2 czerwca 2017

Co będzie dalej?

Refleksje

Janina  Jankowska

Nie jestem przedstawicielką opozycji, ale obywatelką, która chce mieć wpływ na to, co dzieje się w jej kraju. Mam możność wypowiadania się w Internecie, w prasie, także w mediach elektronicznych, gdzie jestem dość często zapraszana do komentowania wydarzeń ze sceny politycznej. Czy to ma znaczenie, w jakiej stacji występuję? Czasem myślę, że uczestniczę w biciu piany. Mój katalog zastrzeżeń do tego, co dzieje się w Polsce, merytorycznie mało kogo interesuje. W zależności od tego, kto mnie ocenia, jestem „pisówką” lub przekabaconą „liberałką”, najczęściej siedzącą okrakiem na barykadzie. Słowem, z każdej strony ostrzał. Nie przejmuję się tym zbytnio. Śledzę wydarzenia w Polsce i świecie. W jaką stronę idziemy? Jak zmienia się nasz świat? Populizm, którego się tak boimy, nie wziął się z niczego. Porządek świata, w którym 90 proc. dóbr jest w rękach kilku procent najbogatszych, zaczyna być podważany. Model demokratycznego kapitalizmu w wydaniu zachodnim jawi się jak zasłona dymna dla ochrony interesów niewielkiej grupy ludzi. Czy wyciągnięto wnioski z kryzysu ekonomicznego w 2008 r.? Różnice materialne pogłębiają się. Wyrosły elity, tabuny urzędników, które nie biorą odpowiedzialności za swoje decyzje. Unijna biurokracja nam doskwiera. Stąd zaskakujące preferencje wyborcze, wzrost nastrojów populistyczno-narodowych, Brexit, potrzeba zmian. To duch epoki, niektórzy mówią, zbliżającej się rewolucji. Na tej fali Zjednoczona Prawica wygrała w Polsce wybory. Świat urządzony zgodnie z myślą liberałów zachwiał się. „Czy Francja zatonie?” – czytam apokaliptyczne tytuły prasowych doniesień w przeddzień wyborów prezydenckich we Francji. Podobne były po wyborze Trumpa w USA. A polska prasa i media głównego nurtu bez przerwy informują o rozpadającej się w Polsce demokracji, niszczeniu państwa itp. Wieszczą apokalipsę. A przecież zaczęło się dobrze, diagnoza i plany były obiecujące zarówno w kwestii redystrybucji dóbr wśród społeczeństwa, jak i wyjścia z pułapki średniego rozwoju oraz przeprowadzenia dużych reform. Sęk w tym, że realizacja poszła nie zawsze w oczekiwanym kierunku. Poza dobrze przeprowadzonym programem 500+ inne duże reformy kończą się na wymianie personalnej. Nie widzimy zmian systemowych, wymienia się ludzi. Czy są lepsi, lepiej przygotowani? Raczej odnosimy wrażenie, że zmianami kieruje polityka, w której nie ma miejsca na korzystanie z wiedzy. Liczy się tylko obsadzenie decyzyjnych stanowisk zaufanymi ludźmi. Czym to zaowocuje? Opozycja czyha na każde potknięcie, scena polityczna stała się polem walki. – Polityka się zmilitaryzowała, każdy odpowiada na ogień ogniem – powiedział filozof Marek Cichocki. Opozycja i rządzący nie prowadzą dialogu. To samo dzieje się w dziennikarstwie. Prasa wspierająca rząd zwalcza prasę i media mainstreamowe wspierające opozycję. Czy to debata? Problem polega na tym, że jeśli nawet pojawiają się po jednej czy drugiej stronie rzeczowe argumenty, uzasadnione obawy, dobre diagnozy, są wystrzeliwane jak nabój w stronę przeciwnika. Nie ma tu polemiki, bo każdy tytuł zwraca się do własnych, podobnie myślących odbiorców. Liczą się emocje i pomysły, jak podkopać pozycje przeciwnika, a nie argumenty. One w tym hałasie są niesłyszalne. Tak, mam mnóstwo pretensji do rządzących z PiS. Zlekceważyli dialog społeczny, konsultacje w sprawie reformy edukacyjnej zmienili w parodię. Bezpiecznik demokracji – Trybunał Konstytucyjny – chyba już przestał działać. Teraz szykuje się reforma sądownictwa bez udziału środowisk sędziowskich. Prawo ustanawiane jest projektami poselskimi, które nie wymagają konsultacji międzyresortowych. Rząd wchodzi w kolejne konflikty ze środowiskami inteligenckimi. Ufa tylko swoim ludziom, a ławka zaufanych i kompetentnych jest krótka. Wybitny polityk, jakim jest Jarosław Kaczyński, ma ludzkie słabości – nieufność, zapiekłość. Niestety, to rzutuje na atmosferę w kraju. Co gorsza, lider prawicy jest głęboko przekonany, że można reaktywować państwo, które powróci do tradycyjnych ról społecznych i wspólnotowości. A świat jest już inny. Wymaga nowych kryteriów, redefinicji wielu pojęć, choćby pojęcia „racja stanu”. Lider nie widzi potrzeby włączenia w takie rozważania obywateli. Ma jeszcze ogromną siłę oddziaływania. Jedno zdanie tego człowieka jest w stanie zmienić prawo. Większość parlamentarna wszystko przegłosuje. Dlaczego więc nie sympatyzuję z KOD, opozycją, z feministkami itp.? Dlaczego zależy mi, żeby plan premiera Morawieckiego wypalił, żeby reforma zdrowia się udała? Żeby plany cyfryzacji minister Anny Streżyńskiej pchnęły cywilizacyjnie nasz kraj do przodu? Bo zaczął się ważny dla Polski i świata proces. Ciekawi mnie, co będzie dalej? Jaką lekcję z tego, co dzieje się w Polsce, wyciągną ci, którzy są obecnie w opozycji, kiedy obejmą władzę? Co zaproponują? Powrót do lat własnej świetności? 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum