15 grudnia 2005

Listy

Za wąskie recepty

W mediach coraz częściej pojawia się temat za wąskich recept. Problem poważny, bezpośrednio dotykający chorych, którzy nie mogą wykupić zalecanych leków po cenie refundowanej. Kto jest za to odpowiedzialny?
Można zaryzykować twierdzenie, że cały problem sprowadza się do złej woli pracowników aptek, ktorzy „na złość pacjentom” kwestionują nieprzepisowe rozmiary recept. Ale czy aby na pewno jest to zła wola aptekarzy? Każdy, kto ma choć trochę oleju w głowie, szybko dojdzie do wniosku, że nie ma tu ani krzty złej woli. Aptekarz nie może przyjąć niewymiarowej recepty, gdyż rozlicza się z NFZ, który za nią nie zapłaci. W końcu chodzi tutaj o duże pieniądze – a gdy idzie o pieniądze, nie ma miejsca na sentymenty. Apteka musi dokładnie przestrzegać wymiarów przyjmowanych recept; inaczej działałaby na swoją szkodę. NFZ jest instytucją nieubłaganą (a z pewnością nie jest instytucją charytatywną). Trudno więc winić aptekarzy – ale gros (skądinąd zrozumiałego) niezadowolenia pacjentów odbija się właśnie na nich.
Skoro to nie aptekarze są winni zamieszania na rynku, to może lekarze? Według mediów, nie potrafią oni czytać prostych instrukcji (opis drukowania recept z Internetu) i posługiwać się prostymi narzędziami (nożyczki). O lekarzach można mówić wiele, wyciągać wszelkie afery i niedopatrzenia, piętnować
błędy. Owszem, lekarz może wycinać recepty niedokładnie. Ale – na Boga – lekarz ma leczyć ludzi i poświęcać swój czas pacjentom, a nie pracy czysto biurowej. Drukowanie recept z Internetu powinno być jedynie udogodnieniem, a nie przymusem.
Uważam, że problem „za wąskich recept” tkwi
w samym systemie – i tu trzeba szukać rozwiązania. Wystarczy tak zmodyfikować program do wydruku, by wyeliminować problem marginesów oraz umożliwić lekarzom darmowe pobieranie gotowych bloczków recept. Rozwiązania proste,
a zarazem skuteczne. I właśnie o wprowadzenie tych dwóch małych udogodnień apeluję do ministra zdrowia.

Piotr Sławiński

Ad vocem
Rozporządzenie ministra zdrowia z 28 września 2004 r. (obowiązujące od 1 października 2004 r.) rzeczywiście określa dokładnie wymiary recepty refundowanej: długość od 203 mm do 211 mm, szerokość od 98 mm do 103 mm. Skoro przepisy prawne wyznaczają tak szczegółowo wymiary recepty, to nie można mieć pretensji ani do NFZ, ani do aptekarzy, że je egzekwują. Rzeczywiście, wszystko wygląda na totalną paranoję. Pacjenci odchodzą z kwitkiem od okienka w aptece, a w mediach huczy.
Kiedy wprowadzano system recept „refundowanych”, planowano jednocześnie ich segregację i zbiorcze szacowanie przez wynajętą firmę zewnętrzną (tak jest w niektórych krajach UE). Używa się do tego wysoko wydajnych maszyn, „przerabiających” tysiące recept na sekundę – a do tego recepty muszą mieć ściśle określone wymiary. Ostatecznie nic z tego (na razie) nie wyszło, zaś ograniczenie rozmiarów recept pozostało. Są pewne podstawy do podejrzeń, że za tym wszystkim kryły się motywy typu „zestawy głośnomówiące lub czasopisma”. Nie ma na to jednak wystarczających dowodów, więc nie będę kontynuował tego wątku
Bloczki recept numerowanych można kupić w punktach dystrybucji za 1,69 zł za 100 sztuk, co nie jest chyba ceną wygórowaną (czyste bloczki recept w sklepach z drukami były w poprzednich latach nieco droższe). Oczywiście można dyskutować, czy nie powinny być rozprowadzane nieodpłatnie, ale to chyba nie przejdzie. Lekarze seniorzy mogą pobierać numerowane bloczki w OIL (nieodpłatnie). Drukowanie recept z Internetu jest (na terenie mazowieckiego NFZ) udogodnieniem, a nie przymusem – dzięki temu lekarz nie musi jechać po bloczki, może sobie wydrukować recepty z Internetu. Musi tylko zadeklarować wielkość wydruku na 100% (na ogół wydruk ustawiony jest na ok. 95%, żeby była tolerancja marginesów). Wszystko jest dokładnie opisane na stronach NFZ. Jeśli lekarz wydrukuje recepty bez przeprogramowania drukarki, będzie miał trzy recepty po 95 mm, czyli nieprzepisowe. Na pewno jedno z pierwszych rozporządzeń nowego ministra zdrowia powinno znieść limity rozmiaru recept (i to znieść całkowicie, a nie poszerzyć zakres tolerancji wymiarów). Uzyskałem już od nowego wiceministra Jarosława Pinkasa informację, że ma to na względzie. Miejmy nadzieję, że dalsze posunięcia MZ doprowadzą do zmniejszenia obciążeń biurokratycznych środowiska lekarskiego, tak aby lekarz rzeczywiście mógł zająć się swoją pracą, a nie „urzędoleniem”. Pozostaje obawa, czy aby nie zwycięży wszechwładna machina urzędnicza.
Tak więc wszystko wskazuje na to, że nie jest to wina systemu, lecz pewne perturbacje związane z uszczelnianiem zasad refundacji leków, co w ostatecznym rozrachunku – pacjentom, lekarzom, podatnikom – powinno przynieść wymierne korzyści.

Konrad Pszczołowski

Podziękowanie

11 listopada 2005 r., po wielu miesiącach zmagania się z nieuleczalną chorobą, odszedł na zawsze mój ukochany Ojciec – Jerzy Jan DZIUBIŃSKI.
W okresie tym dane mi było poznać z pozycji rodziny chorego głębokie zaangażowanie i życzliwość Kolegów lekarzy, pań pielęgniarek oraz personelu pomocniczego publicznych zakładów opieki zdrowotnej.
W imieniu rodziny i moim własnym pragnę podziękować dr Krystynie Żelazowskiej z Przychodni Rejonowej przy ul. Malczewskiego 47a, dr Joannie Sawczuk oraz personelowi oddziału dziennego Instytutu Hematologii.
Dziękujemy doc. Edwardowi Frankowi, dr. Mariuszowi Janczarskiemu i dr. Karolinie Bujalskiej z Kliniki Hematologii i Endokrynologii Szpitala MSWiA.
Szczególne podziękowania kierujemy do pracowników Oddziału Chorób Wewnętrznych Szpitala Sióstr Elżbietanek przy ul. Goszczyńskiego 1: ordynatora dr. Andrzeja Marciniaka, dr. Dariusza Drzazgowskiego, lekarzy dyżurnych, pań pielęgniarek i pań salowych.
Ich życzliwość i oddanie nabierają szczególnego wymiaru ze względu na trudne warunki, w jakich wykonują swoje zadania.

Krzysztof Dziubiński

Konieczny interferon

Zwracam się z gorącą prośbą o wsparcie mojego leczenia interferonem „Rebif”. Od 1999 r. jestem na rencie, ponieważ choruję na stwardnienie rozsiane. Wcześniej, przez ponad 10 lat byłam lekarzem w warszawskich szpitalach
– Bródnowskim i Kolejowym. Niestety, moja choroba nadal postępuje. Jedyną możliwością jej powstrzymania, którą zalecają lekarze, jest leczenie interferonem.

Leczę się w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Ze względu na mój wiek – mam 44 lata – nie objęto mnie programem finansowanym przez Narodowy Fundusz Zdrowia.
W tej rozpaczliwej sytuacji rozpoczęłam leczenie interferonem z własnych środków oraz zbiórek charytatywnych. Miesięczna porcja lekarstwa kosztuje 2600-2900 zł. Powinnam ją stosować przynajmniej przez
2 lata. Po pięciu miesiącach leczenia odczuwam lekką poprawę, dlatego chciałabym kontynuować kurację. Przy mojej rencie – 1130 zł – muszę szukać dodatkowego wsparcia finansowego.

Jedną z form pomocy mogłoby być przekazanie środków na moje subkonto:
nr 27 1240 1066 1111 0010 0015 2207 w Polskim Towarzystwie Stwardnienia Rozsianego. Inną – przekazanie środków na moje konto osobiste w PKO BP: nr 55 1020 1097 0000 7702 0048 8411.

Zobowiązuję się potwierdzić fakturami zużycie zapomogi na zakup interferonu.

Magdalena
Szmauz-Dybko

Adres do korespondencji:
05-077 Stara Miłosna,
ul. Diamentowa 1 m. 27;
tel. 773-25-70.

Archiwum