14 lutego 2003

O Monice Żeromskiej

W lutym 2002 roku zmarła Monika Żeromska, córka Stefana Żeromskiego i jego drugiej żony, Anny. Mieszkała w Warszawie, na Żoliborzu, gdzie odwiedzało ją wielu znanych ludzi – pisarzy, poetów, malarzy. Dedykowali jej swoje utwory skamandryci, jak również poeci współcześni. Ostatnio ukazał się na rynku księgarskim tom Tadeusza Różewicza pt. „Nożyk profesora” – swój wiersz „Świt, dzień i noc z czerwoną różą” poeta dedykował właśnie Monice Żeromskiej.

W kończyła Akademię Sztuk Pięknych. Malowanie pejzaży i portretów przez całe życie było jej pasją. Przez wiele lat zajmowała się pisaniem pamiętników – w 1993 roku wydała je w książce pt. „Wspomnienia”. Rok później ukazał się drugi tom
– „Wspomnień ciąg dalszy”. Oddała
w nich wiernie dwudziestolecie międzywojenne, własne przeżycia w czasie walk o stolicę w 1939 roku i cały okres okupacji niemieckiej. Ja również ten smutny okres, łącznie z Powstaniem, przeżyłam w Warszawie, więc z tym większym zainteresowaniem czytałam relacje Moniki, naocznego świadka. Są one zgodne z faktami, prawdziwe
i szczere. Z kart książki wyłania się osoba wrażliwa, z pietyzmem pielęgnująca wspomnienia szczęśliwych lat z ojcem i wszystkich faktów z nim związanych. Kilkanaście fotografii rodzinnych wzbogaca te wspomnienia.
W pamiętnikach nie ma wzmianki o pierwszej żonie pisarza, Oktawii, autorka nadmienia tylko o zmarłym synu pisarza, którego fotografia stała na biurku ojca. W czasach mojej młodości wiele książek Żeromskiego było lekturą podstawową. Szkolne przedstawienia „Siłaczki” czy „Uciekła mi przepióreczka” wzruszały i cieszyły się ogromnym powodzeniem. Postać Żeromskiego jako człowieka zbladła, kiedy związał się
z Anną i zmienił wiarę. Jego druga żona nie cieszyła się sympatią. Dla mnie prawdziwą żoną, wspaniałym człowiekiem i wprost świetlaną postacią pozostała Oktawia. Miała trudne życie
z chorym na gruźlicę mężem. Znosiła w cichości ducha jego zmienne nastroje, leczyła go, była troskliwa i niezmordowana. W Rapperswilu przyjęła za niego pracę kustosza w Muzeum Polskim, bo miał ciężki nawrót choroby. Potem w Nałęczowie stworzyła dogodne warunki do twórczej pracy pisarza, biorąc na swoje barki prowadzenie pensjonatu, domu i wychowanie dzieci. Wyjazd Żeromskiego do Włoch i jego romans z Anną stał się dla Oktawii dramatem, a dla ich szesnastoletniego syna, który kochał ojca i czcił jak boga – ruiną młodocianych ideałów i załamaniem nerwowym. W książce Krystyny Jabłońskiej pt. „Oktawia” zawarta jest obszerna korespondencja z tamtego okresu pisarza z żoną. Listy Oktawii są przeraźliwie smutne, jest zawiedziona w swojej miłości i głęboko zraniona. Wypomina mężowi cierpienie Adasia i oskarża go, że przyczynił się do przedwczesnej śmierci syna. Dla Żeromskiego najważniejsze było wtedy uzyskanie jej zgody na rozwód, której nigdy mu nie dała. Pełna rozpaczy po śmierci syna, umartwiała się, pracując ponad siły, a noce spędzając na twardej ławie, z plecakiem harcerskim Adasia pod głową. Umarła w Nałęczowie i tam, w grobie matki i ojczyma, została pochowana. Ilekroć jestem w Nałęczowie, chodzę na grób Adasia, w kapliczce przy dworku Żeromskiego, i na grób Oktawii, dumając nad smutnym życiem żony wielkiego pisarza.
Monika nie ponosiła winy za los Oktawii. Była ostatnim ogniwem łączącym wspomnienie z pisarzem. Miałam dla niej przyjazne uczucia. Ciekawa byłam, jaka jest, jak wygląda, więc poszłam do księgarni Czytelnika na Wiejskiej, gdzie podpisywała swoje książki. Zobaczyłam przystojną, starszą panią o bujnych, siwych włosach, ciemnych oczach i pięknych, wypielęgnowanych dłoniach. Kiedy podeszłam do stolika, zapytała mnie o nazwisko i natychmiast skojarzyła nazwisko lekarza (mego Męża), który leczył jej matkę Annę. Wyprowadziła mnie na zaplecze księgarni, gdzie miło i interesująco gawędziłyśmy o książkach, pisarzach i na bardziej osobiste tematy, o moich dzieciach. Dziwiła się, że znam dobrze dzieła jej ojca, który obecnie chyba nie jest lubiany i czytany przez młodzież.
W roku 1995 napisała jeszcze jedną książkę – „Wspomnienia i podróże”, w której przybliżyła nam pejzaże i zabytki Grecji i Włoch. Przedstawiła w niej również ludzi, których poznała i z którymi nawiązała trwałe przyjaźnie. Z tej właśnie książki pochodzą wybrane tutaj zdjęcia.

Anna BIEŻAŃSKA

Archiwum