19 grudnia 2018

Lektury

Kępiński – reaktywacja

Kim był Antoni Kępiński dla pacjentów i kim stał się po śmierci dla polskiej psychiatrii? Na to niełatwe pytanie próbuje odpowiedzieć, kreśląc portret nietuzinkowego lekarza, krakowska dziennikarka i autorka książek Krystyna Rożnowska. Jej opowieść ma jednak wymiar uniwersalny, jak uniwersalne są monografie Kępińskiego o schizofrenii, depresji i innych zaburzeniach włączone do kanonu literatury popularnonaukowej. Był to zresztą zarzut, jaki nieraz słyszał w swoim środowisku – że jego styl mierzenia się z psychiatrią jest zbyt lekki i nie dość naukowy. A stosunek do chorych? Podwładnych w klinice? Czy szerzej: jaki był stosunek Kępińskiego do całej medycyny? Też przecież nie zawsze naukowy, ale po prostu ludzki.

Książka nie jest tradycyjną biografią, składa się z trzech części: barwnego życiorysu bohatera, opinii o jego pracy, które autorka pozyskała od różnych osób, oraz ciekawej przedmowy napisanej przez znanego psychiatrę prof. Bogdana de Barbaro.

Ten redakcyjny zabieg pozwala czytelnikom nie tylko prześledzić zawodową karierę Antoniego Kępińskiego, ale też wyrobić sobie zdanie na temat wartości jego dzieł, które wciąż cieszą się w Polsce sporą popularnością.

Czy zasługuje na tak duże uznanie? Niektórzy rozmówcy Krystyny Rożnowskiej mówią wprost, że nie wszystkie jego poglądy na schizofrenię były trafione i nie wszystkie prognozy się spełniły. To, co wyszło spod ręki Kępińskiego (z uwagi na jego osobiste doświadczenia, choćby przeżytą psychozę, o której pisze się w tej książce chyba po raz pierwszy tak otwarcie), czyta się lekko i doskonale, ale nie każda jego obserwacja wydaje się właściwa na tle współczesnej wiedzy o zaburzeniach psychicznych. Cytowany przez Rożnowską prof. Jerzy Aleksandrowicz otwarcie powie, że niewiele z tego, co przekazywał Kępiński, pozostało we współczesnej praktyce psychiatrycznej. Choć nie ma w tym winy wszechstronnego lekarza – jego idee przegrały raczej z zasadami rynkowymi wprowadzonymi po jego śmierci do ochrony zdrowia, a nie z humanistycznymi podstawami dostrzegania człowieka w każdym chorym psychicznie.

Antoni Kępiński uważał, że wszystko co wartościowe zostanie dostrzeżone i obroni się samo. Jego portret przedstawiony w tej biografii również. To jedna z lepszych książek o wielkich polskich lekarzach, którą ostatnio czytałem. 

KOD ŚMIERCI

Andrzej Należyty to dyrektor Instytutu Chorób Zakaźnych i Tropikalnych. Dr Mrówka – archeolog. Szef szpitala, były minister zdrowia, to Jan Wykidajło, a patomorfolog – Jerzy Zimny. Jak zatem może się nazywać dziennikarz, tropiciel naukowych zagadek kryminalnych? Oczywiście: Robert Mądrala!

Galeria pełnokrwistych postaci z powieści „Kod śmierci” Zbigniewa Wojtasińskiego ma nawet nazwiska dobrane nieprzypadkowo. Bo choć książka jest literacką fikcją, którą krytycy zaliczyliby do gatunku medycznego thrillera, jej fabuła od początku pozostaje na wskroś racjonalna, a bohaterowie niewiele różnią się od naszych sąsiadów, przełożonych i kolegów z pracy. Choć nie sądzę, aby akurat czytelnicy „Pulsu” mogli być wplątani w międzynarodowy spisek i utajnione badania nad bronią biologiczną nowej generacji.

Nieprzypadkowy okazał się również moment debiutu „Kodu śmierci” na rynku: dokładnie kiedy Sejm debatował nad absurdalnym projektem zniesienia obowiązkowych szczepień. To jeszcze jeden kamyczek do ogródka wątpiących, czy możemy czuć się we współczesnym świecie bezpieczni, jeśli chodzi o eksperymenty z zarazkami, i na tyle pewni swojej przewagi nad drobnoustrojami, by dezawuować wartość szczepionek.

Zbigniew Wojtasiński, znany także z łamów „Pulsu” bardzo wiarygodny i rzetelny dziennikarz medyczny, zabiera czytelnika do pilnie strzeżonych laboratoriów, na oddziały chorób zakaźnych, do instytutów, gdzie nauka przybiera złowrogi odcień eksperymentów genetycznej modyfikacji zarazków. Nie urojonych, ale wielce prawdziwych lub co najmniej prawdopodobnych. Ta mroczna historia, osadzona w realiach współczesnej Polski, zawiera również wiele ciekawostek i faktów naukowych, bo autor nie byłby sobą, gdyby nie wykorzystał okazji do popularyzacji nauki, w tym wypadku mikrobiologii, patologii, genetyki i wirusologii. Podążając więc śladami redaktora Roberta Mądrali, można się sporo nie tylko o broni biologicznej, ale też o samych zarazkach dowiedzieć. Oczywiście poza poznaniem rozwiązania najważniejszej zagadki, które kryje się za misterną intrygą. 

Paweł Walewski

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum