18 kwietnia 2019

Lekarze znów na ulicy

Jarosław Biliński

wiceprezes ORL w Warszawie

Dno. Polska plasuje się na samym końcu rankingów oceniających system ochrony zdrowia pod względem organizacyjnym, finansowania, dostępności świadczeń, konsumenckim, innowacji i wielu innych w krajach OECD i Unii Europejskiej. Budżet państwa, według informacji ekonomistów, traci dziesiątki miliardów złotych z powodu niedofinansowania ochrony zdrowia i braku dobrych rozwiązań elektronicznych oraz profilaktycznych. Tylko absencja chorobowa Polaków przynosi bezpośrednio około 24 mld zł rocznie strat (18 mln po stronie ZUS, a 6 mld po stronie pracodawców). Koszty pośrednie (bo przecież trzeba kogoś na miejsce osoby chorej przesunąć, zatrudnić, doszkolić, przyuczyć, aby nie było straty „produkcyjnej”) szacowane są na 80–100 mld zł rocznie! W krajach rozwiniętych ochrona zdrowia jest trzecią gałęzią gospodarki, u nas jest kulą u nogi rządzących. Premierem Polski jest obecnie były prezes banku, który na finansach zna się dobrze.

Wszystkie dane mówią jednoznacznie, że każdy dzień zwłoki w zwiększeniu nakładów na ochronę zdrowia (do minimum 6,8 proc. PKB, jako średniej unijnej, i około 9–10 proc. PKB docelowo) jest marnowaniem kilkakrotnie większych pieniędzy, niż obecnie wydajemy na naszą kulawą, pokraczną ochronę zdrowia. Trzeba tak wyważyć nakłady i tak zbudować system, żeby maksymalnie nakręcał gospodarkę, a jednocześnie, by nie było potrzeby dokładania do systemu.

Proste jak drut, jasne jak słońce. I co? I okazuje się, że nasz rząd, i to rękami pana premiera (!), oszukuje Polaków – pacjentów, lekarzy – w sposób niedopuszczalny, manipulując i kreatywnie księgując wydatki na zdrowie. Te mizerne, dodajmy, wydatki. Po protestach zakończonych porozumieniem, z którego wynikało, ile rocznie środków należy przeznaczać na ochronę zdrowia, premier Morawiecki zmienił zapisy, przyjmując do obliczeń PKB sprzed dwóch lat, a później wykreślił korygowalność wskaźnika. Na dziś pacjenci stracili świadczenia warte 10 mld zł, a lekarze, pielęgniarki i pozostały personel – szanse na lepsze wynagrodzenia.

Minął rok od porozumienia, które miało być nowym otwarciem, miało popchnąć ochronę zdrowia na tory reform prowadzących do systemu zbudowanego na solidnych podstawach, danych naukowych, analizach, skrojonego na miarę potrzeb pacjentów i pracowników medycznych. Po roku dotarła do nas brutalna prawda, że to wszystko była cyniczna gra polityczna, niechciane przez rząd porozumienie zostało podpisane tylko dla uciszenia protestu. Nie będzie też reform. Pierwsza, wielka reforma, którą przygotowaliśmy za Ministerstwo Zdrowia, po katorżniczej pracy, dotycząca kształcenia podyplomowego i prawa pracy, wylądowała jak inne w koszu. Przekazaliśmy ministrowi złotego konia, a on zrobił z tego pokraczną szkapę – znów reforma jest z przygotowywana z doskoku, a nie w sposób kompleksowy.

Reforma systemu ochrony zdrowia ma być zbudowana na wynikach debaty „Wspólnie dla zdrowia”. Widzimy zatem, że kolejna dyskusja miała być rozmyciem tematu, bo nie wypracowano nic nowego, żadnych konkretów, projektów, a przede wszystkim nie pozyskano sojuszników do przeprowadzenia reformy – obywateli i polityków.

Rząd zmarnotrawił czas pokoju, zerwał porozumienie. Lekceważy nas, śmieje się z nas.

Co zrobimy jako środowisko? Czego potrzeba, aby przeprowadzić głęboką i mądrą reformę? Kiedy doczekamy się polityka na białym koniu, który będzie na tyle mocny, że tę reformę przeprowadzi? Do czego zmierza polityka państwa polegająca na rozdawnictwie pieniędzy, które nie są inwestowane, lecz konsumowane?

Wiemy tyle, że nadchodzi czas wojny. Znowu wychodzimy na ulice. 1 czerwca OZZL i PR OZZL zapowiedziały manifestację wobec zerwania porozumienia. Musimy na niej być.

Co więcej, naszym moralnym obowiązkiem jest w roku wyborczym przepchnąć ochronę zdrowia na nieco bardziej oszlifowane tory, aby nie skrzypiała, jadąc na zardzewiałych kołach.

To się może udać tylko wówczas, gdy będziemy zaangażowani. Inaczej znów przeczytam na forach internetowych, że lekarze to frajerzy. Bolesne i mocne określenie. Brzydkie, nieeleganckie. Ale czy nieprawdziwe?  

 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum