25 maja 2008

Ponawiamy APEL w sprawie transplantologii

Minęło ponad 40 lat od pierwszego w Polsce przeszczepienia nerki pobranej od osoby zmarłej. Byłem jedną z osób uczestniczących w tym zabiegu i opiekowałem się tą chorą, a następnie kolejnymi pacjentami w okresie pooperacyjnym.
Rozwój programu przeszczepiania narządów następował powoli. Brakowało przepisów prawnych, odpowiedniej liczby wyszkolonych ośrodków, ale przede wszystkim ten nowy sposób leczenia był obcy zarówno środowisku lekarskiemu, jak i społeczeństwu. Początkowo – przez kilkanaście lat – przeszczepiano jedynie nerki. Udane przeszczepienie serca – wykonane w 1986 r. przez prof. Zbigniewa Religę – wyraźnie poprawiło atmosferę wokół tego sposobu leczenia w społeczeństwie i spowodowało, że liczba wykonywanych operacji przeszczepienia nerek, serca, a później i wątroby wzrastała co roku.

W 1995 r. parlament uchwalił Ustawę o pobieraniu i przeszczepianiu komórek, tkanek i narządów. Ustanowiono, że wolno pobierać narządy od osób zmarłych, jeżeli człowiek za życia nie wyraził sprzeciwu w tej kwestii. Ustawa określiła zasady dotyczące rozpoznawania przez niezależną komisję śmierci mózgu; określiła również, w jakiej sytuacji jest możliwe pobieranie nerki (i fragmentu wątroby) od dawców żywych. Ustawa ta została znowelizowana zgodnie
z Dyrektywą Europejską przed dwoma laty.

Wprowadzona ustawa i wysiłek całego środowiska lekarskiego oraz poparcie Naczelnej Rady Lekarskiej spowodowały, że pod względem liczby przeszczepianych narządów pobieranych od zmarłych znaleźliśmy się przed 2 laty w pierwszej połowie krajów Unii Europejskiej. Niestety, wydarzenia polityczno-medialne, które miały miejsce w ubiegłym roku, spowodowały zmniejszenie liczby narządów pobieranych od osób zmarłych o 45%. Dokonaliśmy zaledwie 651 przeszczepień nerki, 178 wątroby i 63 przeszczepień serca. Brakuje danych, ilu chorych zmarło, nie doczekawszy zabiegu.

Zazwyczaj uważaliśmy, że zbyt mała liczba wykonywanych przeszczepień wynika z niepełnej akceptacji społecznej tej metody leczenia. Wydaje się jednak, że obecnie równie istotną przyczyną staje się niechęć naszego środowiska do identyfikacji możliwości pobierania narządów od zmarłych oraz odmowa uczestniczenia w komisyjnym rozpoznawaniu zgonu. Moim zdaniem jest w tym wiele prawdy. Po ukazaniu się Apelu do społeczeństwa, parlamentu i środowiska lekarskiego w „Gazecie Wyborczej” w dniu 29 stycznia br. miałem kilka telefonów od nieznanych mi osób, które mówiły, że po zgonie ich bliskich lekarze odmawiali ich prośbie o pobranie narządów. Odpowiadałem moim rozmówcom, że były to zapewne nieliczne przypadki. Wiem jednak, że to nieprawda!
Doskonale rozumiem, że pomówienia o celowe zabijanie pacjentów, w celu uzyskania narządów dla korzyści materialnej, są obrzydliwe. Sam byłem w ubiegłym roku wielokrotnie podmiotem pomówień w kilku gazetach. Wiem, że aktualna sytuacja w ochronie zdrowia, jałowe dyskusje w Sejmie (przy pustej sali), nasze zarobki i brak perspektyw mogą powodować zniechęcenie. Uważam jednak, że walcząc o nasze prawa, powinniśmy pokazać rządzącym, że nie zapominamy jednocześnie o obowiązku ratowania życia.

Pamiętajmy, że nie ma przeszczepienia narządu bez jego pobrania od osoby zmarłej. Nie ma pobrania – bez identyfikacji możliwości pobrania!
Pokażmy społeczeństwu, że walcząc o swoje słuszne prawa, nie zapominamy o ludziach, którzy bez naszej pomocy umrą.


Prof. dr hab. n. med. Wojciech Rowiński –
kierownik Kliniki Chirurgii Ogólnej i Transplantacyjnej Instytutu Transplantologii AM w Warszawie

Archiwum