8 listopada 2013

Klauzula sumienia

„Królem jestem ludzi, nie sumienia”.
Stefan Batory (1533-1586), król Polski, okres panowania 1576-1586

W europejskiej starożytności prawdopodobnie pierwszym, który mówił o sumieniu, był Pitagoras. Pytał: „Czemu ufasz innym, a nie własnemu sumieniu?”. Sokrates rozważał problem „rozmowy duszy samej z sobą” w sytuacjach trudnych i wątpliwych. Twierdził też, że „szczęście jest przyjemnością wolną od wyrzutów sumienia”. Platon mówił o koncepcji „człowieka wewnętrznego”. Te właściwości człowieka Demokryt określił jako syneidesis – sumienie.

Sumienie lekarza, zawodowego etyka, posła, polityka Dlaczego sumienie zawodowego etyka, posła lub polityka musi zastępować moje własne? Ich przekonania mogą przekładać się na stanowione prawo, ale nie na zasady moralne. Wśród „zawodowych” etyków są również fundamentaliści o krańcowo sprzecznych poglądach. Nie mają więc patentu na doskonałość również w tej dziedzinie. Z kolei w głosowaniach parlamentarnych obowiązuje dyscyplina partyjna lub nawet niewypowiedziane życzenie lidera partii, a nie sumienie posła. Posłowie są bezpośrednio podporządkowani woli liderów, nie wyborców, choć powinni reprezentować wolę wyborców, a nie partyjnych wodzów. Tyle się o tym mówi w okresach przedwyborczych. Później okazuje się, że „wybory kierują się własnymi prawami”.
W przypadku prawnego ograniczania zakresu klauzuli sumienia można zadać pytanie: po co w ogóle lekarzowi sumienie, skoro mają je zawodowi etycy, prawnicy, rządzący i liderzy partii politycznych? W „trudnych przypadkach” tylko ich sumienie, a nie lekarskie, byłoby uprawnione do podejmowania „moralnych”, bo zgodnych z prawem, decyzji.
Dlaczego nienaruszalne prawo do autonomii sumienia mają mieć tylko sędziowie, prokuratorzy, politycy i wszyscy „trzymający władzę”? Wyposażeni są przecież tylko w „człowiecze sumienie”. Gdyby mieli sumienia nieskazitelne, to niepotrzebne by im były tak rygorystycznie chronione i pielęgnowane immunitety, pozwalające uciec przed odpowiedzialnością, w praktyce zapewniające bezkarność.
W tej sytuacji sumienie lekarza, jako nieprzydatne, staje się tylko balastem obciążającym jego świadomość. Termin klauzula sumienia pozostaje iluzorycznym uprawnieniem, ornamentem prawa i znajduje zastosowanie tylko w „bezproblemowych przypadkach”. Chirurg mógłby z dumą powiedzieć, że zgodnie z własnym sumieniem dokonał „zeszycia żołądka z perforowanym wrzodem”. W przypadkach skomplikowanych, dla własnego bezpieczeństwa, powinienem skorzystać z pomocy prawnej. Prawnicy z kolei podejmują decyzje z pozycji a posteriori. Znikomy więc byłby zakres swobody w decyzjach lekarskich. Ale i tu czyhają na lekarza „haki” prawne. Jeśli rozszerzyłby, zgodnie z wiedzą i własnym sumieniem, zakres operacji, wcale nie jestem pewien, czy adwokat i aparat sprawiedliwości z pozycji a posteriori nie uznaliby tego za przekroczenie praw chorego, gdyby zamiast wyzdrowienia wystąpiły powikłania. Oznacza to, że przekroczenie przepisów prawa czasami jest karalne, a czasami nie. Przed operacją trudno przewidzieć, czy zostanę ukarany, choć wskazanie do operacji może być jednakowe.

Sumienie w życiu politycznym
Czy przekonanie posła, a raczej lidera jego partii, może łamać moje sumienie? Ja nie zgadzam się, aby partyjni działacze, wykorzystując możliwości, jakie daje mandat poselski, czy członkowie różnych komitetów etycznych i prawnych, z mocy stanowionego przez nich samych prawa, upoważniali siebie do sterowania moim sumieniem, zwłaszcza gdy sami często muszą podporządkować swoje sumienie partyjnym dyrektywom. Najpierw gwałcone jest ich sumienie, po to, by oni gwałcili sumienie innych, np. lekarzy. To typowy przejaw totalitarnego lub co najmniej utylitarnego myślenia.
Starożytni Rzymianie Już starożytni Rzymianie mawiali: Ius est quod iustum est – prawem jest to, co jest prawe (a nie to, co mówią legislatorzy). Dlatego non omne licitum honestum – nie wszystko, co jest zgodne z prawem, jest godziwe, bowiem non veritas, sed auctoritas facit legem – nie prawda, lecz władza stanowi prawo. A z władzą, jak wiemy, różnie bywa. Homines id quod volunt credunt – ludzie wierzą w to, czego pragną (często ze względu tylko na tzw. opłacalność lub koniunkturalne układy, bo, jak mawiał Napoleon, „ludzie bardziej dbają o swoje interesy niż o prawa”).

Niedogodności dla pacjenta
Dobitnie tendencyjny jest przymus, niezwykle stanowczo podkreślany wobec powołującego się na klauzulę sumienia lekarza, podawania adresu ośrodka i lekarza udzielającego świadczenia. Jakoś dziwnie niedogodność ta nie jest przedmiotem wyjątkowej troski przeciwników klauzuli sumienia dla chorego, w przypadku skierowania do wenerologa, psychiatry, dermatologa czy innego specjalisty. Oczywistością jest bowiem, że potrzebne informacje łatwo uzyskać od urzędniczki lub z wywieszonego ogłoszenia. Szkoda, że nie ma przymusu poinformowania chorego, gdzie może najszybciej wykonać konieczne do rozpoznania i właściwego leczenia badania w przypadku podejrzenia nowotworu. Oczekujący na operacje w kolejce miesiącami, a nawet latami, nie są informowani, w którym szpitalu czas oczekiwania jest krótszy. Czułość sumienia propagatorów precyzyjnych informacji w tej sprawie jest wyjątkowo wybiórcza. Czy przypadkowo?
Wyrazem braku szacunku wobec cudzego sumienia jest założenie, że trud przejścia do innej poradni czy rejestracji jest ważniejszy od moralnych udręczeń lekarza. Tymczasem poszukiwanie modnego stroju związane bywa niekiedy z większymi kłopotami, bieganiem po sklepach, a nawet koniecznością wyjazdu zagranicę. Dla nikogo nie stanowi to moralnego obciążenia. To drobny, ale wyraźny przejaw tendencyjności. Państwo z natury rzeczy ma obowiązek organizowania życia zbiorowego tak, by przyznane prawa mogły być realizowane. W wielu krajach udaje się zorganizować system szanujący lekarskie sumienie.

Ograniczanie sumienia
Współcześnie uwarunkowania życiowe, koniunkturalizm oraz sankcje karne za nieprzestrzeganie prawa powodują, że w medycynie klinicznej decyzje lekarskie coraz częściej podejmowane są w oparciu o prawo, a nie o etykę, sumienie i doświadczenie. Postępowanie zgodne z nakazem deontologicznym własnego sumienia nie zwalnia lekarza od odpowiedzialności karnej. O odpowiedzialności pracowników administracji za niewydolną w aspekcie medycznym organizację opieki zdrowotnej nikt nawet nie wspomina.
Powszechnie zwraca się uwagę na fakt, że w medycynie klinicznej istnieje wyraźna tendencja do regulowania i oceniania wszystkiego na poziomie jurysdykcji. Prawo stopniowo ogranicza zakres wpływów etyki i sumienia. To wyraz niedostrzegalnego na pierwszy rzut oka wpływu myślenia totalitarnego lub co najmniej utylitarnego. Prawa człowieka poprzez „ruchome” definicje czyni się iluzorycznymi. Oznaką, a zarazem konsekwencją, tego procesu jest naruszanie hierarchii wartości, m.in. niezbywalnego prawa do życia i do autonomii sumienia, wskutek legalizacji odstępstw. A każda władza, dla utrzymania pozorów moralnego postępowania, chce jednak, choć nie musi, uzyskać glejt moralności. Organizacja Amnesty International podała listę państw (w tym tzw. demokratycznych), w których prawo dopuszcza stosowanie tortur. Takie zjawisko jest następstwem zmian w logice etycznego myślenia. Czy w tych krajach lekarze, mimo konfliktu ich sumienia z prawem, muszą w tym procederze brać udział? Nie wiem, ale ciekawi mnie, jakie działania, poza formalnym potępieniem, podjęły różne krajowe i międzynarodowe komitety etyczne oraz międzynarodowe instytucje prawne.

Archiwum