27 listopada 2012

Od paternalizmu przez partnerstwo, formalizm do klientelizmu cz. 12

Tadeusz Tołłoczko

Etos lekarski jako wartość relatywna
W publicznej jednostce ochrony zdrowia chory jest obywatelem żądającym, bo mającym prawnie zapewnianą bezpłatną pomoc. W prywatnej placówce jest natomiast tylko klientem, który za skalkulowaną z zyskiem kwotę może kupić sobie zapewniającą zdrowie lub życie usługę lekarską.
W starożytności Horacy taki układ określił jako „virtus post nummos” – najpierw pieniądze, a potem cnota – co anegdotycznie przetłumaczyć można jako: pieniądz ważniejszy od cnoty.
Współcześnie to, co niegdyś pacjent otrzymywał w wyniku lekarskiego etosu, zamożny chory może sobie kupić, łącznie z wszelkimi zobowiązaniami i powinnościami lekarskimi oraz uprzejmością zespołu, uzyskując dodatkowo podziękowania za skorzystanie z usług zakładu.
Rodzi się więc pytanie, czy w miarę klientelizacji stosunków międzyludzkich i dominacji praw rynku w ogóle będzie potrzebne lekarskie poświęcenie? Bo w układzie klient – sprzedawca chory traktowany jest nie jako współobywatel, bliźni, lecz jako klient, a poświęcenie musi być i opłacone, i opłacalne.
Wraz ze wzrostem zamożności społeczeństwa zapotrzebowanie na atrybuty lekarskiego etosu, takie jak poświęcenie, będzie więc stopniowo maleć. Odwrotny proces wystąpi w przypadku ubożenia społeczeństwa lub finansowego rozwarstwienia.
Etos lekarski potrzebny będzie nadal i w coraz większym stopniu tylko ubogiej i ubożejącej części społeczeństwa. Dla bogatej, która wysoko kwalifikowaną i o wysokim standardzie usługę i obsługę może sobie zagwarantować, etos lekarski stanie się bezużyteczną, nudną, a nawet śmieszną reminiscencją dawnych lat.
Dla zamożnych chorych rynkowy system ochrony zdrowia jest układem pożądanym, bowiem nie będą musieli czekać w kolejkach, bo stać ich na kupno świadczeń w nowocześnie wyposażonym i zorganizowanym szpitalu oraz korzystanie z wysokospecjalistycznej opieki lekarskiej w komfortowych warunkach.
Pamiętajmy, że organizacja ochrony zdrowia dla bogatych nie jest żadnym intelektualnym ani organizacyjnym wyczynem. Szejkanaty arabskie nie mają problemów z organizacją opieki zdrowotnej. Nie ma tam aż tylu zakładów i profesorów od organizacji ochrony zdrowia. Nie ma politycznych kłótni dotyczących tego zagadnienia, a i tematyka konferencji etycznych dotyczy zgoła innych zagadnień. Z pewnością organizatorom ochrony zdrowia w tych krajach nieznane jest pojęcie limitów w podstawowej opiece zdrowotnej.
Powszechnie dostępny i wydolny rynkowy system opieki zdrowotnej może sprawnie funkcjonować wyłącznie w przypadku zamożności całego społeczeństwa albo, gdy społeczeństwo zgodzi się na realizację zasady „solidarności w zdrowiu”. Hasło to wydaje się wszak być tylko przedwyborczym propagandowym chwytem, stwarzającym naiwnemu i ubogiemu plebsowi jedyną nadzieję na dobrą opiekę zdrowotną.
Jednak wobec narastającego u nas ekonomicznego rozwarstwienia społecznego sukces rynkowego systemu ochrony zdrowia będzie odwrotnie proporcjonalny do liczebności grupy majątkowo upośledzonej. Ze względu na rosnące zadłużenie państwa i deficyt budżetowy mało prawdopodobne jest, aby liczba „samoniewystarczalnych” w zakresie dbałości o swoje zdrowie obywateli się zmniejszała.
Gospodarka rynkowa niewątpliwie generuje postęp, ale uniezależniony od uwarunkowań moralnych. Generuje postęp, ale bez dbałości o moralność, a przez to zaburza deontologiczne uwarunkowania dotychczasowego układu lekarz – chory, kreując nowe zasady moralne, uniezależnione od pojęcia „solidarności w zdrowiu” i poczucia sprawiedliwości. Sprawiedliwość w zdrowiu oznacza jednakową szansę bycia zdrowym i wyleczenia, gdy jest się chorym. Jednak pod pojęciem sprawiedliwości co innego rozumie władza, a co innego lud, co innego – ludzie bogaci, a co innego – biedni.
W przypadku niezamożności całego społeczeństwa i braku „solidarności w zdrowiu” obowiązywać będzie zupełnie odmienny format moralny, bowiem lekarz starać się będzie za wszelką cenę spełniać zarówno wszystkie życzenia swego pacjenta, jak i obowiązki pracownika rynkowo usytuowanego zakładu. Jedyną możliwością wywiązania się z tych dwóch sprzecznych ze sobą zobowiązań jest zajęcie tzw. stanowiska neutralnego, bez rozważania aspektów moralnych własnego działania, które mogłyby być niezgodne zarówno z własnym systemem wartości wyznawanym przez lekarza oraz jego sumieniem, jak i interesem instytucji, której jest pracownikiem.
A pieniądz rządzi w sposób bezwzględny, bez najmniejszych przejawów „moralnych słabości”, bowiem ostatecznym i dominującym kryterium kariery i sukcesu pozostaje najczęściej wyłącznie zysk.

Archiwum