18 listopada 2010

Lagodechia II – początek tradycji?

Historia ostatnich lat Gruzji, wydarzenia w Osetii, reakcja na te wydarzenia władz polskich oraz wizyta prezydenta Lecha Kaczyńskiego w czasie konfliktu wpłynęły na bardzo dobry wizerunek Polski w Gruzji. Mogliśmy to odczuć podczas pobytu na konferencji w Logodechii. Spotkania w Tibilisi z wiceministrem zdrowia, pracy i opieki społecznej, przewodniczącym Parlamentarnej Komisji Zdrowia i Opieki Społecznej w ambasadzie RP pokazują możliwości i oczekiwania strony gruzińskiej na pomoc w planowanych zmianach w opiece zdrowotnej, w której samorząd lekarski w Polsce, w opinii gospodarzy spotkań, byłby cennym partnerem. Warto tę propozycję rozważyć. Na bazie przyjaźni i zaufania można wiele osiągnąć.
Krzysztof Makuch

Krzysztof Schreyer Przewodniczący Komisji Współpracy z Zagranicą ORL

Rocznicowa polsko-gruzińska konferencja w Lagodechii wisiała na włosku – nie było funduszy. Podczas ostatniego Kongresu Polonii Medycznej w Toruniu życzliwi realiści radzili przesuniecie jej o rok, ale wówczas dziesiąta rocznica powstania Polskiego Związku Medycznego w Gruzji, w istocie już przesunięta, byłaby świętowana po dwunastu latach. Mając tę przewagę nad sceptykami, że wcześniej poznałem umiejętność improwizacji i autorytet, jakim cieszy się w Gruzji Tatiana Kurczewska, prezes związku, namawiałem ją gorąco, by podała ostateczny termin i zmobilizowała przyjaciół.
Kiedy 14 sierpnia, jako delegaci ORL i NIL, weszliśmy na salę obrad przystrojoną flagami polską i gruzińską, byliśmy zaskoczeni frekwencją i poruszeni nastrojem. Ponad sto osób odśpiewało hymny obu krajów. Ten niespotykany na konferencjach gest oddaje dobrze prawdziwy stosunek Gruzinów do Polaków.
Głównym, nie medycznym tematem konferencji był samorząd lekarski. Kiedy niecałe dwa lata temu wyjaśniałem jego ideę na pierwszej konferencji w Lagodechii, miałem wrażenie, że jest to temat dla słuchaczy zupełnie nowy. Tym razem przyciągnął wiele znakomitych postaci, wśród których znaleźli się członkowie parlamentu i przedstawiciele głównych szpitali. Odpowiedzi i wyjaśnienia Krzysztofa Makucha, jednego z najbardziej kompetentnych działaczy samorządowych w Polsce, ułożyły się w koreferat, w którym oprócz spraw izbowych znalazło się wiele innych, ważnych zagadnień. Największym zainteresowaniem cieszyły się problemy ubezpieczeń lekarzy i organizacji służby zdrowia w Polsce.

Z ożywionych prywatnych rozmów wynikało, że Gruzini szykują się do reform i z wielką uwagą śledzą nasze doświadczenia. Przypomniały mi się czasy odradzania Izb Lekarskich i reform samorządowych w Polsce. Pomagali nam w tym i patronowali, przyjmując nas do rodziny europejskiej, koledzy lekarze z Zachodu. Mamy do spłacenia dług.
Zaskakująco interesująca była ściśle medyczna część konferencji, w której największe poruszenie wywołał referat Romany Drabik z Niemiec, eksperta w tak, wydawałoby się, egzotycznej dziedzinie, jaką jest dla nas trąd. Ten znakomity referat zburzył nasze spokojne przeświadczenie o wyeliminowaniu tej choroby z Europy. Ciekawe referaty wygłosili również członkowie naszej delegacji: Maria Wysocka-Bąkowska i Krzysztof Makuch, oboje po rosyjsku, oraz Krzysztof Schreyer po polsku. Nieocenioną tłumaczką była Helena Koperska z gruzińsko-polskiej rodziny, która przed laty studiowała w Polsce. Korzenie Polonii medycznej, z których czerpie Polskie Towarzystwo Medyczne, są bardzo różnorodne.
Tatiana Kurczewska mówiła o bogatej działalności tej młodej (dziesięcioletniej) organizacji. Można by pisać długo o codziennej pracy jej członków na rzecz mieszkańców polskiego pochodzenia i Gruzinów, zarówno w czasach pokoju, jak i wojny. Odsyłam do artykułów w „Pulsie” i „Gazecie Lekarskiej” (Przerabiamy Gruzinów na Polaków, „Puls” nr 3/2009 r. i Winem i mieczem „Gazeta Lekarska” nr 4/2009 r.).
Warto przypomnieć, że patronem Polskiego Towarzystwa Medycznego w Gruzji jest święty Grigoła Peradze, wybitny naukowiec, archimandryta, który wiele lat wykładał na Uniwersytecie Warszawskim. Zginął w Oświęcimiu. Jest on znakomitym symbolem gruzińsko-polskiej przyjaźni. Jest nim również Ludwik Młokosiewicz, którego trudne losy wplecione w polską historię XIX w. zaprowadziły do Lagodechii. Był odkrywcą wielu gatunków miejscowej fauny i flory, inicjatorem pierwszego w carskiej Rosji parku krajobrazowego, propagatorem cywilizacji i lekarzem z konieczności. Stał się wielką postacią na Kaukazie. Pisano, że być tam i nie zobaczyć Młokosiewicza, to jak być w Rzymie i nie zobaczyć papieża. Polskie Towarzystwo Medyczne wraz z gruzińskimi przyjaciółmi, a szczególnie z Walerym Ogiaszwilim, od dziecka zafascynowanym postacią Młokosiewicza, kultywuje od lat pamięć tego niezwykłego człowieka. Z okazji setnej rocznicy jego śmierci o dziełach Młokosiewicza mówiono również na konferencji. Uparcie, w wielkim trudzie realizowany jest projekt ogrodu botanicznego w miejscu, gdzie kiedyś Młokosiewicz mieszkał i gdzie ze sprowadzonych przez niego z różnych stron świata nasion wyrosły wielkie drzewa.
Jak wspomniałem, nie doszłoby do tej potrzebnej konferencji, gdyby nie wielkie uznanie, jakim cieszy się wśród lekarzy i społeczeństwa gruzińskiego Tatiana Kurczewska. Do pomocy zaangażowały się między innymi miejscowe władze z Miszą Bożadze, naczelnym lekarzem Lagodechii, na czele (jego dziadek był Polakiem), jak również lekarze znakomitego szpitala wojskowego w Gorii. Pomocy finansowej ze strony Polski niestety nie było, ale obecność reprezentantów NIL i ORL w Warszawie okazała się, jak zapewniali gospodarze, niezbędna dla sukcesu tego międzynarodowego przedsięwzięcia, które podniosło autorytet Polonii medycznej w Gruzji oraz naszego kraju. Wiele wskazuje na to, że spotkania w Lagodechii dały początek dobrej tradycji.

Archiwum