18 listopada 2007

Epitafium

Dr Janina DĘBSKA
(1926-2007)

1 sierpnia 2007 r., po pracowitym życiu związanym z wymarzoną medycyną, odeszła od nas dr Janina Dębska.

Poznałyśmy się w klarysewskim zakładzie rehabilitacyjnym, gdzie odwiedzałam ciężko chorego brata. Janina była tam pacjentką. Czuła się chora, samotna, garnęła się do ludzi. Kiedyś mogła rozmawiać o wszystkim z mężem – odszedł w 1996 r. Nie umiała zaakceptować wdowieństwa.

Przyszła na świat 1 lipca 1926 r. w Warszawie, jako czwarte dziecko Marii i Edwarda Wiśniewskich, farmaceutów.
II wojna światowa. Janina wychodzi z niej z bagażem potwornych przeżyć, bez rodziców, bez domu – ale ze skrzydłami dziewiętnastu lat. W 1947 r. otrzymuje świadectwo dojrzałości. Dwa lata później rozpoczyna studia na Wydziale Lekarskim Akademii Medycznej
w Łodzi. W 1952 r. przenosi się do Warszawy i tu w 1959 r. uzyskuje dyplom lekarza. Jest już od kilku lat żoną Jerzego Dębskiego, inżyniera elektronika. Snuje plany specjalizacyjne – decyduje się na medycynę fizykalną i balneoklimatologię. W 1960 r. rodzi jedynego syna, Andrzeja, który pójdzie śladami ojca, wybierze tę samą dziedzinę inżynierii.
Jest dobry czas dla Janki, ma spokojny dom i miłość bliskich ludzi. Praca – najpierw w Rabce i w Połczynie Zdroju. Potem w Warszawie – w Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. Jest lekarzem zakładowym Handlowej Spółdzielni Inwalidów, a następnie Zakładu Instalacji Sanitarnych Warszawa-Okęcie. Działa też w Przychodni Przemysłowej Budowlanych i w Przychodni Rejonowej w Wołominie-Słonecznej.
Z radością kieruje Zakładem Przyrodoleczniczym sanatorium w Iwoniczu Zdroju. Ale najwięcej dobrych wspomnień zachowała Janka z lat pracy na rzecz Instytutu Badawczego Leśnictwa w Warszawie, gdzie kierowała zorganizowaną przez siebie poradnią. Myślę, że dała z siebie wszystko i otrzymała serdeczność podopiecznych.
Emerytura nie przyniosła Jej radosnego odpoczynku i wytchnienia po trudach. Objawy chorób od lat „oswojonych” stały się trudne do zniesienia. Dopełnieniem dramatu był czerniak oka. Trudna walka z groźną chorobą, okresy nadziei, później wznowa, rozsiew – i przegrana walka o życie. Ostatnie lata Janina spędza w Łomiankach, wśród miłych i serdecznych ludzi, trwa przy Niej kochający syn. Odchodzi tak cicho, jak żyła, sierpniowej nocy 2007 r.
Straciliśmy osobę inteligentną i towarzyską, kochającą medycynę. Wiem, że ten trudny zawód uprawiała mądrze i odpowiedzialnie.

To dla Niej te słowa ode mnie:

Byłaś dla nich i z nich.
Odkrywałaś, ile chcieli ukryć.
Między płucami, sercem i wątrobą
krążyłaś sprytnym lisem pomocy.

Jolanta Zaręba-Wronkowska

Dr Irena KRAJEWSKA-POROWSKA
(1942-2007)

Odeszła od nas kochana Koleżanka i Przyjaciółka –
dr Irena Krajewska-Porowska. Zawsze widziała swoje miejsce blisko ludzi chorych – była przekonana,
że trzeba istnieć dla innych, by istnieć dla siebie.

Została pielęgniarką (w 1961 r.). Pracowała z wielkim oddaniem. Ale nade wszystko chciała zostać lekarzem. I tak się stało.
W 1972 r. we Wrocławiu otrzymała dyplom lekarza. W 1977 r. w Olsztynie uzyskała I stopień specjalizacji z pediatrii, w 1991 r. – II stopień z dermatologii i wenerologii. Przez 25 lat pracowała na Oddziale Dermatologii Centralnego Szpitala MSWiA
w Warszawie pod kierownictwem prof. Kazimierza Jakubowicza. Z ciekawością i pasją nieustannie się kształciła – uczyła się nowych sposobów leczenia, pogłębiała wiedzę i doskonaliła rzemiosło lekarskie.
Była wielkim, wspaniałym człowiekiem: dobrym, sumiennym, cierpliwym, życzliwym i uczynnym. Czas i siły nieustannie oddawała chorym i potrzebującym. Wierna i wyrozumiała w przyjaźni, ale krucha przez żarliwość współodczuwania i przeżywania wszelkich ludzkich nieszczęść. Z troską mówiła o dehumanizacji i technicyzacji medycyny. Rozumiała zalęknionego chorobą pacjenta, otoczonego przez aparaty i monitory, odczuwającego samotność z powodu braku przy nim lekarza-człowieka.
Dwa lata temu głęboko przeżyła śmierć ukochanych brata Michała i męża Jerzego, którzy zmarli z powodu choroby nowotworowej. Choroba ta, rozpoznana niedawno i niespodziewanie, ale już w stanie zaawansowanym, dotknęła
i Ją. Z wiarą i zaufaniem rozpoczęła leczenie. Towarzyszyła Jej troska, życzliwość i fachowość lekarzy, rodziny, przyjaciół, kolegów i pacjentów. Parę lat temu przeszła na emeryturę, ale prawie do końca życia pracowała w spółdzielniach lekarskich. Chora, martwiła się o swoich podopiecznych – pacjentów.
Bardzo cierpiała. Cierpienie znosiła z bohaterstwem i niebywałą wytrzymałością. W maju obchodziliśmy Jej urodziny i imieniny. Była pogodna, ale skupiona i patrząca gdzieś dalej…
Czesław Miłosz napisał: „Jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna”. 25 sierpnia 2007 r., pogodzona z losem, umarła spokojnie i cicho.
Kiedyś Irena mówiła: „Życzę ci marzeń wielkich i odważnych, i odwagi, by je spełnić, abyś zawsze wiedziała, dlaczego warto żyć i o co walczyć”. Słowa te brzmią jak Jej testament.
Chociaż odeszła daleko, to stale będzie blisko nas.
Jej życie zatoczyło koło; urodziła się w Nidzicy i wróciła do Nidzicy, tam została pochowana w grobie rodzinnym. Po spełnionym i pracowitym życiu niech odpoczywa w pokoju.

Maria Łoza-Tulimowska i przyjaciele

Archiwum