9 lipca 2004

Ratunkowy kredyt

Najpierw posłowie SLD zainicjowali rezolucję wzywającą rząd „do podjęcia pilnych działań” na rzecz przyznania publicznym zakładom opieki zdrowotnej środków finansowych na pokrycie skutków tzw. ustawy 203. Rząd najwyraźniej się przejął i w rezultacie przyjął autopoprawkę do projektu ustawy o pomocy publicznej i restrukturyzacji zakładów opieki zdrowotnej. Na jej mocy restrukturyzowane placówki będą mogły ubiegać się o poręczany przez Bank Gospodarstwa Krajowego kredyt pomostowy. Incjatywa rządu nie wywołała zachwytu u zarządzających placówkami medycznymi, u bankowców zaś wzbudziła ostrożny sceptyzcyzm.

W myśl autopoprawki restrukturyzowana placówka medyczna będzie mogła zaciągnąć korzystny – zdaniem ministra finansów Andrzeja Raczki – kredyt pomostowy na spłatę maksymalnie 1/3 swojego zadłużenia. W pierwszej kolejności kredyt ma zaspokoić roszczenia pracowników, przede wszystkim wynikające z tzw. ustawy 203 (o negocjacyjnym kształtowaniu płac), która pracownikom publicznej ochrony zdrowia przyznała podwyżki w wysokości 203 zł w 2001 roku i 170 zł w roku następnym. Warunkiem udzielenia kredytu ma być program restrukturyzacyjny. Kredytu mają udzielać banki komercyjne, a poręczać je będzie BGK. Rząd chce, by kredyt mógł być przekształcony w obligacje, które zostaną dopuszczone do publicznego obrotu.
Wyważeni zwykle dyrektorzy szpitali działający w dwóch stowarzyszeniach pracodawców na wieść o kredycie nie kryli irytacji. „To nie jest załatwienie sprawy, to kolejny blef rządzących. To tak, jakby wjechał mi klient w samochód, najpierw się tego wypierał, a następnie zaproponował, że pomoże mi we wzięciu kredytu na remont auta” – ocenia wiceprezes Federacji Związków Pracodawców Zakładów Opieki Zdrowotnej RP Janusz Aksamit. Z kolei wiceprezes Stowarzyszenia Menedżerów Opieki Zdrowotnej (STOMOZ) Jarosław Kozera uważa, że autopoprawka to spóźniony o co najmniej rok pomysł, który obecnie można traktować jedynie jako przedwyborczy blef.
Dyrektorzy szpitali chętnie wskazują słabości rządowej propozycji.
Po pierwsze, ma to być w dalszym ciągu kredyt, a więc zobowiązanie, które będzie trzeba spłacić. A w możliwość spłaty dyrektorzy nie bardzo wierzą: przy obecnym finansowaniu z Narodowego Funduszu Zdrowia szansa na wypracowanie jakichkolwiek nadwyżek jest niewielka. Z kolei w obrót obligacjami, w jakie miałby być kredyt przekształcony, także trudno im uwierzyć – ze względu na małą atrakcyjność tego rodzaju papierów. Może się to udać w przypadku placówek typu Centrum Zdrowia Dziecka, których sama nazwa może przyciągnąć inwestorów, ale nie w przypadku czterooddziałowego szpitala w Pcimiu Dolnym.
Po drugie, spłacenie za pomocą kredytu 30 proc. zadłużenia niewiele – ich zdaniem – pomoże. „To pozostałe 70 proc. może spowodować, że nawet tych 30 nie będę mógł spłacić. Warunkiem jest przystąpienie do programu restrukturyzacji, a obecnie to także już nie wystarczy. W ramach restrukturyzacji obciąłem 10 mln zł zadłużenia i nadal nie mam płynności finansowej” – mówi J. Kozera. Widzi też niebezpieczeństwo w postaci wzrostu roszczeń pracowników, do których dotrze informacja, że rząd umożliwił dofinansowanie placówki. Ponadto zwraca uwagę na to, że przygotowanie programu restrukturyzacyjnego wymaga przynajmniej kilku miesięcy, a operacja ubiegania się o kredyt także nie trwa krótko. Niestety czas w przypadku zadłużonych placówek nie gra na ich korzyść.
Kolejną słabością rządowej propozycji jest to, że trudno będzie znaleźć chętnych na kupno obligacji zadłużonych jednostek i nie wiadomo, czy banki będą chciały – mimo gwarancji BGK – udzielać kredytów. „Mam poręczenia samorządu, a i tak nie mogę wziąć kredytu” – mówi J. Kozera.
Bankowcy podzielają wątpliwości dyrektorów – wskazują, że prawo bankowe zezwala na kredytowanie tylko tych podmiotów, które mają zdolność kredytową. Tej zaś wiele placówek nie ma. Według dyrektora Mariusza Zygierewicza ze Związku Banków Polskich, ważne będzie oprocentowanie kredytów. Jego zdaniem, banki mogą nie być zainteresowane kredytowaniem ochrony zdrowia i dlatego kredyty trudniej będzie uzyskać. Ponadto poręczenia Skarbu Państwa są dla banków atrakcyjniejsze od poręczeń BGK. Następny kłopot to okres kredytowania – kredyty restrukturyzacyjne zwykle są długoterminowe, zaś umowy z NFZ opiewają zwykle na rok (maksymalnie na trzy lata – rzadko).
„Są szpitale, które wyemitowały obligacje i nie miały z tym problemu. Mówimy zresztą nie tylko o gwarancjach. Warunkiem kredytu i innej pomocy musi być program naprawczy, a wtedy zakład jest chroniony – nie można wszcząć egzekucji komorniczej” – odpowiada wicepremier Jerzy Hausner, wyjaśniając wątpliwości dziennikarzy. Dodaje też, że jeśli okaże się, iż banki nie będą chciały udzielać kredytów, rząd będzie musiał się zastanowić, czy podjął słuszną decyzję.
Tylko czy wtedy nie będzie za późno? Łączne zobowiązania służby zdrowia są szacowane na 8 mld zł. Ü

Pola DYCHALSKA

Archiwum