28 marca 2015

Duchy pałacu w Jałcie

Paweł Kowal

W naszych czasach w jedno popołudnie samoloty wiozą kanclerz federalną Merkel i prezydenta Francji do Moskwy, a po kilku godzinach negocjacji – z powrotem. Przed 70 laty wielka międzynarodowa konferencja na Krymie to było coś. Ciągle trudno uwierzyć w szokujące dane, że podczas kilku dni obrad uczestnicy wypili 5 tys. butelek wina, przeważnie gruzińskiego, tyle samo wódki, prawie 2200 butelek koniaku i ponad 6 tys. butelek piwa. Do tego zjedli ponoć pół tony czarnego kawioru, ponad tonę mięsa i kilka ton warzyw. Mniejsza zresztą o szczegóły, może jest w nich trochę przesady, a może część luksusowych produktów rozeszło się pod stołem. Po strasznej wojnie dostawy tylu delikatesów do pałacu w Liwadii to była nie lada gratka, niejeden mógł się przy wielkich tego świata posilić. Krym należał do nielicznych miejsc w ZSRR, w czasach sprzed globalnego ocieplenia, gdzie można było, bez obawy załamania się pogody, zaprosić gości z zagranicy na bądź co bądź sam początek lutego. Stosunkowo też mało półwysep ucierpiał w czasie wojny.

Przetrwał bez uszczerbku pałac położony nad brzegiem morza, zbudowany w XIX w. przez polskiego magnata Leona Potockiego. Swoją drogą budowla usytuowana jest nie w samej Jałcie, lecz w pobliskiej miejscowości Liwadia, więc i konferencja powinna się była nazywać liwadyjską. W 1945 r. podczas obrad w pałacu rezydował prezydent Roosevelt, a pozostali dojeżdżali na rozmowy z hoteli w Jałcie. Po latach wyśpiewa to w słynnej pieśni Jacek Kaczmarski: „Okna już widzą, słyszą ściany/ Jak kaszle nad cygarem Lew/ Jak skrzypi wózek popychany/ Z kalekim demokratą w tle”.
Prezydent USA wyjechał z Jałty, pozostawiając wielu Europejczyków z uczuciem zawodu i rozczarowania sprzeniewierzeniem się amerykańskim ideałom i przyczynił się do niesławy, jaką okryły pałac Potockich ustalenia tzw. Wielkiej Trójki odnośnie do sfer wpływów w Europie.
Czarnomorski kurort próbował w ostatniej dekadzie odczarować jeden z dzisiejszych ukraińskich magnatów Wiktor Pińczuk. Organizowane przez niego coroczne konferencje były jakby na przekór duchowi konferencji z Jałty, który oznacza podział Europy na lepszych i gorszych. Konferencje Pińczuka w pałacu liwadyjskim dotyczyły szans Ukrainy na wejście do UE, odbywały się pod pozytywnym hasłem YES, czyli z angielska Jałtańska Strategia Europejska. Kogo liwadyjski pałac nie widział w ostatnich latach?! Bywali tam: Carl Bildt, Condoleezza Rice, Petro Poroszenko, Bronisław Komorowski, Dalia Grybauskaite, a nawet Dominique Strauss-Kahn i wielu, wielu innych. Wszystko na nic, jałtańskiego ducha nie tak łatwo pokonać. Putin, po zaanektowaniu Krymu, zdecydował, by postawić w Liwadii pomnik Stalina, Churchilla i Roosevelta. Wracają skojarzenia, które przez ostatnie ćwierć wieku wydawały się już tylko historią.

Archiwum