6 kwietnia 2010

Być lekarzem

Anna Bieżańska

Zaciekawiona informacją w marcowym „Pulsie” z rubryki nowości wydawnicze z zainteresowaniem przeczytałam książkę Krystyny Knypl pt.: „Życie po byciu lekarzem”. Okres przejścia na emeryturę jest dla wielu osób powodem frustracji, a nawet stanów depresyjnych. Bohaterka książki Matylda właśnie zakończyła pracę zawodową, ale nie ma takich problemów. Jest w dobrej kondycji fizycznej, cieszy się odzyskaną „wolnością” i zamierza spełnić swoje marzenia o podróżach, słuchać do woli muzyki, błądzić po Internecie czy wreszcie pisać książki. Ale myślami wraca do przeszłości, czasu studiów medycznych, stażu na oddziale, którego ordynatorem był człowiek trudny we współżyciu, zarozumiały. Rozpamiętuje sytuacje, w których ordynator upokarza młodszych lekarzy przy łóżku chorego, gdyż wydaje mu się, że ma absolutną władzę. Traktuje oddział jak własny „medyczny folwark”, a pracowników jak poddanych. Matylda jest już na emeryturze – teraz może sobie pozwolić na ostrą krytykę. Czytając ten dość obszerny fragment książki zastanawiałam się, jak obecnie wyglądają relacje ordynatora z asystentami i czy jest inaczej, niż opisuje to Krystyna Knypl.
Prof. Religa w jednym z wywiadów powiedział, że w swoim szpitalu w Zabrzu wprowadził amerykański model partnerskich relacji między ordynatorem i lekarzami. Ale pewne zwyczaje trudno zmienić. Nadal się pewnie zdarza, że jedynie własnym dzieciom ułatwia się szybki awans i to one dziedziczą rodzicielską batutę.
Druga część książki to przyjemniejsze wspomnienia. Matylda opisuje swoje zagraniczne podróże – kongresy naukowe w Berlinie, Meksyku, Brazylii i San Francisco. Zdolności narracyjne autorki, obrazowe opisy krajobrazów i nowo poznanych ludzi są wielkim atutem tej ciekawej książki.

Archiwum