9 kwietnia 2018

Kapelusz

Był dla mnie symbolem dorosłości. Po zdaniu matury otrzymałem dokument, na którym dużymi literami było napisane „Świadectwo dojrzałości”, i poczułem się dorosły. Aby tę dorosłość wyeksponować, założyłem na głowę kapelusz ojca i ruszyłem na popołudniowy spacer w pobliżu miejsca mojego zamieszkania, tzn. ul. Rozbrat, Myśliwiecką i Wrońskiego. Liczyłem na to, że kogoś znajomego spotkam i będę mógł uchylić kapelusza, podkreślając swoją męskość i dojrzałość. Pech chciał, że nie tylko nie spotkałem nikogo znajomego, ale
w ogóle żadnego przechodnia.

Rozczarowany wróciłem do domu, gdzie w dalszym ciągu traktowano mnie jak dziecko. Kapelusz pojawiał się jednak w różnych okolicznościach mego życia, np. kiedy oglądałem znakomitą sztukę „Kapelusz pełen deszczu”, wystawioną w Sali Kongresowej przez Teatr Wybrzeże, w reżyserii Edmunda Fettinga, z nim i Zbyszkiem Cybulskim w głównych rolach. Niestety, nie wypadało mi siedzieć na sali podczas spektaklu w kapeluszu.

Niewiele czasu minęło od wystawienia „Kapelusza w deszczu”, a na zasadzie przeciwieństwa Tadeusz Ross zaśpiewał swoją piosenkę „Słońce w kapeluszu”. W dodatku w pięknym kapeluszu wystąpił Frank Sinatra w piosence „On the Sunny Side of the Street”.

Po tych incydentach już nigdy nie założyłem kapelusza. 

Jerzy Borowicz

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum