10 lipca 2007

Listy – Do redaktor naczelnej „Pulsu”

Szanowna Pani Redaktor,

Nasz miesięcznik „Puls” jest coraz ciekawszy, często do niego zaglądam. Jednak po przeczytaniu majowego numeru „Pulsu” postanowiłem napisać do Pani.
Dużo miejsca w tym numerze zajmuje aktualny problem naszych małych pensji, protestów i strajków lekarzy. Razi mnie dostrzeganie przez większość Autorów, także przez Panią, przede wszystkim złego traktowania lekarzy, ich poniżania, nagonki na środowisko i tak się dzieje, ale nie bez przyczyny.
Marne pieniądze, jakie otrzymujemy za swoją pracę to bardzo ważna sprawa, ale nie odbudujemy zaufania pacjentów, mówiąc o problemach tylko w ten sposób, uwzględniając jedynie naszą opinię. Popatrzmy, jak to wygląda z punktu widzenia wielu naszych pacjentów, nie tylko szydząc z nich, jak to robi pan Ryszard Kijak. Przecież korupcja wśród lekarzy jest faktem i nic jej nie usprawiedliwia. Nie napisała Pani jasno, że lekarze łapownicy przynoszą nam wstyd i nie chcemy mieć z nimi nic wspólnego, że większość z nas to uczciwi obywatele i uczciwi lekarze, którzy poważnie traktują swój zawód i swoje powołanie. Chowanie głowy w piasek to nie najlepsza metoda reakcji na bulwersujące wszystkich wydarzenia. A już kreowanie na pokrzywdzonych bohaterów tych z nas, którzy zbłądzili, to ciężki błąd.
Przejdźmy teraz do strajków. Przewodniczący Krzysztof Bukiel oświadcza, że strajkujący lekarze nie chcą przyczyniać się do powiększenia cierpień pacjentów. Może rzeczywiście nie chcą, ale powiększają te cierpienia. Jak można bez badania stwierdzić, że w danym przypadku nie ma miejsca zagrożenie dla zdrowia i życia? Aby to sprawdzić, trzeba pacjenta zbadać, to oczywiste. A protestujący mówią, że „im większe zdenerwowanie pacjentów, tym nasz protest będzie lepiej dostrzeżony”. W żadnym razie nie powinniśmy odchodzić od łóżek pacjentów i odmawiać im przyjęcia w ambulatoriach! Ludzie nie przyjeżdżają tam dla rozrywki, by porozmawiać z panem doktorem. Każdy czy każda z nich ma jakiś istotny, życiowy problem, swój, swojego nieurodzonego jeszcze czy urodzonego dziecka. Odprawiać ich z kwitkiem to nieludzkie.
Redakcja „Pulsu” ma dwóch komentatorów, doktora Marka Balickiego i redaktora „Polityki” Pawła Walewskiego. Jak na mój gust w ich komentarzach jest za dużo polityki i złośliwej retoryki. Co stało na przeszkodzie, Panie Ministrze, dać lekarzom chociaż 10% podwyżki w czasie, kiedy kierował Pan resortem zdrowia? Byłby Pan teraz bardziej wiarygodny, krytykując obecną, „jedynie” 30% podwyżkę jako za małą. Teraz nawołuje Pan do walki z obecnym ministrem zdrowia i prezesem NRL, namawia ich do „nieprzyjmowania postawy uspokajającej środowisko”, ani jednym zdaniem czy słowem nie odnosząc się do korupcji, której nikt przecież nie wymyślił.
Według sondaży opinii publicznej, opcja lewicowa skupia najwyżej 15% populacji ludności naszego kraju, a więc prawdopodobnie zbliżony odsetek wśród lekarzy. Tymczasem w populacji dwóch komentatorów „Pulsu” jest ich dokładnie 100%. Pan redaktor Paweł Walewski, drugi komentator miesięcznika „Puls”, jest publicystą „Polityki”. Co prawda „Polityka” jakiś czas temu zdjęła dyskretnie z pierwszej strony hasło „Proletariusze wszystkich krajów łączcie się”, by nie płoszyć Czytelników niebędących proletariuszami, ale duch M. F. Rakowskiego i J. Urbana ciągle się tam unosi. Pan redaktor oskarża obecnego ministra zdrowia, że niedostrzegana przez niego „antylekarska histeria” godzi w poczucie bezpieczeństwa pacjentów. Dlaczego nie wspiera tegoż ministra w jego próbach stawiania czoła korupcji w lekarskim środowisku?
Krótko mówiąc, uprzejmie proszę Panią Redaktor, by chociaż dla równowagi zaproponować pisanie komentarzy jeszcze komuś, kto umożliwi Czytelnikom „Pulsu” odsapnąć na chwilę od wszechobecnej w komentarzach lewicowej indoktrynacji.
Redakcja „Pulsu” w rubryce „spod kociej łapy” cytuje różne opinie pojawiające się prasie niemedycznej. Wybór opinii o problemach środowiska lekarskiego dokonany przez redakcję „Pulsu” to cytaty z „Polityki”, „Gazety Wyborczej” i „Newsweeka”. Czy w innych gazetach, na przykład „Rzeczpospolitej” „Dzienniku” czy choćby „Gazecie Polskiej” nigdy nie było nic ciekawego? (…)

prof. dr hab. med. Bogdan CHAZAN

Archiwum