5 października 2017

Doniesienia naukowe

Ciekawe

Niesprawdzone terapie skracają życie

Część chorych na nowotwory stosuje niekonwencjonalne metody leczenia, o czym często nie informuje lekarzy. Ostatnio przeanalizowano przypadki tych, którzy zdali się wyłącznie na niesprawdzone terapie. Wyniki nie są zaskakujące: w okresie sześcioletnim badani z zaawansowaną chorobą nowotworową umierali od dwóch do sześciu razy wcześniej niż pacjenci leczeni chemioterapią lub radioterapią.

Dane 280 chorych z lat 2003–2014 przeanalizował wraz ze swym zespołem dr Skyler Johnson z Yale School of Medicine i Yale Cancer Center w New Haven, w stanie Connecticut. Pacjenci cierpieli na najczęściej występujące nowotwory: raka piersi, prostaty, płuca oraz jelita grubego. Porównano ich z chorymi będącymi w podobnym stanie, czyli w podobnym wieku i z tymi samymi nowotworami, na takim samym etapie rozwoju.

W przypadku raka płuca chorzy, którzy leczyli się wyłącznie metodami niekonwencjonalnymi i zrezygnowali z chemioterapii oraz radioterapii, żyli średnio dwukrotnie krócej. W przypadku raka piersi oraz raka jelita grubego różnica w długości życia była aż pięciokrotna.

Nasze badania nie pozostawiają wątpliwości, jak ważna jest uznana i sprawdzona metoda leczenia – podkreśla Johnson. Jego zdaniem w dłuższym okresie obserwacji różnice te byłyby jeszcze większe, szczególnie w przypadku takich nowotworów jak rak piersi i prostaty, które mogą się rozwijać przez wiele lat.

Ciekawe jest jeszcze jedno spostrzeżenie: wyłącznie niekonwencjonalne metody leczenia najczęściej stosowały osoby lepiej sytuowane i o wyższym statusie społecznym, głównie mieszkańcy północno-zachodnich stanów Ameryki.

(„Journal of the National Cancer Institute”, 10 sierpnia 2017, bit.ly/2v3Gvii)

Niedosłuch pacjenta to większe ryzyko błędu

Niby to oczywiste, ale zapracowani lekarze nie zawsze o tym pamiętają: pacjenci po 60. roku życia często mają kłopoty ze słuchem. Z tego powodu nie zawsze rozumieją, co do nich mówią lekarze. Skutek jest taki, że stosują się nie do wszystkich zaleceń, co negatywnie wpływa na efekty terapii.

Z badań dr. Simona Smitha z University College Cork w Irlandii wynika, że nie słyszy i nie rozumie tego, co chciał przekazać lekarz lub pielęgniarka, 43 proc. pacjentów po sześćdziesiątce. Tylu pacjentów się do tego przyznało, bo irlandzki specjalista wykrył, że w analizowanej przez niego grupie 100 osób niedosłuch wykazywało 60 proc. badanych, a 26 proc. wymagało pomocy innej osoby.

Dr Smith zwraca uwagę na jeszcze jedno: z powodu szpitalnego zgiełku mogą nie usłyszeć wyjaśnień dotyczących choroby i zaleceń lekarskich również pacjenci, którzy nie mają kłopotów z powodu niedosłuchu. 27 proc. badanych zwróciło uwagę, że lekarz mówił zbyt szybko i do zbyt dużej grupy osób jednocześnie.

Specjalista przypomina, że do błędów medycznych najczęściej dochodzi u starszych pacjentów, a głównym ich powodem jest słaba komunikacja z lekarzem.

Słabość i demencja źle rokują po operacji

W przypadku poważnej operacji u starszych osób istotnym czynnikiem rokowniczym mogą być słabość fizyczna i demencja pacjenta. Szczególnie niekorzystne, zwiększające ryzyko zgonu, jest występowanie jednocześnie obydwu tych czynników, przy czym bardziej negatywna jest słabość fizyczna.

Wskazuje na to analiza 330 starszych pacjentów (średnio w wieku 58 lat), spośród których w lepszej kondycji fizycznej i umysłowej było 168 osób. Z całej grupy chorych w ciągu czterech latach od zabiegów, takich jak usunięcie nerki, prostaty lub fragmentu pęcherza, zmarła ponad połowa (53 proc.). Najmniej zgonów (12 proc.) było w grupie 168 pacjentów, którzy nie wykazywali fizycznej słabości ani demencji. W przypadku słabości fizycznej liczba zgonów była dwukrotnie większa (25 proc.). Najwięcej zgonów (42 proc.) było wśród chorych po operacji ze słabością i demencją.

(„Journal of the American College of Surgeons”, 4 sierpnia 2017, bit.ly/2xtqZcx)

Fizjoterapeuci nagminnie molestowani

W USA pracownicy służby zdrowia aż 16 razy częściej są narażeni na – delikatnie określając – niewłaściwe zachowania pacjentów, niż przedstawiciele innych grup zawodowych w kontaktach z klientami lub interesantami. Można podejrzewać, że podobnie jest w Polsce, jeśli nie gorzej. Często doświadczają tego lekarze, pielęgniarki i ratownicy, a silnie poszkodowaną grupą są również fizjoterapeuci.

Sondaż, którym objęto prawie 900 amerykańskich fizjoterapeutów, ujawnił, że aż 84 proc. z nich w swej dotychczasowej praktyce spotkało się z niewłaściwym zachowaniem ze strony pacjentów, a nierzadko i molestowaniem seksualnym. 47 proc. badanych oświadczyło, że przynajmniej jedno z takich zachowań pacjentów miało miejsce w ostatnim roku.

W USA wśród fizjoterapeutów zdecydowanie przeważają kobiety, stanowią aż 80 proc. wszystkich zatrudnionych. W sondażu fizjoterapeutki amerykańskie twierdziły, że molestowanie najczęściej objawiało się natarczywym przyglądaniem się, sugestywnymi uwagami, niewłaściwym dotykiem, seksualnymi gestami, a także żądaniem umówienia się na spotkanie, niewybrednymi propozycjami oraz masturbacją. Do molestowania najczęściej dochodziło wtedy, kiedy fizjoterapeutka opiekowała się pacjentami płci męskiej.

Zbigniew Wojtasiński

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum