5 kwietnia 2010

Gorący temat

J a k   c i ę   w i d z ą,   t a k   c i ę   p i s z ą?

Czasy, kiedy przepełniony bojaźnią pacjent z wdzięcznością całował dłoń doktora dobrodzieja minęły dziesiątki lat temu. Bezpowrotnie. Teraz lekarz może raczej liczyć na parę cierpkich słów, a czasem dochodzi do fizycznej agresji. W mediach lekarz może poza tym poczytać o pijanym koledze czy też ofierze błędu lekarskiego. Albo innym koledze, którego właśnie – z podejrzeniem korupcji – zatrzymało CBA.

Ze świecą zaś szukać będzie artykułu o ciężkiej pracy lekarzy, skomplikowanym diagnozowaniu i leczeniu (nie tylko dlatego, że medycyna trudną sztuką jest, ale także dlatego, że trzeba znaleźć czas na przebijanie się przez gąszcz mniej lub bardziej sensownych, a zawsze uciążliwych biurokratycznych wymagań).
Czy jednak na pewno jest aż tak źle? Warto przyjrzeć się paru badaniom opinii społecznej, które dostarczają pewnej wiedzy na temat lekarskiego wizerunku.

Bywało lepiej

W rankingu prestiżowych zawodów profesor zawsze zajmował pierwsze miejsce. Lekarz na początku lat 90. był w pierwszej trójce ze wskazaniami 86 proc. badanych. Obecnie w rankingu najbardziej prestiżowych zawodów lekarz zajmuje piąte miejsce, a wskazuje na niego 73 proc. respondentów (wcześniejsze: profesor, strażak, górnik, pielęgniarka)1 .
Jednocześnie kiedy Polacy zostali zapytani o to, jakiego zawodu życzyliby sobie dla swoich dzieci, okazuje się, że najbardziej pożądanym, i to zarówno dla córki, jak i syna, jest zawód lekarza.
Diagnoza Społeczna w każdej edycji dostarcza informacji, iż pacjent, wybierając szpital (a ma prawo wyboru), kieruje się w pierwszej kolejności sugestiami kierującego go doń lekarza. Autorzy tego unikalnego i nadzwyczaj solidnego badania sugerują, iż to dowód zaufania polskiego pacjenta do lekarza (w innych krajach szpital raczej poleca ubezpieczalnia lub… sąsiad).
W ostatnich sondażach przeprowadzanych przez ośrodki badań społecznych lekarze są na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o korupcję. Problem w tym, że sondaże te najczęściej zadają otwarte pytanie: która grupa (politycy, biznesmeni itp.) jest najbardziej skorumpowana? Skoro najczęściej ankietowani czytają o zatrzymanym lekarzu (a nie polityku lub biznesmenie), to uznają, iż to lekarze są łapówkarzami.
Warto jednak przyjrzeć się innym badaniom. Ankietowani w Diagnozie Społecznej są pytani, czy ktoś (kto zadeklarował, iż korzystał z opieki zdrowotnej), wręczył prawdziwy czy też tak zwany dowód wdzięczności. Skala korupcji w służbie zdrowia wygląda od razu inaczej: niecałe 5 proc. ankietowanych potwierdziło, że, przy korzystaniu z opieki zdrowotnej przez kogoś z gospodarstwa domowego, wnosiło nieformalne opłaty. Warto dodać, że odsetek ten zmalał w ostatnich dwóch latach, choć zwiększyła się wartość opłat. Autorzy Diagnozy wyjaśniają: W świetle uzyskanych wyników, należy podobnie jak w latach poprzednich z ogromną ostrożnością interpretować różne medialnie nagłaśniane informacje o rzekomo dużej skali szarej strefy w naszej służbie zdrowia i o rzekomo jakiś ogromnych sumach, które ponoszą liczne grupy społeczne na opłaty nieformalne i na prezenty dla pracowników służby zdrowia. Badania przeprowadzane w ramach Diagnozy Społecznej od roku 2000 już po raz kolejny nie potwierdzają tych obiegowych opinii o szarej strefie istniejącej w rzekomo dużych rozmiarach ani opinii o rzekomo kosztownych prezentach wręczanych pracownikom służby zdrowia. To, co gospodarstwa domowe wydają już oficjalnie na legalnie działających rynkach usług medycznych i to, co wydają z własnej kieszeni na leki jest znacznie większym wydatkiem aniżeli na te nieformalne opłaty i prezenty. Liczba gospodarstw, które potwierdziły, że wręczały prezenty czy nieformalne opłaty jest stosunkowo niewielka w porównaniu z liczbami tych, które w sytuacji choroby kogoś z członków gospodarstwa idą do prywatnie opłacanych lekarzy, pracujących w oficjalnie działających gabinetach czy firmach.
Ciekawych danych na temat postrzegania opieki zdrowotnej jako systemu, oraz lekarzy, dostarcza niedawny sondaż przeprowadzony przez CBOS w województwie łódzkim. Niemal 70 proc. respondentów uznało, że służba zdrowia działa fatalnie. Jednocześnie zaufanie do lekarzy zadeklarowało blisko… 74 proc. badanych.

Samorząd lekarski – czy reprezentuje lekarzy?

Izby lekarskie, które mają być reprezentantami środowiska, nie mają najlepszych notowań wśród lekarzy, z czego ich władze zdają sobie sprawę.
Prezes Izby Mieczysław Szatanek podkreśla: – Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by lekarze mogli się identyfikować z Izbą. Jednak trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że Izba potrzebuje pomocy całego środowiska. Chciałbym wzmocnić rolę kół samorządowych. To delegaci z poszczególnych jednostek są w nich reprezentantami Izby i mogą wiele zrobić. Delegaci, dzięki działaniu w swoich środowiskach, mogą skutecznie wpłynąć na Izbę tak, by była taka, jakiej życzą sobie lekarze nie działający w samorządzie.
– Nie chcę, by Izba postrzegana była jako wymuszacz haraczu. Trzeba to zmienić – mówi członek prezydium ORL w Warszawie Igor Kwaśniewski.

Jaki jesteś, lekarzu?

Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Kiedy pytam znanego PR-owca, Rafała Szymczaka, o wizerunek lekarzy, mówi:
– Odpowiedź będzie ambiwalentna. Z jednej strony jest cała masa elementów pozytywnych: wiedza, profesjonalizm, ludzie, którzy ratują życie. Ale z drugiej strony mamy ukrywanie błędów, protekcjonalizm i instrumentalne traktowanie pacjenta.
Lekarze wydają się zmęczeni i zdenerwowani tymi niekorzystnymi opiniami o ich środowisku. Wielu z nich agresję pacjentów tłumaczy „gębą”, jaką przyprawili im dziennikarze.
Słabą pociechą jest to, że przedstawiciele mediów są na znacznie niższej pozycji w rankingu prestiżowych zawodów niż lekarze. Delegaci zjazdów lekarskich głośno wysuwają żądania, by izba lekarska poprawiła wizerunek środowiska medyków. W kilku izbach pojawił się rzecznik praw lekarza. Najbliższy okręgowy zjazd Izby Lekarskiej w Warszawie poświęcony będzie wizerunkowi środowiska.
Rafał Szymczak doradza, że „zmiana opakowania” niewiele da. – Tu potrzeba zmiany zachowań. Nie jesteśmy już społeczeństwem, które postrzega świat poprzez autorytety.
Nie wiadomo, czy za 10 lat bliskie prawdy będzie powiedzenie Henry’ego Kissingera, iż człowiek, który idzie na wojnę z mediami, ma prawo napisać sobie na wizytówce tylko jedno słowo: idiota. Internet zmienił komunikację społeczną. Dziennikarze mają coraz mniejszą rolę w dobieraniu treści publicznej debaty. Kto wie, czy wśród pacjentów większej roli niż artykuły w „Gazecie Wyborczej” czy tygodniku „Wprost” już zaraz nie zaczną odgrywać portale takie jak „RankingLekarza.pl”. Portal ten zachęca do opiniowania swojego lekarza. „Bardzo dobry lekarz, sympatyczny, miły, konkretny, widać że zna się na rzeczy. Potrafi zdiagnozować chorobę, i wybrać odpowiednie leki. Polecam, jest naprawdę profesjonalistą w swoim fachu” – można przeczytać opinię o jednym z psychiatrów. „Mało przystępny. Nie poświęca pacjentowi zbyt wiele czasu. Nie wzbudza zaufania” – to o innym lekarzu.
Można oburzać się, że tego typu portale korzystają z anonimowości, zatem opinie mogą być niesprawiedliwe i krzywdzące. Ale rozwoju tego typu stron internetowych nie powstrzymamy. Oto vox populi w pełnej krasie. Na zakończenie: opinii pozytywnych na tym portalu jest zdecydowanie więcej. Może nie jest jednak tak źle?

Justyna Wojteczek

Wizerunek lekarza – to temat
dyskusji programowej XXIX Okręgowego
Zjazdu Lekarzy OIL w Warszawie
(10 kwietnia 2010 roku).

Archiwum