28 sierpnia 2015

Polska pomoc w Katmandu

Małgorzata Skarbek

Agnieszka Góralska jest jedną z pięciorga polskich lekarzy, którzy już w pierwszych dniach maja br. dotarli do Katmandu, stolicy Nepalu dotkniętego tragicznym trzęsieniem ziemi. Miało miejsce 25 kwietnia i było najsilniejsze od 81 lat w tym rejonie (7,9 stopnia w skali Richtera). Zginęło w nim ponad 7 tys. osób, około 14 tys. zostało rannych, wiele w górzystych, trudno dostępnych wioskach.
Inicjatorem wyjazdu był Ashish Lohani, lekarz Nepalczyk pracujący w Polsce, wraz z Fundacją Pomocy Humanitarnej „Redemptoris Missio” z Poznania. Grupa zabrała ze sobą otrzymane od darczyńców leki, drobny sprzęt oraz przenośny respirator, który podarowano szpitalowi w stolicy Nepalu.
– W Katmandu zastaliśmy ekipy ratunkowe z wielu krajów, które przyleciały z pomocą i organizowały polowe szpitale – mówi Agnieszka Góralska. – Ale były to duże ekipy, działające głównie w stolicy i w miastach, do których mogły dojechać. Natomiast my, dzięki temu, że pracowaliśmy w małych grupkach i byliśmy z Ashishem, znającym specyfikę kraju, mogliśmy dotrzeć do małych wiosek wysoko w górach. Do niektórych musieliśmy dojść pieszo, bo są tak położone, że w ogóle nie ma do nich dojazdu albo drogi zostały zasypane. Marsz z ciężkim plecakiem wypełnionym lekarstwami nie był łatwy.

Ale na miejscu okazywali się ogromnie potrzebni. Zwykle byli pierwszymi ratownikami, którzy dotarli do tych miejscowości. W jednej na wieść o przyjściu lekarzy zebrało się około 120 osób potrzebujących pomocy. Część stanowili ranni, którzy ucierpieli w trzęsieniu ziemi. Było jednak dużo ludzi, w tym dzieci, potrzebujących pomocy lekarskiej z powodu chorób internistycznych, głównie infekcji.
O ile Katmandu jest dużym, cywilizowanym miastem, z uniwersytetami, szpitalami i wszelkimi udogodnieniami, o tyle w licznych wsiach i osadach górskich żyje się w bardzo prymitywnych warunkach. W dodatku trzęsienie ziemi zniszczyło marne domy, odcięło dostęp do pitnej wody, a niska temperatura nocą i padające deszcze pogłębiały kryzys. Mieszkańcy tych wiosek nie byli w stanie samodzielnie dotrzeć do polowych szpitali w dolinach. Większość zresztą nigdy nie opuszcza swoich rodzinnych stron.
Ekipa „Redemptoris Missio” przeżyła w Nepalu powtórne trzęsienie ziemi. Było to dla niej straszne przeżycie, budzące panikę. Agnieszka Góralska i druga lekarka, Katarzyna Kowalik, były akurat w domu rodzinnym Ashisha.
– Nagle podłoga i sufit, a także skalne ściany za oknem zaczęły falować. W sekundę zrozumiałyśmy, że to trzęsienie ziemi – wspomina dr Agnieszka. – Po drgających schodach wyskoczyłyśmy na ulicę, chodnik też się trząsł, nawet mocniej niż podłoga. Objęłyśmy się na chodniku, płakałyśmy i śmiałyśmy się z przerażenia. Później zreflektowałam się, że działałam absolutnie odruchowo, powodowana niemal zwierzęcym strachem.
Razem z innymi lekarzami i mieszkańcami okolicznych domów pobiegły do ogródka, gdzie nie było zabudowań. Wstrząsy się powtarzały, tego dnia i przez kilka następnych. Do powrotu do Polski lekarze już nie spali w domu, tylko w namiotach. W kraju długo odreagowywali tamten stres.
– Zauważyłam, że władze Nepalu bardzo szybko wyciągnęły wnioski z pierwszego trzęsienia, które było ogromnym zaskoczeniem – mówi dr Góralska. – W kilkanaście minut po ustaniu drugiego trzęsienia w szpitalu w Katmandu pojawił się cały personel medyczny, a na ogromnym placu przed budynkiem gromadzili się ranni.
Wyjazd do Nepalu był dla piątki lekarzy niezwykłym przeżyciem i cennym doświadczeniem.

Agnieszka Góralska – lekarz, ratownik medyczny, doktorantka Kliniki Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka WUM, członkini Polskiego Towarzystwa Medycyny i Ratownictwa Górskiego.

Archiwum