30 stycznia 2019

Refleksje

Paweł Kowal

Jedno z pytań najczęściej zadawanych na otwartych spotkaniach, szczególnie na uczelniach, brzmi: ważniejsza jest polityka czy gospodarka? Można by też zapytać, czy ważniejsza jest polityka, czy zdrowie? Arystoteles miał rację: źródłem wszystkiego, co dzieje się w życiu społecznym człowieka, jest polityka. Zatem, aby doszło do przełomu w funkcjonowaniu ochrony zdrowia, politycy muszą dojść do wniosku, że reforma służby odpowiedzialnej za ten sektor jest najważniejszym problemem państwa. Jednak żeby politycy uznali ten pogląd za słuszny, wcześniej muszą być o tym przekonani wyborcy. Nie chodzi jednak o to, że wielu wyborców musi dopiero doświadczyć na własnej skórze niewydolności systemu: długo czekać na poradę lekarską, pożegnać przedwcześnie kogoś
z bliskich itd. Tak już się dzieje. W 2017 r. przeprowadzono specyficzne badanie na zlecenie Konfederacji Pracodawców Polskich. 77 proc. respondentów było przekonanych, że nakłady na służbę zdrowia w Polsce są niewystarczające. 17 proc. wyraziło przeciwną opinię, a pozostali nie mieli zdania na ten temat. Ludzie zazwyczaj zgłaszali gotowość ponoszenia dodatkowych kosztów związanych z leczeniem. Polacy wiedzą bardzo dobrze, że w naszym kraju dostępność służby zdrowia jest jedną z najgorszych w Unii Europejskiej, nakłady prawie najmniejsze. Dlaczego zatem wciąż nie nastąpił w tej materii przełom? Dlaczego mieszkańcy na wszystkich spotkaniach przedwyborczych nie pytają o sprawę najważniejszą dla nich i ich rodzin? Być może sedno sprawy tkwi w tym, że Polacy przyzwyczaili się do ograniczonego bieżącymi możliwościami działania służby zdrowia i nie mają tak naprawdę większych wymagań wobec systemu.
Po prostu nie wierzą w zmianę.

Czy możliwe jest przeprowadzenie prawdziwej reformy ochrony zdrowia, opartej na danych naukowych, bez politycznej „różdżki” obaw o przegranie kolejnych wyborów? Polityczna zgoda na reformę wyrażona przez partie nie załatwia sprawy – to obywatele muszą uwierzyć, że nadszedł na nią czas. Można
zacząć tak: podczas najbliższych wyborów (a przed nami są te do Parlamentu Europejskiego, parlamentu krajowego i prezydenckie) mógłby powstać społeczny ruch na rzecz reformy systemu ochrony zdrowia. Członkowie tego ruchu robiliby tylko jedno: poruszali konkretne zagadnienia związane ze służbą zdrowia, czyli pytali kandydatów o program walki z rakiem, o powiatowy szpital, o to, co zrobią, gdy z kraju wyjadą kolejne zastępy pielęgniarek i lekarzy. Trzeba zmusić do rozmowy o zdrowiu nie tylko polityków z branży medycznej, ale każdą posłankę i posła. Może warto? Nawet najlepsza reforma zacznie się bowiem od mądrej polityki. A ta zaczyna się w kampanii wyborczej.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum