29 marca 2014

Moje adresy, cz.1

Irena Ćwiertnia
Moje najodleglejsze wspomnienia sięgają wczesnego dzieciństwa, gdy miałam trzy lata. Pamiętam mieszkanie na parterze domu, którego front był usytuowany przy ulicy Krakowskie Przedmieście 17. Kamienicę ozdobiono żeliwnymi kolumienkami wstawionymi obok otworów okiennych. Projektantem budowli był architekt Franciszek Lanci (1799-1874). Mieszkaliśmy w oficynie stojącej wzdłuż ul. Trębackiej. Pod nr. 15 wznosił się pałac Potockich. W lewym skrzydle pałacu znajdowała się duża łukowata brama. Można było przez nią przejść z naszego podwórka przed rezydencję na podwórzec, na którym rozciągał się ogromny gazon urządzony w stylu Ludwika XV. Mieszkanie rodziców składało się z dwóch dużych pokoi ułożonych amfiladowo. Wchodziło się do nich przez obszerną kuchnię albo przez bardzo długi korytarz. Na jego końcu znajdowały się urządzenia sanitarne. Przypominam sobie też rytmiczny odgłos nóżek jeża, który powoli chadzał wzdłuż korytarza.
Pewnego dnia zostałam posadzona na parapecie okna i mój ojciec chrzestny Stanisław, brat ojca Jana, przekłuwał mi uszy. Ciężko przeżyłam to wydarzenie. Wrzeszczałam przeraźliwie, w ten sposób wyrażając dezaprobatę, nieświadoma, że ten bolesny zabieg jest konieczny dla przyszłej damy. Kolczyki, które mi założono, ozdobione były turkusikami. Po upływie kilku lat otrzymałam z takim samym oczkiem pierścionek. Te piękne precjoza służyły mi jako ozdoby przez wiele lat i w nich udałam się w 1929 r. do szkoły. Podczas okupacji, w 1942 r., zostały sprzedane razem z innymi wartościowymi przedmiotami, w celu zdobycia funduszy na remont otrzymanego mieszkania na terenie dawnego getta. W domu pod nr. 17 przebywałam do września 1924 r. Wtedy moja mama postanowiła rozstać się z mężem, miała 22 lata.
Przywołuję z pamięci obraz, jak mama, trzymając mnie za rączkę, prowadziła mnie przez długie podwórze, wzdłuż oficyny, do bramy wyjściowej na Krakowskim Przedmieściu. Po krótkim czasie znalazłyśmy się w mieszkaniu u dziadków pod nr. 29, tuż koło ul. Trębackiej. Józefa i Jan Sowa zajmowali lokal na drugim piętrze. Wejście do budynku znajdowało się od ul. Koziej 4. Wszystkie okna wychodziły na ogródek Hoovera, ze stojącą pośrodku fontanną mającą kształt olbrzymiego kielicha. Za ogródkiem widniała wielopiętrowa kamienica. Na jej dachu umieszczono duży neon „Kąpiele”. Nieco w lewo była „Dziekanka” – dawny zajazd. Posiadała ogromną wnękę z drewnianą bramą. Przed „Dziekanką” rozciągał się skwer ozdobiony pięknymi rozłożystymi drzewami, a wśród nich stał pomnik Adama Mickiewicza. Monument zaprojektowany przez Cypriana Godebskiego (1835-1909) wzniesiono w 1898 r., w setną rocznicę urodzin wieszcza. Otaczała go ozdobna krata z roślinnymi motywami, którą zaprojektował Zenon Chrzanowski, a wykuł w swej pracowni kowal Stanisław Zieleziński. Podczas okupacji Niemcy chcieli pociąć to piękne ogrodzenie, a uzyskane żeliwo przetopić. Mieszkańcy Warszawy złożyli olbrzymi okup, dzięki któremu krata pozostała na miejscu. W 1942 r. zburzono statułę Mickiewicza, pozostawiając sam cokół.
Obok skweru stoi mój ulubiony kościół Karmelitów, wzniesiony w 1661 r., pod wezwaniem Wniebowzięcia N.M.P. i św. Józefa Oblubieńca Bogurodzicy. Na szczycie świątyni umieszczono ogromną miedzianą kulę, przez warszawiaków zwaną „karmelicką banią”. Do tego kościoła uczęszczałam w niedziele na mszę świętą. Często też w dni powszednie, gdy pozostawało mi trochę czasu do rozpoczęcia lekcji, wstępowałam tam, by pomodlić się w lewej nawie przed obrazem Matki Boskiej lub w kaplicy z grobem Pana Jezusa, wykonanym według projektu Henryka Marconiego w 1862 r.
„Dziekankę” odwiedzałam z babcią Józią. Zanosiłyśmy żydowskiemu jubilerowi do reperacji rozerwane złote łańcuszki i bransoletki. Kiedyś przyszłyśmy odebrać zreperowaną biżuterię. Żona jubilera z wielkim pośpiechem, bezładnie wrzucała do drewnianych skrzyń naczynia kuchenne, zastawę stołową razem z książkami i ozdobnymi przedmiotami. Rodzina żydowska otrzymała od okupanta nakaz natychmiastowego opuszczenia lokalu i przeniesienia się na teren getta. Zapamiętałam to jak kadr z filmu, smutne wydarzenie z czasów niemieckiej okupacji.

Archiwum