1 lipca 2006

„To nie będzie 30 procent”

Jak po wczorajszej debacie? Pana zdaniem, debata na temat zdrowia posunie sprawę do przodu? Minister Religa powiedział coś, co można przyjąć z optymizmem?

Tak ogólnie rozczarowanie na pewno. Więcej było popisów politycznych niż merytorycznych propozycji naprawienia systemu.

To taka specyfika sejmowa.

Tak, podobno. Wreszcie, żeby usprawiedliwić to, co teraz powiem – my jesteśmy od kilkunastu lat reformowani, środowiska są zmęczone, nie wierzą. Po prostu nie sposób zliczyć kolejnych obietnic: kolejnych rządów, kolejnych ministrów zdrowia, kolejnych prezesów NFZ; ustaw, które miały naprawić system, które miały poprawić sytuację finansową pracowników ochrony zdrowia, chociażby sławetna „ustawa 203”. Dlatego środowiska są bardzo sceptycznie nastawione do wszelkich obietnic. (… )
Nie ma konkretnych pieniędzy. Jeżeli słyszę, że ok. 800 mln zł ma wystarczyć najpierw na podwyżki dla lekarzy pracujących w publicznych zakładach opieki zdrowotnej z wyłączeniem lekarzy pracujących w podstawowej opiece zdrowotnej, za chwilę słyszę, że te same pieniądze wystarczają również dla lekarzy, którzy pracują w POZ-ie, a wczoraj słyszałem – z czego się bardzo cieszę – że podwyżkami mają być objęci również ci lekarze i ci pracownicy medyczni, którzy pracują na podstawie umów cywilnoprawnych – to mam wątpliwości, czy te 800 mln zł na wszystko wystarczy.

Może wystarczy. Minister Zyta Gilowska chyba umie liczyć jednak.

Chwilami mam wątpliwości.

To znaczy?

Cały czas nam się mówi, że nie ma pieniędzy. Cały czas pani minister Zyta Gilowska, pani premier Gilowska pyta: komu chcecie zabrać, skoro żądacie podwyższenia nakładów na ochronę zdrowia? A premier tego samego rządu mówi: przecież jest
5-procentowa nadwyżka. Więc jeśli to jest 5-procentowy wzrost gospodarczy, przy PKB rzędu 800-900 mld zł, to jest – jakkolwiek by liczyć – ok. 40 mld zł, które w przyszłym roku ma dodatkowo wpłynąć do budżetu. My chcemy tylko 20 – czyli połowy. Nikomu nie trzeba zabierać. Jeżeli jest prawdą, że dla rządu priorytetem jest ochrona zdrowia, to postawmy wreszcie na ten priorytet, spełnijmy wreszcie podstawowy postulat protestujących środowisk medycznych
o podwyższeniu nakładów do tych
6 proc. PKB i to załatwia sprawę.

Rząd mówi o podwyższeniu
do 5 proc. PKB…

Nie, czytam dzisiaj, że do 4,7 proc. Poza tym, to tylko liczby, które mówią o podwyższeniu w stosunku do PKB naliczonego na rok 2005. Te kilkanaście miliardów złotych, które dzisiaj dałyby podwyżkę do 4,7 proc., za kilka lat nie dadzą przecież tych odsetek, dlatego że PKB wzrośnie w liczbach bezwzględnych i procentowo udział nakładów na ochronę zdrowia będzie mniejszy. Może się okazać, że za 3 lata to nie będzie 4,7 proc., tylko znów 3,9 proc. – albo może jeszcze mniej.

Panie doktorze, pan mówi, że to wystąpienie rządu, bo i ministra Religi, i premiera, i minister Gilowskiej, wczoraj w Sejmie było niezadowalające, że to tylko puste obietnice. Jaki państwo mają plan dalej. Co dalej? Dalej będą protesty? (…)

To, co wczoraj zostało przedstawione w Sejmie, jest krokiem naprzód
w stosunku do tego, co było dotychczas, ale to jest za mało, żebyśmy naprawdę mogli z czystym sumieniem i mieli odwagę stanąć przed naszymi koleżankami i kolegami,
i powiedzieć: słuchajcie, przestańcie, bo wasze postulaty w zasadzie
zostały spełnione. Na dzień dzisiejszy nie miałbym odwagi stanąć i tego ludziom powiedzieć.

Według tego programu, tego planu, od 1 października ma być 30-proc. podwyżka. Czy na to się zgadzacie, czy dalej się nie zgadzacie?

Po pierwsze, tłumaczę dziennikarzom, którzy z uporem maniaka powtarzają to, co mówi im pan minister i pan premier Marcinkiewicz. Podwyżka nie będzie o 30 proc.

Tylko o ile?

To jest podwyższenie o 30 proc. funduszu wynagrodzeń liczonego na dzień 31 grudnia 2005 r. To jest zasadnicza różnica. Bo to wcale nie oznacza, że lekarz, który dostawał na rękę 1 tys. zł, dostanie teraz 1300 zł. Czy pielęgniarka, która dostawała 900 zł, dostanie 1200 zł z groszami. To jest po pierwsze. Po drugie, podwyżka zostanie przyznana przez dyrektorów. W jakiej wysokości – nie wiemy. Dlatego, że od tych pieniędzy zostaną zapłacone pochodne, podatek i, wreszcie, to będzie zależało od regulaminów zakładowych wynagrodzenia. Także może się okazać, że niektóre osoby dostaną podwyżkę
30 proc., niektóre dostaną znacznie mniej. Jeżeli teraz okaże się, że od
1 października te 800 mln zł to jest za mało na tę liczbę ludzi, która miała być objęta tą podwyżką, to podwyżka na pewno nie będzie 30-procentowa, tylko paroprocentowa, bo – powtarzam – nie ma możliwości, żeby te 800 mln zł mogło dać tę samą podwyżkę dla znacznie większej grupy pracowników ochrony zdrowia po włączeniu tych, którzy pracują na kontraktach.
Panie doktorze, a poza tym…

Jeszcze, jeśli pani pozwoli – te 30 proc. to jest na „dzień dobry”. Ja rozumiem, że to miał być gest dobrej woli, natomiast w przyszłości mieliśmy dążyć, jak to powiedział pan minister i pan premier wczoraj – do godziwych wynagrodzeń,
a godziwe wynagrodzenia to nie jest podwyżka o 30 proc. Wybaczy pani, ale powtórzę coś, co mówię od dawna: lekarze na całym świecie są elitą, jeżeli chodzi o zarobki poza Polską, i żadnego lekarza nie będzie satysfakcjonowała pensja
w dalszym ciągu poniżej średniej krajowej. Dzisiaj sytuacja jest taka, że średnia krajowa wynosi ok. 2,5 tys. zł, może trochę więcej, a średnia pensja lekarza z jednego etatu to jest ok. 1600 zł brutto. Te podwyżki nie poprawią w sposób radykalny sytuacji. Uważamy, i takie stanowisko zajął Krajowy Zjazd Lekarzy, który jest najwyższą władzą w samorządzie lekarskim, że minimalna pensja lekarza w naszym kraju powinna wynosić dla lekarza bez specjalizacji 2 średnie krajowe, dla lekarza z drugim stopniem specjalizacji, czyli specjalisty, minimum 3 średnie krajowe. (…)

A premier mówił wczoraj, że podwyżki nie są możliwe, bo takie są realia budżetu państwa. No i teraz wszyscy rozumieją racje lekarzy, bo trudno ich nie zrozumieć. A z drugiej strony, jak odnieść się do tego, co mówi premier? Tu są dwa sprzeczne interesy i trzeba jakoś znaleźć kompromis. Państwo są skłonni do takiego kompromisu?

Jesteśmy skłonni do kompromisu,
bo w negocjacjach zawsze, żeby coś uzyskać, może z czegoś trzeba się wycofać. Natomiast, po pierwsze,
w tej chwili nie bardzo widać takie argumenty, które mogłyby spowodować, że my z pewnych rzeczy jesteśmy w stanie zrezygnować, wycofać się z nich. Po drugie, chciałem przypomnieć, że istnieje takie pojęcie, jak racja stanu. W tej chwili dla Polski, dla Polaków racją stanu jest podniesienie nakładów na ochronę zdrowia. (…)

Co dalej ? (…) Rozumiem, że ta debata niczego nie rozwiązała i te plany, te 10 pkt, które przedstawił minister Religa, to jest jednak poważny problem dla pacjentów, którzy codziennie przychodzą do przychodni.

Myślę, że naprawdę trzeba się zastanowić nad tym najważniejszym postulatem środowisk medycznych. Trzeba podnieść nakłady do tych minimum 6 proc. PKB. Tyle zresztą obiecywał PiS przed wyborami,
to w kontekście…

Nie obiecywał, że to będzie
w pierwszym roku rządzenia.

My nie oczekujemy, że dostaniemy
to w tym roku. My chcielibyśmy usłyszeć obietnicę, że takie pieniądze zostaną w ciągu najbliższych trzech lat przeznaczone na system ochrony zdrowia w Polsce, i chcemy zobaczyć konkretne rozwiązania, z tym związane konkretne ustawy, konkretne propozycje. Ü


* Fragmenty wywiadu
Katarzyny Kolendy-Zaleskiej
z przewodniczącym ORL w Warszawie Andrzejem Włodarczykiem,
przeprowadzonego 8 czerwca 2006 r.
w Radiu TOK FM

Archiwum