6 lutego 2018

Moralne interpretacje prawa cz. 1

Etyka

Tadeusz Tołłoczko

Przez prawie 60 lat mojej lekarsko-chirurgicznej  pracy pacjenci wielokrotnie pytali mnie o zawodowe kwalifikacje i umiejętności, a nawet na podstawie rozmowy oceniali moje kompetencje moralne. Natomiast nie zdarzyło się, aby ktokolwiek (nawet prawnicy) pytał mnie o znajomość prawa. Do oceny moich kompetencji chirurgicznych i moralnych taka informacja chorym nie była potrzebna. Nie ma bowiem żadnej zależności między znajomością prawa a wynikami postępowania diagnostycznego i skutecznością terapii prowadzonej zgodnie z zasadami sztuki lekarskiej i deontologii. Dobra opinia moralna stanowiła wystarczającą gwarancję bezpieczeństwa prowadzonej terapii.

Znajomość prawa, tak jak znajomość zasad etycznych, wcale nie oznacza i nie warunkuje bycia człowiekiem prawym i postępującym etycznie, a nawet tylko przyzwoitym. Nasze codzienne życie zbyt dużo i zbyt często dostarcza nam tego przykładów. Osoba dobrze znająca prawo z łatwością potrafi przepisy omijać, manipulować nimi, fałszywie je interpretować, mataczyć, a także tzw. dziurawe prawo tworzyć. Umiejętność wykorzystywania takiego prawa cechuje „skutecznych” prawników.

Ponieważ z natury rzeczy twórcą prawa stanowionego jest władza, przeto związek prawa i polityki jest oczywisty. Niestety, zbyt często zarówno legislatorzy, jak i obywatele zapominają, że prawda i zasady moralne są niezależne od poglądów rządzących, a te z kolei bywają sprzeczne z prawdą, dobrem i lekarskim sumieniem. Stanowione prawo bywa narzędziem realizacji woli przywódców politycznych, nie odzwierciedla sumienia posłów głosujących za jego przyjęciem i tych, których ono dotyczy. Bywa też z tym sumieniem sprzeczne.

Starożytni Rzymianie mawiali: „Non veritas, sed auctoritas facit legem” („Nie prawda, lecz władza stanowi prawo”). Jednak „Ius est quod iustum est” („Prawem jest to, co jest prawe”), do czego nie zawsze stosują się legislatorzy. Prawa i dobro chorego to wartości wystarczająco uniwersalne, by uznawać je za dogmat niezależny od zmiennych norm prawa stanowionego, jakże często dostosowywanego do ideologicznych i politycznych wytycznych oraz potrzeb. Jeśli etyka przyjmuje polityczny wymiar, pamiętajmy, że aktualna pozostaje dewiza „Non omne lictitum honestum” („Nie wszystko, co dozwolone, jest godziwe”). Wszelkie próby podporządkowania etyki polityce zawsze potwierdzają tę zasadę.

Wiele niezgodności między prawem moralnym a stanowionym wynika z faktu, że łatwiej stanowić prawa niż dobrze rządzić. Prawo może być zarówno „prawe”, jak i „nieprawe”, ale i za „prawym prawem” przyczajona jest tendencyjna i upolityczniona interpretacja. Politycy i prawnicy osłonięci immunitetem, uzbrojeni w pieczątki i możliwość surowych represji, potrafiący prawo naginać, z łatwością uzyskać mogą formalną, choć nie moralną przewagę nad prostym lekarskim tokiem myślenia i głosem lekarskiego sumienia. I tu pojawia się niezwykłe zagrożenie, które C.K. Norwid demaskował jako: „Mądrość kłamstwa, kłamstwo wiedzy, formalizm prawdy, wewnętrzną bezistotność”.

Zastanawiałem się, czy moje rozumowanie jest tendencyjnie odbiegające od rzeczywistości. Potwierdzenie słuszności moich tez odnalazłem w XVIII-wiecznym spostrzeżeniu Stanisława Staszica: „Prawo zamienili w czczą formalność, która tylko wtenczas ważną była, kiedy prawo ich dumie, łakomstwu i złości służyło”. Jednak „lekarz działać ma w systemie poza politycznym, a więc być poza wszelkimi ideologicznymi przesłankami, teoriami prawnymi i systemem politycznym”.

Czytając ten tekst zauważyłem, że na jego konstrukcję miała widoczny wpływ metodyka przygotowania wykładów z chirurgii, bo mówię o chorobach i niepożądanych zdarzeniach do ludzi zdrowych, wolnych od tych zagrożeń. Poza tym więcej jest ludzi zdrowych niż dotkniętych chorobami. Dlatego tutaj poruszyłem tylko negatywne aspekty problemu styku moralności i prawa. Pozytywne są powszechnie znane, bo często przedstawiane. Są też doceniane.

Wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia z organizacją życia społecznego i hierarchią, musi istnieć prawo wszechstronnie regulujące proces rozwoju i warunki pracy, a więc określające prawa gwarantujące postęp. Nie może jednak narzucać rozwiązań zbyt szczegółowych. Istnieje bowiem zbyt wiele odmiennych parametrów, których charakter i natężenie zmienia się w codziennej rzeczywistości, mogących mieć wpływ na kształt ostatecznej formy przepisów, by można je było przewidzieć i ująć w postaci paragrafu.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum