28 marca 2015

Szczepionka na wybory

Paweł Walewski

Podczas brawurowego wystąpienia rozpoczynającego kampanię wyborczą Andrzej Duda – kandydat Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta RP, zganił ministra zdrowia i Bronisława Komorowskiego za brak zainteresowania reformowaniem systemu lecznictwa. Wezwani do tablicy nie stawili się na konferencji PiS poświęconej ochronie zdrowia, co zdemaskował publicznie kandydat Duda. Nie wiem, co dałaby taka obecność i jaką naukę wyciągnąłby z niej sam mówca. Wysłuchiwanie ekspertów wieszczących krach opieki medycznej niewiele wnosi, jeśli w ślad za diagnozą nie idą konkretne propozycje lub idą takie, o których od początku wiadomo, że nie da się ich wprowadzić w życie.
Podczas obecnej kampanii wyborczej nie zabraknie pewnie wątków związanych z ochroną zdrowia. Jakkolwiek temat ten wydaje się właściwszy na czas wyborów parlamentarnych, nasza klasa polityczna uwielbia zajmować się służbą zdrowia, gdy może to robić na pokaz. Partie wystawiające kandydatów w wyścigu prezydenckim nie zrezygnują więc z okazji wypunktowania słabości lecznictwa, bo to łatwe i nie trzeba się bawić w konkrety. A że prezydent nie ma szczególnych uprawnień do przeprowadzania reform – może jedynie coś sugerować, wypytywać rząd lub zgłaszać własne projekty ustaw – nikt tak naprawdę nie oczekuje, aby był kreatorem polityki zdrowotnej. Podczas upływającej kadencji prezydenta Komorowskiego, ale także wcześniej, gdy funkcję tę sprawował Lech Kaczyński, odbywały się w Belwederze narady na temat zmian w systemie, mające głównie wymiar propagandowy. O ich rezultatach nikt już dziś nie pamięta, a uczestnicy tamtych spotkań nadal figurują na listach obecności rozmaitych konferencji, jakby czas stanął w miejscu (a reformy zatrzymały się wraz z nim). Tu zresztą nie o reformy powinno chodzić, bo mieliśmy ich w przeszłości aż nadto, ale o decyzje spinające system opieki zdrowotnej w całość i o jego usprawnienie.
Dlatego na czas obecnej kampanii wyborczej pora się uodpornić szczepionką zdrowego rozsądku. Ani Andrzej Duda, ani Magdalena Ogórek, ani inny kandydat niczego nie „uzdrowią” ani nie zreformują, bo to zadanie ministra, który nadzoruje pracę tego resortu. Kampanijne wodolejstwo i obietnice są niewiele warte, a być może nawet szkodliwe, gdyż podważają zaufanie pacjentów, na czym zazwyczaj tracą oni sami i personel, który się nimi zajmuje. Zresztą łatwo rozdawać recepty, kiedy nie ma się na nic wpływu, czego najlepszym dowodem jest działalność Bartosza Arłukowicza: najpierw w opozycji, gdzie krytykował i roztaczał przed publicznością wspaniałe wizje naprawy systemu, a następnie w rządzie, gdzie nie idzie mu już tak łatwo.
Nie pamiętam kampanii wyborczej, podczas której debata o sprawach związanych ze służbą zdrowia nie byłaby stekiem bzdur, z których nikt nigdy nie został rozliczony. Może dlatego tak łatwo urządza się te igrzyska?

Autor jest publicystą „Polityki”.

Archiwum