkursu doświadczenie zawodowe, oferując dyspozycyjność, możliwość udzielania określonych świadczeń zdrowotnych większej ilości pacjentów i oczywiście za niższą cenę.
W wyniku rozstrzygniętego konkursu ofert – zakład opieki zdrowotnej zawiera z lekarzem umowę na udzielanie świadczeń zdrowotnych określonego rodzaju i za umówionym wynagrodzeniem. W okresie obowiązywania kontraktu jego warunki, czyli umowa z lekarzem, który wygrał konkurs ofert, nie mogą być zmienione na niekorzyść zakładu opieki zdrowotnej.
Pozostawałoby to w oczywistej sprzeczności z istotą obsady wakujących stanowisk lekarskich na zasadzie zawierania kontraktów – z odbywaniem równolegle szkolenia specjalizacyjnego, wiążącego się z koniecznością odbywania staży na innych oddziałach, a nawet w innych zakładach opieki zdrowotnej.
Uzupełniająco wyjaśniam, że lekarz pracujący na kontrakcie, a więc na warunkach z umowy prawa cywilnego, nie ma prawa do urlopów, szkoleń na koszt pracodawcy, nagród jubileuszowych, świadczeń socjalnych itd., służących wyłącznie lekarzom zatrudnionym na podstawie umów o pracę.

mec. Elżbieta BARCIKOWSKA-SZYDŁO
Zespół Radców Prawnych OIL w Warszawie

Absurd w umowie z NFZ
Nieduży NZOZ, dwa gabinety w dwóch gminach jednego powiatu, odległe od siebie o 50 km. Jedna umowa na dwa zakresy świadczeń podstawowych (dla dzieci i dla dorosłych) dla dwu gabinetów – w sumie cztery zakresy świadczeń. Absurd polega na tym, że każdy z tych zakresów jest rozliczany osobno niezależnie od poziomu realizacji pozostałych.
W sytuacji przekroczenia w okresie rozliczeniowym limitu dla jednego zakresu nie ma możliwości przesunięcia niewykorzystanych punktów (czyt.: pieniędzy) z pozostałych zakresów.
Co możemy zrobić? Możemy: uprzejmie poprosić pacjenta chcącego leczyć się u wybranego lekarza, ażeby pokonał odległość 50 km (z przesiadką i z powrotem) do drugiego gabinetu – bo nie ma rejonizacji; przyjąć pacjenta w miejscu dla niego dogodnym – mimo przekroczenia limitu – i sprytnie zarejestrować ten fakt w dokumentacji w drugim gabinecie (ale to się chyba nazywa „fałszerstwo intelektualne”); zignorować odczuwane i wyrażone potrzeby zdrowotne, generując jednocześnie potrzeby w miejscu i ilości określonych w umowie – tylko czy ten system na to stać?
Można zarzucić zarządzającym ZOZ-ami, że niewłaściwie określili limity na etapie ofert, tylko że limity są uzależnione od liczby mieszkańców wiejskich gmin, a nie poziomu potrzeb danej populacji (dotychczasowy sposób rozliczania dopuszczał przesuwanie punktów w ramach takich samych zakresów świadczeń).
Nowatorskie pomysły, które wyżej opisałam, moim zdaniem, nie mają nic wspólnego z dostępnością świadczeń ani troską o pacjenta, co przecież jest podstawą istnienia płatnika. A jak nie wiadomo, o co chodzi – to wiadomo, o co chodzi: o pieniądze, które należą się nam za wykonaną pracę (…).
Zapraszam do dyskusji.

Małgorzata OSTAPOWICZ
Komisja ds. Lekarzy Dentystów

Archiwum