17 sierpnia 2011

Zaproszenie do Marii Skłodowskiej-Curie

Jolanta Zaręba-Wronkowska

Wiele już napisano o najwybitniejszej Polce i największej uczonej świata, odbyły się niezliczone kongresy, dyskusje, a jednak powszechna wiedza pozostawia wiele do życzenia. Źle, że tak mało w nas dumy, nie umiemy należycie szczycić się „wielkimi z naszej ulicy”. Trwa rok Marii Skłodowskiej-Curie. Dlaczego właśnie 2011? Większość osób nie kojarzy faktu sprzed 100 lat. To w 1911 r. wielka Maria otrzymała drugą Nagrodę Nobla. Od pięciu lat wdowa po Piotrze, sama udała się do Sztokholmu, na zaproszenia króla. Wokół niej był skandal. Ośmieliła się bowiem, jako prawdziwa kobieta, kochać po raz drugi, a podmiotem tego uczucia okazał się człowiek żonaty, jej współpracownik, notabene też przyszły noblista, Paweł Langevin. Nagłówki paryskich gazet atakowały uczoną epitetami bardzo brutalnymi, wytykano jej rozwiązłość cudzoziemki, insynuowano też, że jest Żydówką (drugie imię Salomea). Cnotliwy i wysoce moralny Paryż znalazł ofiarę. To było wtedy. Czas ma to do siebie, że nieuchronnie płynie i pozwala mijać nawet najgorszym faktom.
Po Marii została niewzruszalna chwała. Trzeba tylko pilnować, aby nie zawłaszczono polskości uczonej, aby nie została jedynie panią Curie.
Jak uczcić ten jubileuszowy rok Marii Skłodowskiej-Curie? Oczywiście należy uczestniczyć w przedsięwzięciach organizowanych przez towarzystwa naukowe, fundacje i stowarzyszenia. Warto jednak zrobić coś indywidualnie i dołożyć swoją intelektualną cegiełkę do tego święta, po polsku. Namawiam na krótki wypad do Paryża. Wystarczy dzień lub dwa, aby było ciekawie i mądrze. Można zajrzeć do paryskich miejsc, do których ona sama chciałaby nas zaprosić. Zacznijmy od Panteonu. Docieramy na Wzgórze św. Genowefy. Tu, na Place de Pantheon, w dostojnej klasycystycznej budowli spoczywają sławni Francuzi. Tu, w ciszy, można się uczyć historii ludzkiej myśli i świetności. Maria jest tu jedyną kobietą, w uznaniu jej własnych zasług. Warto przypomnieć, że od 1903 r. przez sześć lat była jedyną kobietą laureatką Nagrody Nobla na świecie (potem otrzymała to wyróżnienie Selma Lagerlöf, szwedzka pisarka). Maria nagrodzona została dwa razy, a drugą noblistką naukowcem została w 1935 r. jej córka Irena Jolliot-Curie. Panteon zaprasza codziennie od 9.30 do 17.45.
Blisko Panteonu jest uliczka Marii i Piotra Curie, gdzie mieści się Muzeum Curie, w gmachu Instytutu Radowego. To wyłącznie dzięki Marii w 1914 r. powstał ten instytut. Jedno z jej wielkich zamierzeń. Do śmierci była jego dyrektorem, pracowała tu również jej córka Irena z mężem Fryderykiem, nobliści w dziedzinie chemii z 1935 r. Można zwiedzić trzy pomieszczenia. Pierwsze to sala wystawowa ze zdjęciami, dokumentami, książkami i aparaturą. Drugie to gabinet Marii: biurko, fartuch, autentyczne meble, drobiazgi, przybory biurowe. Wszystko tak, jakby Maria wyszła na moment na balkon, przyjrzeć się drzewom otaczającego ogrodu, roślinom, które sama zasadziła. Trzecie pomieszczenie to laboratorium, miejsce niepozorne, lecz magiczne. To tu w 1898 r. został odkryty rad, to tu zadziwiła małżonków fioletowa poświata po przetworzeniu rudy uranowej.
W gablocie notatki Marii, dopiski Piotra i bibuła do osuszania odręcznego pisma uczonych. Muzeum można zwiedzać codziennie od 13.00 do 17.00.
Na Wyspie św. Ludwika (36, quai de Bethune, metro Pont Marie) znajdujemy dom i tablicę informującą, że Maria mieszkała tu od 1912 r. do śmierci. Pochowana została w Sceaux, obok Piotra i jego rodziców. 12 km od Paryża był skromny dom doktora Curie i kwitły róże pani doktorowej. Widzimy ten domek na znanym zdjęciu młodych małżonków wyruszających na rowerach w podróż poślubną.

Z cichego Sceaux przeniesiono Marię i Piotra triumfalnie do Panteonu.
Kolejny adres to 10, rue Vauquelin, metro Censier-Daubenton, Wyższa Szkoła Fizyki i Chemii Przemysłowej Miasta Paryża. Mieściła się tu sławna szopa, pierwsze laboratorium uczonych. Są dwie tablice. Jedna informuje, druga, od strony rue Pierre Brosolette, ważniejsza, pokazuje kontury laboratorium Marii i Piotra na tle zarysu obecnego budynku. Nie powinno się zapominać o słynnej Sorbonie, gdzie swego czasu młodziutka studentka z zachodnich rubieży rosyjskiego imperium, z Polski, której nie było na mapie, zemdlała. Po latach stała się chlubą tej uczelni, jako noblistka i pierwsza kobieta wykładowczyni, kierownik katedry, profesor. Nie dostąpiła jednak zaszczytu przyjęcia w poczet członków Akademii Nauk. Podobnie stało się z jej córką Ireną. Na drodze kobiet do równouprawnienia było jeszcze wiele przeszkód. Jest takie znamienne zdjęcie: areopag uczonych, wielcy ówczesnej nauki, m.in. Albert Einstein, Paul Langevin, dostojne miny, brody, powaga, a przy biurku wśród nich ona, jedyna kobieta, Maria Skłodowska-Curie. Notabene Einstein, zafascynowany Marią, powiedział, że nie znał nigdy tak wielkiej uczonej o tak ogromnej skromności. Warto wiedzieć, że dopiero w 1979 r. przyjęto do Akademii Nauk pierwszą kobietę, 45 lat po śmierci Marii (sic!).
Myśląc o jubileuszu i roku naszej wielkiej uczonej, nie zapominajmy o warszawskich śladach. O ulicy Freta, gdzie przyszła na świat, a gdzie dziś jest muzeum jej poświęcone. Są w nim ciekawe zbiory, odbywają się spotkania i odczyty. Przy Wawelskiej 15 znajduje się ówczesny Instytut Radowy, jedno z jej spełnionych marzeń, od lat Instytut Onkologii, część Centrum Onkologii Instytutu im. Marii Skłodowskiej-Curie przy Roentgena 5, gdzie powinna się spełniać idea wielo-dyscyplinarnego działania w walce z rakiem. Moim zdaniem zbyt mało tego hołdu dla największej uczonej, w kraju i na świecie. Był we Francji banknot 500-frankowy z jej wizerunkiem, w 1944 r. pierwiastek o liczbie atomowej 96 nazwano curium. Lubię pomnik Marii przy Wawelskiej, skąd strzeże swoich pamiątek w sali wystawowej Towarzystwa Marii Skłodowskiej-Curie – w Hołdzie. Duszą tego towarzystwa jest prof. Andrzej Kułakowski, wspomagany przez mgr Rupińską i dr Marię Jokiel. Tu, w murach niegdysiejszego Instytutu Radowego, gdzie bywała Maria, miała swój gabinet, w ogrodzie zasadziła drzewo pamięci. W 1932 r. dokonała otwarcia instytutu, dając początek polskiej walce z rakiem, wespół z Polskim Komitetem do Zwalczania Raka.
Są książki o Marii, różnej wartości literackiej i faktograficznej, filmy podobnie zróżnicowane, czekam na polski film biograficzny, w którym w Marię wcieli się Krystyna Janda.
Za mało pomników, za mało sztuki na cześć Marii.
Naszym najlepszym hołdem dla największej uczonej świata powinna być wiedza o życiu i dokonaniach Marii, świadomość zasług tej spełnionej wielkiej Polki.

Archiwum