9 listopada 2018

Bez znieczulenia

Marek Balicki

W felietonie na łamach październikowego numeru „Służby Zdrowia” Andrzej Sośnierz wyjątkowo krytycznie ocenił sytuację w opiece zdrowotnej. Znaczący jest już sam tytuł: „System w rozpadzie”. Według byłego szefa NFZ mamy obecnie do czynienia z coraz większym chaosem organizacyjnym, stopniowym zatracaniem przez system celów funkcjonowania oraz brakiem kryteriów oceny skuteczności.

W jego opinii zamieszanie pogłębia zjawisko używania terminów niezgodnie z ich właściwym znaczeniem. Jednym z podanych przykładów są tzw. mapy potrzeb zdrowotnych, które w istocie są mapami aktualnych miejsc wykonywania świadczeń, a nie mapami zapotrzebowania, i to na dodatek niedoskonałymi.

Najbardziej krytyczne słowa dotyczą jednak sieci szpitali. Jest ona „jakąś zbieraniną placówek lecznictwa zamkniętego bez jasno sformułowanego celu, a finansowanie ryczałtowe nie jest ani ryczałtowe, ani nie jest finansowaniem świadczeń. Ni pies, ni wydra”.

Tak się złożyło, że sieć stała się jednym z wiodących tematów tegorocznego XIV Forum Rynku Zdrowia. Przypomnijmy, że w październiku minął rok od jej wprowadzenia. Zachwytów podczas forum nie było, chociaż opinie krytyczne, wypowiadane głównie przez dyrektorów szpitali, nie były aż tak radykalne, jak przytoczone słowa posła Sośnierza. Doceniono większą swobodę w zarządzaniu środkami otrzymywanymi w ramach ryczałtu, możliwości ich przesuwania między opieką ambulatoryjną a stacjonarną oraz rezygnację z konkursów. Największy niepokój budziło wyraźne pogorszenie się sytuacji finansowej szpitali w tym roku w stosunku do lat 2016–2017. Źle to wróży na przyszłość. Mówiono również, że sieć zamiast prowadzić do stopniowej racjonalizacji nadmiernych zasobów naszego szpitalnictwa wręcz je zamroziła, co wynika z mechanizmu ryczałtu, w ramach którego punkty najłatwiej wypracować hospitalizacjami.

Optymizm NFZ i Ministerstwa Zdrowia nikogo nie zaskoczył. Ciekawsze były wypowiedzi ministra Szumowskiego: odnoszące się do możliwych korekt sieci, na temat sygnalizowanego już wcześniej podziału dyżurów szpitalnych na „tępe” i „ostre” oraz pomysłu „referencyjności szpitali dla populacji pacjentów z danego obszaru”. Wskazywał na coraz częściej stosowaną w Europie metodę finansowania polegającą na wyznaczeniu ryczałtu dla określonej populacji. Podkreślił, że w takim podejściu zarządzanie budżetem jest zwykle bardziej racjonalne.

Rok funkcjonowania sieci to zbyt krótki czas na kompleksową ocenę skutków jej wprowadzenia, tym bardziej że zostały podjęte decyzje o przekierowaniu części „znakowanych” środków na podwyżki. Fakt, że nie nastąpiło pogorszenie dostępności świadczeń dla pacjentów, co często podkreślano w czasie forum, nie powinien jednak uspokajać. Zwłaszcza że nie doszło do pożądanych zmian w rozmieszczeniu i liczbie łóżek szpitalnych, a kondycja finansowa wielu placówek się pogorszyła. Może więc warto wsłuchiwać się czasem w krytyczne głosy, również tak radykalne jak opinia Andrzeja Sośnierza. 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum