26 października 2006

Bez znieczulenia

Wprowadzenie kas fiskalnych, likwidacja LEP-u, zniesienie obowiązku przynależności do izb lekarskich czy odejście od systemu ordynatorskiego
– to niektóre z pomysłów „nieuczesanych”, jakie wyszły ostatnio z Ministerstwa Zdrowia. Piszę – nieuczesanych – bo dość szybko okazywało się, że mimo ich walorów medialnych są, delikatnie mówiąc, „na wyrost”.
Od wprowadzenia kas fiskalnych odstąpiono już po dwóch tygodniach. I nic dziwnego, bo kasy wiążą się z obowiązkiem płacenia podatku VAT, a usługi zdrowotne są w całej UE z tego podatku zwolnione. Likwidacja LEP-u też nie okazała się taka prosta, bo ładnych parę lat temu zapisano go w traktacie akcesyjnym. W efekcie młodzi lekarze chcący wyjechać do innych krajów UE mieliby zamknięte drzwi. Ostatecznie LEP nie będzie więc likwidowany, lecz modyfikowany, a to już nie jest nowy pomysł.
Nowym pomysłem nie jest też zniesienie obowiązkowej przynależności do izb lekarskich. Wszak pojawił się już w pierwszej połowie lat ziewięćdziesiątych, głównie w środowiskach lewicowych i liberalnych, po uchwaleniu kontrowersyjnych zapisów w KEL dotyczących prokreacji. Jak się pojawił, tak i upadł. Brak obowiązku należenia do izb oznaczałby bowiem koniec samorządności środowiska lekarskiego i poddanie tego wolnego zawodu kontroli administracji państwowej, a więc polityków. A w naszej rzeczywistości zagrożenie dla wolności wykonywania zawodu byłoby wówczas dużo większe.
Ciekawym pomysłem jest niewątpliwie propozycja odejścia od systemu ordynatorskiego na rzecz konsultanckiego, jaki funkcjonuje w krajach anglosaskich. Dyskusja na ten temat toczy się z różnym natężeniem już od kilku lat. Padło wiele słów krytyki i zarzutów wobec obecnego systemu, zwłaszcza ze strony młodych lekarzy, od feudalizmu począwszy. Krytykę ułatwia to, że wiele elementów obecnego systemu nie działa najlepiej. Nie sprawdziła się np. dotychczasowa formuła konkursów. Brakuje rotacji na stanowiskach ordynatorów czy kierowników klinik. Ordynatorzy nie mogą być zatrudniani na podstawie kontraktu. Obrońcy wskazują, że funkcja ordynatora jest głęboko zakorzeniona w naszej tradycji, również w świadomości pacjentów. Specjalizowanie się lekarzy nie jest już uzależnione od ordynatorów, jak kiedyś. Inna jest sytuacja w klinikach, a inna w szpitalach powiatowych.
W wielu dyskusjach pomija się fakt, że funkcja ordynatora to część pewnej całości, jaką jest struktura i organizacja szpitali. Dlatego dyskusja o przyszłości ordynatury nie może się ograniczać jedynie do wybranych aspektów. W krajach anglosaskich system konsultancki funkcjonuje np. przy zupełnie innej organizacji opieki pielęgniarskiej.
Gdy władze brytyjskie dostrzegają ważny problem, to opisują go w dokumencie zwanym zieloną księga (green paper) i poddają publicznej debacie. Dopiero w jej wyniku ustala się konkretne zmiany – albo od zmian odstępuje. Warto skorzystać z tej anglosaskiej metody, zwłaszcza że nowe rozwiązanie ma być też anglosaskie. Ü

Marek BALICKI

Archiwum