9 marca 2017

SMS z Krakowa

Smog

Pisanie dzisiaj o smogu  w Krakowie, Warszawie czy Zakopanem wydaje się łatwizną, wszystko widać gołym okiem i czuć na każdej ulicy. Niestety, stan obecny musiał nastąpić. W Krakowie kryzys produkcji stali przed ćwierćwieczem (minimalizacja Huty im. Sendzimira) oraz przeniesienie wytwarzania aluminium do Konina (z huty w Skawinie) wydawały się gwarancją wiecznie przyjaznej pogody. Tymczasem dzisiaj zamiast dwutlenku siarki mamy pyły zawieszone (particulare matter) i nawet z ich ograniczania nie wyniknie żadna Arkadia. Ilość toksyn pewnie uda się zmniejszyć, ale rodzajów zagrożeń ekologicznych naszej atmosfery jest około 13 tys. (!). Zresztą Kraków zareagował na smog wyjątkowo dynamicznie. Maseczki dla policjantów, ustawowy nakaz likwidacji do 2019 r. węglowych pieców i kotłowni oraz kategoryczny zakaz palenia węglem. W komunikacji zbiorowej przestawienie się na autobusy hybrydowe, niskoemisyjne lub wręcz elektryczne. I cały szereg restrykcji. Ale oczywiście miasto pozostanie w niecce, którą niektórzy gotowi są zmienić w kocioł. Przykładem zamysł wzniesienia w centrum, na skrawku terenu (przy tzw. Szkieletorze), prawdziwego „Hongkongu”. Sprawa lokalna, ale problem globalny. Natomiast pewne negatywne procesy w przestrzeni publicznej czy organizacji życia społecznego stają się nieuchronne, jeśli zlekceważymy pierwsze ich symptomy. Jesteśmy śmietnikiem Europy starych aut, więc mamy na ulicach to, co mamy. 15 lat temu zbagatelizowano ostrzeżenia dotyczące luki pokoleniowej w kształceniu specjalistów medycznych, mamy więc „wypracowany” deficyt i kolejki w przychodniach. Przyglądaliśmy się obojętnie dramatycznej walce Margaret Thatcher o likwidację kopalni węgla, mnożąc „czternastki” i deputaty, teraz mamy hałdy „czarnego złota”. Samorząd lekarski wchodzi w fazę przedwyborczą VIII kadencji. Rozpisano kalendarz na przeszło rok, więcej uwagi przykłada się do terminów niż do kandydatów. Jak skłonić autorytety, postacie świata medycznego cieszące się powszechnym szacunkiem do startu w wyborach, to jedna kwestia. A druga, jeszcze ważniejsza: jak obudzić w środowisku świadomość, że nie tylko kontrakty i wycena procedur się liczą, ale także współodpowiedzialność lekarza obywatela za kształt demokracji. A w izbie krakowskiej klimat przedwyborczy tłumiony jest lękami o skalę kolejnej reformy systemu ochrony zdrowia. Tym razem społeczeństwo i środowisko lekarskie może tego nie przetrzymać. Wtedy rezultatem będzie zmiana nazwy „lekarz pierwszego kontaktu” na „lekarz ostatniego kontaktu”. ■

Stefan Ciepły

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum