12 września 2017

Komentarz do artykułu

Gorączka terminalna

Romuald Krajewski

Treść artykułu „Gorączka terminalna” sugeruje, że rodzice na równi z lekarzami mogą decydować czy leczyć, czy nie. Tak nie jest. Jeżeli lekarze uznają, że terapia jest daremna (uporczywa), podejmują decyzję medyczną opartą na ocenie stanu pacjenta i dostępnych możliwości leczenia. Ta decyzja należy wyłącznie do zespołu leczącego.

Problem może natomiast stanowić jej wdrożenie, ponieważ faktycznie oznacza ona, że  zdaniem zespołu leczącego (powinna to być decyzja zespołowa), opartym na aktualnej wiedzy medycznej, dalsze leczenie nie ma sensu, jest daremne, nie prowadzi do zmiany rokowania, przedłuża tylko zazwyczaj terminalny stan pacjenta, często także przysparzając mu bólu. Leczący mogą jedynie zapewnić opiekę służącą zapobieganiu nadmiernemu cierpieniu.

Na ogół pacjenci albo ich opiekunowie zgadzają się z propozycją takiego postępowania. Jeżeli jednak nie, powstaje trudna sytuacja, podobna do opisywanej w artykule. Najtrudniej odpowiedzieć na pytanie, czy decyzja lekarzy jest rzeczywiście słuszna. Każda tego rodzaju decyzja ma bowiem charakter indywidualny i nie jest „prawdą absolutną”. W praktyce medycznej nie ma też i nie powinno być jedynego słusznego postępowania. Możliwości leczenia o większej albo mniejszej skuteczności lub przeprowadzenia szeroko rozumianego, mającego mocniejsze lub słabsze uzasadnienie eksperymentu medycznego są we współczesnej medycynie bardzo duże i, jeżeli informacja o problemie jest rozpowszechniona, zapewne szybko znajdzie się lekarz, który będzie uważał, że coś jeszcze można zrobić. Jeżeli grono terapeutów poszerzy się o uzdrowicieli (w tym i pracowników medycznych wykraczających poza sprawdzalne metody medyczne i działających jak uzdrowiciele), możliwości działania niczym nie będą ograniczone. Gdy sprawa uzyska rozgłos, przyciągnie uwagę znanych osób, które z różnych powodów zechcą się włączyć, aspekty medyczne i realna ocena sytuacji zejdą na dalszy plan.

Przyjęcie, że decyzja o leczeniu należy tak samo do rodziców, jak i do lekarzy, że sądy decydują raz tak, raz inaczej, prowadziłoby do leczenia „na życzenie”, a nie na podstawie wiedzy medycznej. Byłoby to groźne dla pacjentów, m.in. dlatego, że działająca na tej zasadzie medycyna miałaby na celu spełnianie życzeń klienta. Również niemających uzasadnienia w wiedzy medycznej, opartych na magii, na osobistych głębokich przekonaniach, natchnieniu, anegdotach czy stymulowanych marketingiem. Takie zjawiska już istnieją, ale są uznawane za nieprawidłowe praktyki. Pewność, że zwracając się do lekarza, pacjent może oczekiwać pomocy opartej na sprawdzonych, skutecznych metodach wynikających z aktualnej wiedzy medycznej, odróżnia lekarzy od osób oferujących metody o nieudowodnionej skuteczności.

W praktyce medycznej jest mnóstwo sytuacji, w których wybór dokonany przez pacjenta jest możliwy i bardzo potrzebny. Nie musi to być zawsze wybór najlepszy dla skuteczności terapii. Jeżeli mieści się w granicach przyjętej praktyki medycznej, coraz częściej dokonują go poinformowani pacjenci. Natomiast zobowiązywanie lekarzy do stosowania na życzenie także diagnostyki i leczenia, które nie mają uzasadnienia medycznego, powodowałoby u pacjentów szkody wynikające z działań niepożądanych, nieskutecznych metod, niepotrzebnego ryzyka, powikłań, straty czasu i środków.

Zasada nieprowadzenia terapii daremnej jest powszechnie uznawana. Różnice interpretacyjne dotyczą momentu i sposobu uznawania terapii za daremną oraz zastosowania tej zasady w konkretnym przypadku, gdy trzeba rozważyć, czy w pełni uwzględniono aktualną wiedzę medyczną (także uzasadnione terapie eksperymentalne) i dostępne możliwości działania, czy ewentualne propozycje innych działań mają jakieś uzasadnienie medyczne. Jeżeli zdania osób podejmujących decyzje medyczne i osób wyrażających zgodę albo odmawiających zgody na proponowane postępowanie różnią się, sąd jest najlepszym miejscem do rozstrzygnięcia sporu. Artykuł pokazuje, że sądy w UK podchodzą do tego problemu zgodnie z przedstawionymi wcześniej zasadami.

Większość ludzi umiera z powodu jakiejś choroby i w końcowym okresie ich życia leczenie często staje się niestety daremne. To są niezwykle trudne, przez wielu ludzi nieakceptowane sytuacje. Od czasu do czasu skłaniają więc one do prób wymuszenia, zwłaszcza przez osoby bliskie choremu, postępowania uznawanego przez nie z jakiegoś powodu za dające nadzieję. Jeżeli bardzo wątpliwy eksperyment medyczny, czy wręcz zupełnie niemający uzasadnienia pomysł nazwie się „leczeniem ratującym życie” i zaangażuje się media oraz polityków, uda się wymusić wiele, ale efektem zwykle jest pogorszenie sytuacji pacjenta i jego bliskich. Dlatego lekarze, co podkreśla między innymi Światowe Stowarzyszenie Lekarzy, dla dobra pacjentów muszą mieć zagwarantowaną autonomię zawodową i muszą umieć z niej korzystać.

W naszym Kodeksie Etyki Lekarskiej omówiono ten problemie bardzo dobrze.

„Art. 32. 1. W stanach terminalnych lekarz nie ma obowiązku podejmowania i prowadzenia reanimacji lub uporczywej terapii i stosowania środków nadzwyczajnych. 2. Decyzja o zaprzestaniu reanimacji należy do lekarza i jest związana z oceną szans leczniczych”.

Zaprzestanie uporczywej terapii nie może oznaczać jednak pozostawienia chorego bez opieki.

„Art. 30. Lekarz powinien dołożyć wszelkich starań, aby zapewnić choremu humanitarną opiekę terminalną i godne warunki umierania. Lekarz winien do końca łagodzić cierpienia chorych w stanach terminalnych i utrzymywać, w miarę możliwości, jakość kończącego się życia”.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum