2 kwietnia 2005

Lekowe bolączki

Od lat decydenci zastanawiają się, jak w sytuacji ubogiego systemu opieki zdrowotnej racjonalnie wydawać pieniądze na leki. W ostatnim czasie, dzięki zaproszeniu do NFZ kilku zagranicznych ekspertów, można się było dowiedzieć, w jaki sposób radzono sobie z tym problemem w innych krajach.

Pierwszy wniosek z tego spotkania jest taki: nie da się zracjonalizować polityki lekowej szybko. Holendrzy zabrali się do tego w 1998 r. i wiedzieli, że wdrożenie zajmie kilka lat. Wprowadzono np. stały monitoring ordynacji, uwzględniający m.in. odpersonifikowane dane o pacjencie, lekarzu i farmaceucie, ograniczono korzystanie z kosztownych leków, wprowadzono zasadę, że szpitale muszą zmieścić wydatki na leki w swoich budżetach, zredukowano ceny leków generycznych. Od 1998 r. mimo to wydatki publiczne na leki rosły
i dopiero w ub.r. zanotowano ich spadek o ponad 1 proc.
Drugi wniosek wydaje się na pozór również prosty – racjonalna polityka lekowa musi być uzgodniona ze wszystkimi zainteresowanymi partnerami. „Inaczej powstanie system korupcjogenny” – przestrzega prof. Stephen Chapman, szef Departamentu Stosowania Leków na Keele University w Wielkiej Brytanii.
Dlatego wskazane jest tworzenie grup terapeutycznych, które opracowywałyby najkorzystniejsze, zarówno z punktu widzenia pacjenta, jak i finansów publicznych, sposoby ordynacji lekarskiej. Konieczne jest też organizowanie z lekarzami i farmaceutami regularnych spotkań dotyczących terapii i podejmowanych działań systemowych. I nie mogą być to spotkania jedynie z kilkoma przedstawicielami odpowiednich samorządów zawodowych.
Nie do pogardzenia są też akcje edukacyjne. W Wielkiej Brytanii stwierdzono nadmierne spożycie antybiotyków przez pacjentów. Aby przeciwdziałać temu trendowi, władze współpracowały nie tylko z lekarzami i farmaceutami. Na ulicach zawisły też billboardy informujące o tym, że znaczna część objawów takich, jak kaszel, katar i ból gardła, jest wywołana przez wirusy, na które antybiotyk nie pomoże.
System musi być budowany przy uwzględnieniu twardych danych, zarówno klinicznych, jak i wynikających z monitoringu ordynacji lekarskiej. „Monitoring nie jest zagrożeniem ani dla pacjentów, ani dla lekarzy, lecz jedynie narzędziem, które pozwoli optymalizować gospodarkę lekiem” – podkreśla prof. Chapman.
Monitoringu z prawdziwego zdarzenia na razie w Polsce nie ma. Fundusz skontrolował ostatnio 160 lekarzy w 16 województwach (po 10 na każde). Próba nie była reprezentatywna, bowiem wyselekcjonowano ich spośród tych, którzy generowali swoją ordynacją największe wydatki. Fundusz podejrzewa, że w ciągu kilku miesięcy część skontrolowanych spowodowała straty z tytułu nieuzasadnionej ordynacji w wysokości kilkuset tysięcy zł. Niektórzy wypisywali recepty, mimo że pacjenci o tym nie wiedzieli. Leki na choroby przewlekłe były często przepisywane bez wpisania (rozpoznania?) choroby do dokumentacji. Kontrola generalnie wykazała, że lekarze nieprawidłowo wypełniali dokumentację medyczną.
Prezes Jerzy Miller zastrzega, że wyniki byłyby pewnie zupełnie inne, gdyby kontrolowanych lekarzy dobrano losowo. Cieszy się z propozycji prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej, by informować Izbę o stwierdzonych nieprawidłowościach w ordynacji lekarskiej. Dobrze by jednak było pomyśleć także o innej formie współpracy.

O lekach z ostatniej chwili: wkrótce Ministerstwo Zdrowia przedstawi projekt nowelizacji ustawy o świadczeniach zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych, w myśl której prawo do wypisywania drogich leków specjalistycznych na receptach podlegających refundacji miałoby wąskie grono specjalistów i lekarzy ze specjalistycznych ośrodków. Pozostali lekarze mogliby wypisywać te leki na receptach pełnopłatnych.

Archiwum