15 czerwca 2003

Debata o zdrowiu i Unii Europejskiej

28 maja br. odbyła się kolejna „Debata o zdrowiu”; tym razem dotyczyła „zmian w systemie ochrony zdrowia po integracji Polski z Unią Europejską”. Wzięli w niej udział przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia, prezes Narodowego Funduszu Zdrowia, dyrektorzy szpitali, przedstawiciele samorządu lekarskiego, lekarze, firmy farmaceutyczne i dziennikarze.

P.o. prezes Narodowego Funduszu Zdrowia, Mirosław Manicki, podkreślił, że decyzje dotyczące organizacji opieki zdrowotnej będą pozostawione krajom członkowskim Unii Europejskiej. Zaznaczył, że w krajach, w których istnieje system ubezpieczeniowy, sposoby kontraktowania usług są ściśle określone, a wycena procedur jest bardzo klarowna. Po wejściu do Unii Polska będzie się musiała rozliczać z krajami, w których nasi obywatele będą korzystać z usług zdrowotnych w sytuacjach określonych przepisami o swobodnym ruchu osób i usług. Według prezesa Manickiego, polski system opieki zdrowotnej musi stać się bardziej czytelny i przejrzysty, by proces rozliczania się z innymi krajami przebiegał sprawnie. Sprzyjać temu ma ujednolicenie sposobów kontraktacji usług. M. Manicki zwrócił również uwagę na znaczenie planowania zdrowotnego: „Planowanie ma niejako obligować wszystkich uczestników zaangażowanych w proces decyzyjny dysponowania i posługiwania się dokumentami w planowaniu strategicznym (…); umiejętność budowy tych planów będzie miała kardynalne znaczenie w budowie naszego systemu i wszelkich programach zdrowotnych”.

Prezes Manicki zaznaczył, że opłaty za usługi zdrowotne świadczone naszym obywatelom w krajach Unii będą pokrywane ze środków Funduszu i będzie to dodatkowy wydatek. „Wypływać będą pieniądze z – i tak już skromnej – kasy Funduszu” – pokreślił. Świadczeniodawcom powinno więc zależeć na tym, by zatrzymać pacjentów w naszym systemie w kraju. Zdaniem prezesa, jeżeli świadczeniodawcy będą dbali o pacjentów, to proces ten nie będzie miał masowego charakteru. Lekarze specjaliści uzyskają prawo swobodnego starania się o pracę w krajach Unii. To z kolei stwarza konieczność poprawy warunków pracy i płacy, by zatrzymać tych specjalistów – uważa prezes NFZ Mirosław Manicki.
Dyrektor biura ds. zagranicznych programów pomocy w ochronie zdrowia w Ministerstwie Zdrowia, Jadwiga Jaszczyk, przedstawiła nowy, wspólnotowy program zdrowia publicznego. Został on przyjęty przez Parlament Europejski i Radę Unii Europejskiej we wrześniu ubiegłego roku. Program dotyczy wszelkich działań związanych ze zdrowiem publicznym w latach 2003-2008. Wszedł w życie – przynajmniej teoretycznie, jak zaznaczyła dyrektor Jaszczyk – 1 stycznia tego roku. Członkostwo Polski w tym programie rozpoczęło się w lutym, po podpisaniu odpowiednich dokumentów przez ministra zdrowia. Budżet programu wynosi 312 mln euro. Do wydania w tym roku jest ponad 45 mln euro. Na Polskę przypada 1 mln 140 tysięcy euro: 90 % tegorocznej składki będzie pochodziło z funduszu Phare, a 10 % i koszty administracyjne – z budżetu naszego Ministerstwa Zdrowia. W programie mogą uczestniczyć instytucje ze wszystkich krajów członkowskich, państw EFTA i krajów kandydujących (oprócz Litwy, która nie zgłosiła chęci swego udziału). Wnioski można było zgłaszać (termin minął 16 maja) w następujących obszarach tematycznych: informacje dotyczące zdrowia publicznego, poprawa systemu szybkiego reagowania na zagrożenia zdrowotne w sposób skoordynowany i dotyczący wszystkich czynników warunkujących zdrowie człowieka (np. projekty dotyczące systemu monitorowania zdrowia, poprawy dostępu do danych, nadzoru systemu wczesnego ostrzegania, gotowości do reagowania, programy dotyczące sposobu odżywiania się, aktywności fizycznej, palenia tytoniu, nadużywania alkoholu, zdrowia psychicznego itp.).

Z-ca dyrektora ds. klinicznych i organizacyjnych w Instytucie Kardiologii, Jarosław Pinkas, podkreślił, że jego placówka od dawna jest w Unii Europejskiej. Pracownicy Instytutu od wielu lat kształcą się w Unii, odbywają długie szkolenia w unijnych instytucjach, biorą udział w wielu programach badawczych, są członkami Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Doktor Pinkas dodał, że procedury obowiązujące w Instytucie są zgodne ze standardami unijnymi i akceptowane przez Europejskie Towarzystwo. Doktor Pinkas przedstawił wyniki ankiety przeprowadzonej wśród pracowników Instytutu Kardiologii. Wynika z niej, że 97 % ankietowanych opowiedziało się za wejściem Polski do Unii Europejskiej; 93 % osób zadeklarowało, że weźmie udział w referendum, a 67 % dostrzegło potrzebę aktywnego włączenia się do akcji propagowania wejścia Polski do Unii. Na poprawę ogólnej sytuacji w Polsce po wejściu do Unii liczy 75 % personelu medycznego Instytutu Kardiologii. Doktor Jarosław Pinkas, podkreślił, że Instytut ma olbrzymie możliwości leczenia, najnowocześniejszymi metodami, niestety, niewykorzystywanymi przez Narodowy Fundusz Zdrowia, o czym świadczą zbyt małe kontrakty. „Możemy natomiast sprzedawać innym instytucjom umiejętności związane z konsultacjami telemedycznymi, które w Europie są bardzo drogie” – przekonywał.
Adam Kozierkiewicz z Instytutu Zdrowia Publicznego Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego wyjaśnił, że ze świadczeń zdrowotnych za granicą mogą korzystać obywatele polscy czasowo i turystycznie przebywający za granicą, którzy nie muszą wykupywać dodatkowych polis ubezpieczeniowych, by leczyć się w sytuacjach nagłych; osoby, które płaciły składkę w Polsce i przeniosły się do innego kraju w związku z pracą; oraz emeryci i renciści, którzy mają prawo swobodnego przemieszczania się i osiedlenia w innym kraju oraz korzystania tam ze świadczeń. Podkreślił, że sytuacje te mogą drogo kosztować nasz system opieki zdrowotnej, ponieważ podstawą rozliczeń będą koszty usług świadczonych w danym kraju. Według Adama Kozierkiewicza, należy dokładnie przyjrzeć się deficytowi w ochronie zdrowia i czasowi oczekiwania na zabiegi – zgodnie bowiem z unijnymi regulacjami pacjenci będą mieli prawo wyjechać na leczenie za granicę, jeśli krajowy ubezpieczyciel nie zapewni tego świadczenia. Kozierkiewicz zwrócił uwagę na potrzebę określenia koszyka świadczeń gwarantowanych, gdyż w przeciwnym razie pacjent będzie mógł wykonać kosztowny zabieg za granicą na koszt systemu opieki zdrowotnej w kraju. Oszacował, że na rozliczenia zagraniczne system może wydawać rocznie około półtora miliarda złotych.
Sekretarz Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie, Ryszard Majkowski, podkreślił, że większość lekarzy opowiada się za wejściem do Unii Europejskiej – integracja przybliży nas do nowoczesnych technologii i wysokiej jakości świadczeń medycznych; będzie to korzystne zarówno dla pacjentów, jak i dla lekarzy. Zaznaczył, że niektóre placówki już teraz bardzo dobrze sobie radzą z unowocześnianiem sprzętu i usług. Jednocześnie wyraził obawę, że Polacy nie będą korzystać ze świadczeń za granicą, gdyż nie będzie ich na to stać. Obywatele innych krajów mogą natomiast przyjeżdżać na leczenie do nas – jest ono dużo tańsze niż w innych krajach. W Polsce istnieją jednak limity przyjęć do specjalistów i szpitali. „Czy obywatele innych krajów będą czekać w kolejce?” – zastanawiał się Ryszard Majkowski. Zwrócił również uwagę na to, że perspektywa wyjazdu za granicę otwiera się raczej przed młodymi lekarzami. Jednocześnie wyraził niepokój, że lekarze przyjeżdżający do Polski z Unii będą poza wszelkim nadzorem izby lekarskiej. Według sekretarza ORL, realna staje się groźba wykupu prywatnych gabinetów lekarskich przez silne finansowo korporacje zachodnie i istnieje obawa, że lekarze prywatnie praktykujący mogą podzielić los aptekarzy, którzy nie są w stanie konkurować z zagranicznymi koncernami.
Podczas dyskusji zgodzono się, że Unia Europejska nie rozwiąże wszystkich obecnych problemów systemu opieki zdrowotnej, lecz musimy sami sobie z nimi poradzić. Dyrektor Centrum Zdrowia Dziecka Maciej Piróg zaznaczył, że placówki, które leczą pacjentów z całej Polski, nie otrzymują środków w ramach rozliczeń z innymi województwami.

bn

Archiwum