13 września 2006

Mówią uczestnicy VI Kongresu Polonii Medycznej

Prof. Marek RUDNICKI, chirurg z Chicago

– Ten kongres jest troszkę inaczej przygotowany. Nie byłem na pierwszym i drugim. Byłem na kolejnych. Ten jest najbardziej imponujący. Odnoszę wrażenie, że atmosfera na nim jest niezwykle sympatyczna. Jeszcze nie miałem czasu się rozejrzeć, ponieważ byłem zajęty przez wszystkie sesje naukowe, problemy i wszystkie prezentacje zespołu ludzi, których przywiozłem ze sobą – od rezydentów po studentów.
Nie wiem, co Częstochowa oferowała innego w stosunku do Warszawy czy Katowic. Widzę jednak, że wszystko odbywa się w bardzo miłej atmosferze. Nie wystarczy tylko pogratulować, ale też cieszyć się, że wszyscy są w dobrych nastrojach i że organizatorzy tak to spotkanie znakomicie przygotowali.
Ja nie nazywam siebie polonusem; jestem polskim lekarzem, pracującym czasowo w Stanach Zjednoczonych. Powtarzam: ci, którzy przyjeżdżają z zagranicy
– to zupełnie inni ludzie niż ci, o których w Polsce myśli się: o! przyjechał polonijny lekarz, staruszek, który nie wie, co się dzieje w medycynie. Albo: mieszka
w Ameryce, wydaje mu się, że może klepać po ramieniu swoich kolegów z Polski, bo tu są ludzie, którzy niewiele wiedzą. To jest przeszłość. Według mnie, absolutnie już dominuje partnerstwo między ludźmi, którzy cenią siebie za wiedzę. Dokonania polskiej medycyny są olbrzymie. Ale nie można zapominać, że polska medycyna to nie tylko medycyna Warszawy, Krakowa, Poznania, ale też miast i miasteczek – ma ona jeszcze spore odległości do pokonania, aby dotrzeć do tego, co jest niezbędne w XXI wieku.

Władysław MICKIELEWICZ, lekarz psychiatra z Solecznik

Był na wszystkich kongresach Polonii. Na pytanie o atmosferę tych spotkań, odpowiada, że na wszystkich była wspaniała. Teraz przyjechał ze swoim synem – studentem VI roku Kowieńskiego Uniwersytetu Medycznego. Chce mu pokazać „trochę polskości”, bo w Kownie syn poznaje tylko litewski język medyczny.
W Polsce pracują już dwaj synowie dr. Mikielewicza. – Trochę pomagają Polsce, ponieważ są młodzi, pracują i będą pracować, aż do emerytury – mówi trochę żartobliwie. – Ja jeszcze pracuję, ale za jakieś 2 i pół roku, jak już będę na emeryturze i mnie zaproszą, to przyjadę do Polski na stałe i będę niańczyć wnuki – zapowiada.

Natalia NOWICKA, lekarz dentysta z Kazachstanu

– Polska to kraj moich przodków. Na Kaukaz zostali wywiezieni za udział w powstaniu styczniowym. Na Kaukazie żyją potomkowie znanych, arystokratycznych polskich rodów. Od tamtych deportacji minęło tak wiele lat – dlatego większość
z nas nie zna już języka polskiego.
Jestem stomatologiem. Pracuję od 30 lat. Mój syn jest studentem IV roku Akademii Medycznej we Wrocławiu, córka Ewa pracuje jako adwokat w Prokuraturze Generalnej.
Na pytanie, czy chciałabym także zamieszkać w Polsce, a może pracować w Kazachstanie, a tu zdobywać kwalifikacje, odpowiem: Chciałabym być tu, w Polsce – podwyższać kwalifikacje, pracować na lepszym sprzęcie.

Jerzy ZIELENIEWSKI, radiolog z Hiszpanii

– Lekarze danej specjalności spotykają się na zjazdach. Potrzebujemy tych kontaktów, podobnie jak lekarze w Polsce. Natomiast możliwość przyjazdu tu, do Częstochowy, i spotkanie z lekarzami z tylu krajów, tylu specjalności, jest bardzo interesujące. Postanowiłem, że będę się starał zorganizować sekcję polskich lekarzy w Hiszpanii. Tam nie było czegoś takiego i nie ma do tej pory. Na pewno na następnym kongresie Polonii będzie sekcja hiszpańska. Ü

eg, ak

Archiwum