10 grudnia 2003

Diagnoza Społeczna 2003 obala mity medialne (niektóre)

Nie jest katastrofalnie z korupcją w ochronie zdrowia, nie jest też tak fatalnie z dostępem do publicznej ochrony zdrowia, jak to przedstawiają media – wynika z „Diagnozy Społecznej 2003”. Nie popadajmy jednak w „hurra- optymizm” – badania pokazują, że dobrze jeszcze nie jest.

Badania przeprowadzono w marcu 2003 roku – pod kierownictwem prof. Janusza Czapińskiego oraz prof. Tomasza Panka – wśród około 4 tys. gospodarstw domowych oraz około 10 tys. osób powyżej 16. roku życia.
Odpowiedzialna za część badań związanych z ochroną zdrowia dr Katarzyna Tymowska z Uniwersytetu Warszawskiego była zaskoczona tym, że w ciągu ostatnich trzech lat wzrosła liczba osób korzystających z publicznej ochrony zdrowia przez – uwaga! – nie najbiedniejszych, ale przez osoby z wysokimi dochodami.
W okresie trzech miesięcy przed badaniem 87 proc. gospodarstw domowych miało kontakt z lekarzami w publicznych placówkach, a 27 proc. – w prywatnych. Trzy lata temu podobny odsetek gospodarstw korzystał z usług w poradniach prywatnych, ale znacznie mniejszy (71 proc.) – z publicznych.
Inny interesujący wynik badań to zrównanie w zakresie korzystania ze szpitali przez ludność wiejską i miejską – trzy lata temu mieszkańcy wsi częściej trafiali do szpitala niż mieszkańcy miast. Obecnie nie ma różnic. W ciągu roku ktoś z jednej trzeciej gospodarstw domowych był hospitalizowany. 6 proc. respondentów trafiło do szpitala ze względu na niemożność wykupienia leków.
Prawie 40 proc. dorosłych respondentów korzystało w poprzednim roku z opieki, której koszty pokrywało z własnej kieszeni. Jednocześnie 3,3 proc. gospodarstw domowych poniosło wydatki na tzw. dowody wdzięczności – czyli łapówki. Wydatki na szczere dowody wdzięczności zadeklarowało 4,2 proc. gospodarstw. Według Tymowskiej wyniki te świadczą o tym, że skala łapówek jest mniejsza, niż przedstawia to prasa. Jest jednak zastrzeżenie. Tymowska uważa, że zestawiając wzrost odsetka hospitalizacji oraz procent korzystania z porad w placówkach prywatnych, można przypuszczać, że zdarza się, iż pacjent, który chce się dostać do szpitala, wcześniej udaje się na wizytę prywatną do lekarza mającego etat w danym szpitalu.
„Polacy zaczynają postrzegać korzystanie z ochrony zdrowia jako dobro konsumpcyjne. Popyt na usługi zdrowotne będzie rósł, generując koszty” – podkreśla Tymowska.
Według niej, przyczyną nasilonego korzystania ze szpitali są ukryte w sposobie kontraktowania usług medycznych bodźce oraz chęć do przerzucania kosztów z opieki ambulatoryjnej na szpitale. Wzrost hospitalizacji powinien więc dać do myślenia decydentom w ochronie zdrowia.
Jaki szpital najczęściej wybierają Polacy? Przede wszystkim sugerowany przez lekarza wystawiającego skierowanie. Kolejny ważny czynnik to bliskość szpitala od miejsca zamieszkania (szczególnie w przypadku osób z małych miejscowości). Przeciętny pacjent wybiera specjalistę, kierując się przede wszystkim bliskością miejsca zamieszkania. Ważna jest też opinia o lekarzu, zapewnienie ciągłości opieki oraz rada lekarza wystawiającego skierowanie. „Taki rozkład czynników determinujących zachowania pacjentów powinien sprzyjać sieci współpracujących ze sobą lekarzy rodzinnych i specjalistów” – uważają autorzy badania. Nie należy też liczyć, że łatwo będzie zamknąć szpital w małej miejscowości.
Z badania wynika, że niektórzy lekarze albo oszczędzają na swoich pacjentach, albo ich lekceważą. Co czwarte gospodarstwo domowe doświadczyło bowiem sytuacji, że lekarz nie chciał kogoś skierować na badanie dioagnostyczne, motywując tę decyzję brakiem środków na opłacenie takiego badania.
W 1/3 gospodarstw domowych nie wykupuje się wszystkich zapisanych leków ze względu na brak pieniędzy. Choć w takiej sytuacji najczęściej Polacy wracają do lekarza z prośbą o wypisanie tańszego leku lub proszą o tańszy lek farmaceutę, warto, by lekarze, chcąc skutecznie leczyć, zorientowali się taktownie, czy pacjent zordynowane leki wykupi. Skala rezygnacji z wykupienia leków jest największa wśród osób bezrobotnych, rodzin wielodzietnych i rencistów. Badania nie potwierdzają stereotypu, że emerytów nie stać na leki.
Co czwarty pracownik, mimo że otrzymał zwolnienie lekarskie, nie przestał pracować.
Zaskoczeniem dla inicjatorów badania jest to, że 10 proc. respondentów korzystających z opieki zdrowotnej uważa, iż warunki leczenia się polepszyły, 42 proc. – że się nie zmieniły, a według 31 proc. pogorszyły się (pytanie dotyczyło zarówno prywatnego, jak i publicznego sektora usług zdrowotnych). Z doniesień mediów bowiem można wynieść o wiele czarniejszy obraz sytuacji.
Tymowska podkreśliła, że Polacy nie są zainteresowani inwestowaniem w ubezpieczenia dodatkowe. 12 proc. byłoby skłonnych wykupić polisę na leczenie całej rodziny, ale pod warunkiem, że jej cena nie przekraczałaby 100 zł miesięcznie. „To jest zupełnie nieopłacalne dla jakiegokolwiek ubezpieczyciela” – zaznaczyła. Jej zdaniem, jeśli nie ograniczy się dostępu do opieki zdrowotnej finansowanej z publicznych pieniędzy, nie będzie wzrastać odsetek osób, które będą chciały się „doubezpieczać”.
Warto dokładnie przestudiować wyniki „Diagnozy”. Dla decydentów obowiązkowe powinno być nie tylko ich przestudiowanie, ale i wyciągnięcie wniosków.

jw

Archiwum