9 stycznia 2007

Bez znieczulenia

Utrzymanie liczby świadczeń zdrowotnych finansowanych przez NFZ w roku 2007 na poziomie roku poprzedniego jest wydarzeniem bez precedensu w ostatnich kilku latach. To wynik świadomej decyzji kierownictwa resortu zdrowia o przekazaniu prawie całego wzrostu środków, obejmującego kwotę znacznie przekraczającą 4 mld, na podwyżki wynagrodzeń pracowników służby zdrowia. Nikt rozsądny nie kwestionuje konieczności przeprowadzenia tych podwyżek. Jednakże zamrożenie liczby i cen udzielanych świadczeń przy jednocześnie rosnących potrzebach zdrowotnych i oczekiwaniach społecznych musi w efekcie wywołać konflikty i napięcia społeczne. Dochodzą do tego stale rosnące koszty opieki zdrowotnej. Tak więc szpitale i przychodnie staną przed trudnym wyborem: albo rygorystycznie przestrzegać narzuconych limitów, albo ponownie wkroczyć na ścieżkę zadłużania się.
Perspektywa roku 2008 rysuje się jeszcze bardziej ponuro. Rok 2007 jest bowiem ostatnim, w którym rośnie składka na powszechne ubezpieczenie zdrowotne. Ewentualne dodatkowe środki z tytułu odpowiedzialności cywilnej sprawców wypadków komunikacyjnych nie wypełnią powstałej luki. Zatem już teraz potrzebne są decyzje dotyczące finansowania opieki zdrowotnej w ostatnich miesiącach 2007 r. i w następnych latach.
Poza poszukiwaniem dodatkowych środków publicznych trzeba pilnie wrócić do pomysłów wprowadzenia jakichś form współpłacenia. W ostatnich latach było kilka takich prób. W 2004 r. dopłaty zaproponował zespół prof. Włodarczyka. W lutym 2005 r. kierowane przeze mnie Ministerstwo Zdrowia przekazało do konsultacji społecznych projekt nowelizacji ustawy o zakładach opieki zdrowotnej, przewidujący możliwość pobierania przez publiczne placówki opłat za „omijanie” kolejki oraz ponadstandardowe warunki udzielania świadczeń. Późną wiosną 2006 r. prof. Religa zasygnalizował propozycję współpłacenia za porady lekarskie. Wszystkie te próby spaliły jednak na panewce z powodu niewystarczającego poparcia przez potencjalnych zwolenników oraz oporu większości sił politycznych.
Niestety, do szerokiej opinii publicznej nie dotarły argumenty, że opłaty takie, istniejące w większości krajów europejskich, nie są przeszkodą w dostępie do lekarza dla osób o niskich dochodach, że włączenie elementu kosztu do procesu podejmowania decyzji przez pacjenta zniechęca do nadużywania usług zdrowotnych. Wreszcie, że usługi zdrowotne są coraz częściej dobrem konsumpcyjnym wyższego rzędu, a nie tylko koniecznością zaspokojenia podstawowych potrzeb zdrowotnych. Natomiast pozytywnie o możliwości wprowadzenia dopłat do świadczeń finansowanych ze środków publicznych wypowiedział się w styczniu 2004 r. Trybunał Konstytucyjny – przy okazji stwierdzenia niezgodności z Konstytucją poprzedniej ustawy o NFZ.
Obserwując to, co się dzieje w innych krajach, uważam, że wprowadzenie współpłacenia czy pewnych dopłat jest u nas nieuchronne. Odkładanie decyzji w tej sprawie z pewnością nie zaczaruje rzeczywistości, a czekanie na ostatni dzwonek nie jest dobrym rozwiązaniem.

Marek BALICKI

Archiwum