4 października 2019

Leczyć w Japonii

14 lipca 2019 r. po 10-godzinnym locie wylądowałem na lotnisku Narita – 65 km od Tokio. To mój kolejny pobyt w Japonii, więc bez trudu zaaklimatyzowałem się w znanej mi już rzeczywistości. Doprowadzona do perfekcji organizacja społeczeństwa. Na ulicach tłumy ludzi, ale nikt nikomu nie przeszkadza. Nie widać śmieci, ani jednego papierka. Jednocześnie nigdzie nie ma koszy na śmieci. Z butelką po wypitej wodzie maszeruję do hotelu, gdzie panuje reżim segregacji odpadków. Tak robi każdy. Nikt nie pali papierosów, grożą za to surowe kary. Miejsca wydzielone dla palaczy zdarzają się niesłychanie rzadko.

Mam tylko niedzielę na dostosowanie się do nowego rytmu dobowego, ale mimo że jet lag daje o sobie znać, wychodzę rano z hotelu i wsiadam do metra. Nikt nie rozmawia przez telefon (za to też grożą kary), ale prawie wszyscy wlepiają oczy w ekrany swoich smartfonów, wysyłają esemesy. Mam wrażenie, że przeciętnemu Japończykowi taka sytuacja odpowiada. Zamknąć się w małej przestrzeni ze swoim telefonem, odgradzając się od reszty niewidzialną zasłoną, wydaje się być swoistym spełnieniem w tym zatłoczonym, anonimowym świecie.

Odwiedzam znane sobie miejsca: Shibuja, Harajuku, Omotesando, Asakusa. Wszystko niezwykle nowoczesne, czyste, bardzo rzadko nieco zieleni. Nie ma miejsca na bylejakość. Od czasu do czasu wśród nowoczesnych, wyglądających niekiedy jak jednolite lustro wieżowców pojawia się niewielka świątynia. Duża część społeczeństwa japońskiego praktykuje zarówno shinto, jak i buddyzm. Oglądając jednak nawet tak znane miejsce jak świątynia Sensoji w Asakusa, odnosi się wrażenie, że ma ona przede wszystkim charakter turystyczny.

Pierwszy dzień pobytu w nowym Toranomon Hospital robi wrażenie. Został wybudowany, bo „stary” był za mały i za mało nowoczesny (ten stary jest nowszy od podstawowych bloków chirurgii i interny w Warszawie, przy ul. Banacha). Codzienna perfekcja znajduje wyraz w organizacji pracy szpitala. Ktoś głęboko przemyślał, czemu ma służyć ten budynek i jakie funkcje spełniać, uwzględniając również fakt, że Japonia to kraj o dużym ryzyku wystąpienia katastrof masowych. Olbrzymi blok operacyjny z bardzo szerokimi korytarzami, niezależna część szpitala z symulatorami różnych operacji dla wielu specjalizacji – to miejsca, które mogą w jednej chwili przemienić się w pomieszczenia dla chorych. Nasycenie sprzętem różnego rodzaju z perspektywy chirurga wychowanego w polskich szpitalach i, mimo licznych wyjazdów zagranicznych, żyjącego w konkretnych okolicznościach jest wprost nieprzyzwoite. Normalną praktyką jest dostosowywanie sprzętu, np. laparoskopowego, do potrzeb konkretnego chirurga. Nikt się temu nie dziwi. W tej atmosferze nowoczesności można jednocześnie usłyszeć, jak młodzi chirurdzy zwracają się do starszych kolegów. Sensai, czyli – mistrzu, to powszechnie używany tytuł.

Dyrektorem Toranomon jest prof. Yasuyoshi Ouchi (na zdjęciu z autorem). To znany w Japonii specjalista geriatrii postulujący wydłużenie wieku emerytalnego powyżej 70. roku życia. Ludzi w wieku 65–74 lat zalicza do będących u progu starości. Właściwa starość zaczynałaby się od 75 lat. Jednocześnie podkreśla, że należy brać pod uwagę różnice indywidualne. Profesor nie jest zadowolony z wyceny operacji wykonywanych z użyciem nowych technik chirurgicznych. Zdecydował jednak o zakupie systemów robotycznych da Vinci, bo – jak twierdzi – należy się rozwijać i dawać młodym chirurgom możliwości nauki. Kto za to płaci? Jak wygląda system ochrony zdrowia? Tu widać wyraźną satysfakcję dyrektora szpitala. – Japonia ma bardzo dobrze wykształcony system. Pacjent płaci tylko 30 proc. kosztów leczenia. Pozostałe 70 proc. pokrywa państwo – odpowiada z dumą.

Przez dwa tygodnie szkolenia biorę udział w wielu nowoczesnych operacjach. Zdecydowana większość z użyciem technik małoinwazyjnych, często – zwłaszcza w przypadku resekcji wątroby – ze wspomaganiem ręką chirurga. Nikt się przesadnie nie spieszy, pracuje się w zależności od potrzeb do godz. 17–18. W czasie resekcji większość ruchów odbywa się pod kontrolą usg laparoskopowego. „Uwaga, tu będzie tętnica i obok żyła”. Pielęgniarka już przygotowuje klipsownicę. Wszystko jest przewidywalne i wykonywane pod kontrolą. Byłem szczególnie zainteresowany chirurgią przełyku i żołądka. Sukcesy Japończyków w leczeniu chirurgicznym chorych na raka żołądka w drugiej połowie XX w. doprowadziły do określenia zakresu wycięcia węzłów chłonnych i zdefiniowania wycięcia standardowego D1 i rozszerzonego D2. Warto wspomnieć, że istotny wkład w określenie optymalnego zakresu wycięcia węzłów chłonnych mają również polscy chirurdzy realizujący program leczenia raka żołądka koordynowany przez ośrodek krakowski. Ostatecznie ugruntowano wiedzę na ten temat i wybrano zakres limfadenektomii D2, potwierdzając wstępnie pierwsze wyniki japońskie, oparte początkowo na badaniach retrospektywnych. Po wycięciu preparatu wraz z dorzeczem chłonnym materiał wędruje do zespołu młodych chirurgów. Ich zadaniem jest wycięcie odpowiednich węzłów i podzielenie ich na grupy, określenie zakresu wycięcia tkanek zdrowych na świeżym preparacie. Nie jest to wyraz braku zaufania do histopatologów, lecz staranność opracowania materiału. Ta staranność i dbałość o wszystkie szczegóły jest powszechna. Pewnego dnia byłem świadkiem, jak przełożona pielęgniarek na bloku operacyjnym ostrym tonem zwróciła się do podwładnych. O co chodziło? Tragedia. Sznur od jednego z aparatów na bloku dotykał podłogi, a powinien być nawinięty na przystosowane do tego urządzenie. Tak przewidują przepisy i tak ma być. Każda pielęgniarka ma przewieszony przez ramię zbiorniczek z płynem do dezynfekcji i korzysta z tego często. A pielęgniarka anestezjologiczna? Takich nie ma. Pytany o to anestezjolog nie widzi takiej potrzeby, ale wie, że są kraje, w których takie rozwiązania są przyjęte.

Japonia zaskakuje w każdym wymiarze. Ład i porządek w połączeniu z pracowitością to zdecydowanie wyróżniające cechy. Takie uporządkowanie może być chwilami męczące, ale jednocześnie czemuś służy. Kolejnym przykładem jest fakt, że nawet niezwykle ambitne osoby wiedzą, że pewnego dnia trzeba będzie zmienić swój wymarzony świat i podjąć opiekę nad starzejącymi się rodzicami. To też jest uporządkowane. Zaopiekować się rodzicami musi najstarszy syn, a jeżeli ze związku są tylko córki, to najstarsza z nich. To wiedzą wszyscy i, łagodnie mówiąc, bardzo niehonorowo jest łamać tę zasadę. A Japończycy zdecydowanie nie chcą być uważani za niehonorowych.

Gościnny Oddział Gastroenterologii szpitala Toranomon otworzył się dla nas przed laty. Kolejni asystenci II Katedry i Kliniki Chirurgii Ogólnej, Naczyniowej i Onkologicznej odbywają tam cykliczne dwumiesięczne staże. Moja współpraca sięga połowy lat 90. W czasie obecnego pobytu miałem możliwość uczestniczyć w otwarciu nowej części szpitala przygotowywanej w związku ze zbliżającymi się igrzyskami olimpijskimi w Tokio. Odebrałem to jako olbrzymie wyróżnienie i przyjemność.

„Gdy z naturą niezwykłą i wybitną połączy się jakieś wykształcenie naukowe, wówczas zwykle powstaje coś wspaniałego i osobliwego” – słowa Marka Tulliusza Cycerona kołatały mi się nieustannie w głowie podczas wizyty w Japonii. Towarzyszył im zachwyt – taki zwykły, ludzki. Albowiem, czyż nie jest godne podziwu to, że wysokie technologie nie zabiły w Japończykach potrzeby doskonalenia się, staranności i uczciwości? Nad tym wszystkim unosi się wszechobecna tradycja, która jest częścią krwiobiegu Japończyków.

To mądrość, która w człowieku widzi człowieka i człowieka w pacjencie. Wszystko jest na swoim miejscu. 

Prof. dr hab. n. med. Mariusz Frączek

Autor jest konsultantem wojewódzkim
na Mazowszu w dziedzinie chirurgii ogólnej,
ordynatorem Oddziału Chirurgii Ogólnej Szpitala Czerniakowskiego.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum