14 listopada 2016

Wybory w USA

Paweł Kowal

Kiedy niniejszy tekst trafi do rąk czytelników, będzie już wiadomo, kto wygrał wybory prezydenckie w USA. Amerykanie zdecydują: Clinton czy Trump. Jeśli Donalda Trumpa pogrążą nagrania sprzed 11 lat, uważane przez część wyborców za seksistowskie, prezydentem będzie Hillary Clinton. W większości stanów zwycięzca bierze wszystkie głosy elektorskie. Być może przeważą decyzje jedynie kilku tysięcy osób w kilku stanach: Karolinie Północnej, Ohio i na Florydzie. Ameryka wciąż jest najpotężniejszym państwem świata, dlatego tak ważne będą głosy grupy tzw. swingujących wyborców, którzy zapewnią większość wybranym przez nich elektorom także w skali całego kraju. Kampania w USA pokazała, jaki poziom osiągnęły niektóre elementy demokracji. Rozpowszechnianie się treści żenująco niskich etycznie ułatwia uruchamianie wielkich fal populizmu. Kiedyś podmywały demokrację, odbierały politykom po kilka procent poparcia, dzisiaj są jak sztorm na oceanie. Manipulowanie społeczeństwami stało się dziecinnie proste. Podczas ostatniego referendum w Wielkiej Brytanii w sprawie Brexitu nawet BBC tylko relacjonowała stanowiska obu stron, ale nie sprawdzała podawanych przez polityków obliczeń, nie weryfikowała faktów. Do głosujących docierały niesprawdzone tezy i sfałszowane dane, na których podstawie musieli sobie wyrabiać opinię na kluczowe dla losu ich kraju tematy. Jeśli działająca w sieci machina wzajemnie się napędzających populizmu i głupiej treści nie zostanie wyhamowana, to za kilka lat dojrzałe demokratyczne społeczeństwa będą stawiać już tylko na modelki i celebrytów, a dzisiejszym politykom pozostanie staranie się o posady ich doradców. Niezależnie czy wygra Clinton, czy Trump, dla Ameryki będzie to prezydentura przejściowa. Kończy się okres, który jesienią 1980 r. zapoczątkował Ronald Reagan. Spełnił się jego sen o Ameryce, zrealizował swój wielki cel w polityce międzynarodowej, rozmontował ZSRR, dał Amerykanom poczucie imperialnej wielkości na miarę Imperium Rzymskiego czy wiktoriańskiej Anglii. Na naszych oczach mija ta epoka. Trudno uwierzyć, by Clinton lub Trump pozostali na drugą kadencję, ostatnia kampania była odpowiedzią na frustrację Amerykanów. Czasy się zmieniły, Amerykanie mają dosyć „płacenia za pokój” na całym świecie, wraca fala myślenia, by się od świata wyizolować, zażyć świętego spokoju. Trzeba się napatrzeć na Amerykę, którą znamy, bo za kilka lat może być nie do poznania. ■

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum