5 października 2021

Rada Medyczna przy premierze – radzi, ale nie decyduje

Minął już prawie rok od ustanowienia przez premiera Mateusza Morawieckiego Rady Medycznej do Spraw COVID-19. Wówczas, w listopadzie 2020 r., długo wyczekiwanej, bo rządowe decyzje dotyczące strategii walki z epidemią były oparte na opiniach anonimowych ekspertów. Jednak mimo że eksperci są teraz znani, decyzje rządu nadal pozostają arbitralne, a rekomendacje rady często są puszczane mimo uszu.

Michał Niepytalski

Minął już prawie rok od ustanowienia przez premiera Mateusza Morawieckiego Rady Medycznej do Spraw COVID-19. Wówczas, w listopadzie 2020 r., długo wyczekiwanej, bo rządowe decyzje dotyczące strategii walki z epidemią były oparte na opiniach anonimowych ekspertów. Jednak mimo że eksperci są teraz znani, decyzje rządu nadal pozostają arbitralne, a rekomendacje rady często są puszczane mimo uszu.

Rada Medyczna powstała na mocy zarządzenia premiera z 6 listopada 2020 r. Na jej czele stanął prof. Andrzej Horban, doświadczony i szanowany specjalista chorób zakaźnych, konsultant krajowy w tej dziedzinie. Do zespołu dołączono jeszcze 17 osób, przede wszystkim zakaźników i epidemiologów.

Czujemy się przedstawicielami zakaźników i lekarzy zajmujących się COVID-19, ponieważ wszyscy pracujemy w miejscach, które były centrami epidemii. Trudno powiedzieć, że reprezentuję wszystkich lekarzy. Jednak większość zdrowo myślących ludzi ma takie samo jak my zdanie np. o obowiązkowych szczepieniach personelu medycznego – wyjaśnia w rozmowie z „Pulsem” prof. dr hab. n. med. Magdalena Marczyńska, członkini Rady Medycznej, kierowniczka Kliniki Chorób Zakaźnych Wieku Dziecięcego Wydziału Lekarskiego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Premier Morawiecki już wcześniej korzystał z porad ekspertów, jednak nie było wiadomo których. Dopiero jesienią ubiegłego roku ogłosił na Facebooku: „Często pytają mnie Państwo, kim są ci mityczni eksperci, z którymi rząd konsultuje kolejne kroki w walce z epidemią. Czas ich przedstawić”. Była to reakcja na zarzut, że decyzje dotyczące działań władz (niektóre dziś wydają się absurdalne, np. zamykanie lasów) są nieprzemyślane.

Ale i tak popularny w mediach ekspert dr Paweł Grzesiowski oceniał wówczas na Twitterze, że skład rady, ograniczający się do ekspertów ds. epidemii i chorób zakaźnych, nie odzwierciedla skali problemu, z jakim zmaga się funkcjonujący w tych trudnych warunkach system ochrony zdrowia: „Nikomu niczego nie ujmując, obszar chorób zakaźnych i wirusologii to niewielka część problemu COVID-19. A gdzie interniści, pulmonolodzy, immunolodzy, kardiolodzy, specjaliści od choroby zakrzepowej, specjaliści medycyny ratunkowej, medycyny katastrof, diagnostyki laboratoryjnej, pielęgniarstwa, fizjoterapii?”. Z dzisiejszej perspektywy wiceprezes ORL w Warszawie dr n. med. Tomasz Imiela ocenia skład Rady Medycznej tak: – Wydaje mi się, że brakuje w niej głosu przedstawiciela pacjentów, np. rzecznika praw pacjentów.

Zgodnie z własnym zarządzeniem premier ma dużą swobodę w ustalaniu składu rady. – Wymagania wobec kandydatów są formułowane bardzo ogólnie. Wiedza i doświadczenie tych osób musi dawać rękojmię prawidłowego wykonywania zadań rady – mówi specjalista prawa konstytucyjnego i administracyjnego prof. Marek Chmaj z SWPS. Na szczęście premier postawił na osoby kompetentne.

Prawie jednogłośnie

Zgodnie z przepisami zawartymi w zarządzeniu premiera, do zadań rady należy: dokonywanie analiz i ocen, przygotowywanie i przedstawianie propozycji działań, opiniowanie projektów aktów prawnych oraz innych dokumentów rządowych. Wszystko to rzecz jasna w kontekście pracy państwa nad zwalczaniem epidemii COVID-19.

Rada ma dosyć dużą swobodę w opracowywaniu stanowisk i sama ustala, jaką większością je przyjmuje – tłumaczy prof. Chmaj. Doświadczenie prof. Marczyńskiej wskazuje natomiast, że ta większość jest zwykle zdecydowana, a część stanowisk przyjmuje się jednogłośnie. Przegląd informacji na stronie internetowej rady wskazuje, że prawie roczna jej działalność zaowocowała dwudziestoma stanowiskami i pięcioma komunikatami. Może się wydawać, że to niewiele, ale taka opinia byłaby niesprawiedliwym uproszczeniem. Członkowie rady działają bez przerwy, nawet jeśli spotkania z premierem nie odbywają się zbyt często. – Codziennie wymieniamy się mailami, esemesami, wiadomościami na WhatsAppie. Początki były szczególnie trudne. Kończyliśmy korespondencję około drugiej w nocy, a o piątej rano przychodziła już kolejna. Wtedy prowadziliśmy wyścig z czasem, żeby coś osiągnąć w zakresie leczenia i miejsca na leczenie – twierdzi Magdalena Marczyńska. – Dziś czytamy różne publikacje i nawzajem je sobie przesyłamy, bierzemy pod uwagę oceny innych instytucji, czasem prosimy o stanowiska ekspertów, uwzględniamy wiele ekspertyz. Piszą do nas zarówno przedstawiciele towarzystw naukowych, organizacji pacjenckich, jak i samorządów zawodowych. Z tymi dokumentami też gremialnie się zapoznajemy i z reguły odpowiadamy na nie.

Co wolno wojewodzie…

A gdy na podstawie tej ogromnej bazy wiedzy Rada Medyczna sformułuje rekomendację… premier albo ją przyjmie, albo nie. Zgodnie z przepisami opinie rady nie są dla niego wiążące. Praktyka dowodzi, że ważniejsze dla szefa rządu i dla ministra zdrowia mogą być opinie płynące z zupełnie innego źródła. Jeszcze w sierpniu Adam Niedzielski w rozmowie z RMF FM twierdził, że lekarze doradzający premierowi Mateuszowi Morawieckiemu rekomendują rozważenie podania trzeciej dawki szczepionki „grupom najbardziej narażonym”. On sam nie był do tego przekonany. – Staram się wyważyć, ile w tym jest korzyści dla zdrowia publicznego, a ile dla koncernów farmaceutycznych – zapewniał minister zdrowia. Prof. Marczyńska dementowała wówczas słowa ministra, bo formalnie opinii rady na ten temat nie było. Ale zamieszanie mogło skłaniać do refleksji, że polityków kusi, by radę traktować instrumentalnie, nawet jako kozła ofiarnego w przypadku niepopularnych decyzji. Takie niebezpieczeństwo widzi Marek Chmaj: – Politycy lubią mieć wiele organów, które opiniują ich działania, bo dają im tzw. podkładkę konkretnych działań politycznych. W praktyce z tej „podkładki” korzystają tylko wtedy, kiedy jest im to na rękę. Poza tym w opinii prawnika rada stanowi przykład dublowania kompetencji innych ciał doradczych. Podobnego zdania jest Tomasz Imiela. – Już wcześniej pracowały osoby i instytucje, które mogą doradzać – krajowy konsultant ds. chorób zakaźnych, towarzystwa naukowe, Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Rozumiem jednak, że podczas pandemii premier i minister zdrowia, który nie jest lekarzem, chcieli korzystać z oglądu sytuacji dokonywanego przez szersze grono specjalistów, więc nie będę decyzji o powołaniu rady krytykować – powiedział w rozmowie z „Pulsem”.

Są jednak sytuacje, kiedy głos ekspertów w kwestiach medycznych kontrolują specjaliści, dla których dobro pacjenta nie jest najważniejsze. Nie da się ukryć, że decyzje rządowe dotyczące walki z pandemią były, są i będą niepopularne, zawsze bowiem znajdzie się ktoś przez nie dotknięty. Domeną polityki jest zaś walka o wyborcę. Dlatego zmagania z pandemią schodzą często na dalszy plan. Senator Stanisław Karczewski (lekarz) na początku tego roku przyznał, że rząd pozwolił na przyloty Polaków z Wielkiej Brytanii na święta, bo bał się hejtu. Tymczasem właśnie brytyjska odmiana koronawirusa przyczyniła się do śmiertelnego żniwa trzeciej fali. Wyciek maili ze skrzynki szefa Kancelarii Premiera Michała Dworczyka także pokazuje priorytety. W jednej z mailowych dyskusji dotyczącej obostrzeń brał udział ekspert marketingu politycznego, szef Centrum Analiz Strategicznych prof. Norbert Maliszewski, który radził w połowie grudnia: „Jak zamkniemy galerie, to przyznamy się do błędu, że otworzyliśmy 29 listopada”.

Pewnie dlatego na pytanie, czy członkowie Rady Medycznej są usatysfakcjonowani sposobem wcielania w życie ich rekomendacji, Magdalena Marczyńska odpowiada dyplomatycznie: – Podczas spotkań czujemy się wysłuchani, ale decyzje, czego dowodzi praktyka, nie zależą tylko od naszych rekomendacji.

Wydaje się jednak, że zwiększenie mocy decyzyjnej Rady Medycznej z ustrojowego punktu widzenia jest dziś niemożliwe. – Jeśli rada wydaje jasne zalecenia, a nie są one realizowane, jest to zastanawiające. Z drugiej strony trudno, by premier stosował się do każdej rady ekspertów, ostatecznie on ponosi polityczną odpowiedzialność. Gdyby Rada Medyczna też ją ponosiła, nie jestem pewien, czy jej członkowie chcieliby nadal piastować swoje stanowiska – ocenia Tomasz Imiela. – Jednak dobrze by było, żeby rekomendacje konsultowano z czynnikami politycznymi i brano pod uwagę. Jeśli zaś są publikowane, a rząd ich nie wciela w życie, rodzi się chaos.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum