28 czerwca 2015

Pediatria: dobre samopoczucie Ministerstwa Zdrowia

Umiarkowany optymizm i spokój płyną z dokumentu „Informacja na temat stanu zdrowia dzieci. Wnioski dla polityki państwa w ochronie zdrowia”, który resort zdrowia przygotował dla Sejmowej Komisji Zdrowia.
– Ministerstwo Zdrowia oderwało się od rzeczywistości – komentuje szef Fundacji 1 Czerwca Piotr Piotrowski.

Dyskusja nad dokumentem zbiegła się z dramatycznym apelem lekarza – lubuskiego konsultanta wojewódzkiego z dziedziny pediatrii, który napisał: „Pediatrzy nie mogą pogodzić się z wizją, w której w naszym kraju symbolem zmian w opiece zdrowotnej staje się zapłakane, cierpiące, przerażone, chore dziecko odsyłane od szpitala do szpitala z powodu braku pieniędzy na leczenie”.
Tego samego dnia, gdy media podjęły temat z listu dr. Tomasza Jarmolińskiego, wiceminister zdrowia Przemysław Cieślukowski mówił, że dzieci i młodzież w Polsce mają zagwarantowaną opiekę zdrowotną, wręcz: „pełny, swobodny, nieograniczony dostęp do opieki zdrowotnej”.
Prawo taki dostęp im gwarantuje. Począwszy od konstytucji, która nakazuje władzom szczególną opiekę zdrowotną dla dzieci. Wiceminister o konstytucji nie wspominał, ale przypomniał o tym, że wszystkie dzieci, nawet nieubezpieczone, mają pełny dostęp do leczenia ze środków publicznych. I trudno się z nim nie zgodzić.
O tym, jak jest dobrze, zdaniem Ministerstwa Zdrowia świadczą wskaźniki umieralności niemowląt i dzieci. Od lat wykazują tendencję spadkową. To rzeczywiście stanowi o poprawie stanu zdrowia społeczeństwa.
Jednak kolorowo nie jest, co tylko częściowo pokazuje MZ w „Informacji…”. Resort unika podjęcia dyskusji na temat koordynacji opieki zdrowotnej dla dzieci i młodzieży, która w zasadzie nie istnieje w naszym systemie. Brak tej koordynacji skutkuje zaś dramatami ludzi.
Dokument Ministerstwa Zdrowia zawiera zarys najistotniejszych problemów zdrowotnych populacji 0-18 lat. Wymieniono m.in.: nadwagę i otyłość, fatalny stan zdrowia jamy ustnej, rosnącą liczbę wad postawy i schorzeń kręgosłupa, alergie, problemy z refrakcją i akomodacją oka. W dokumencie pominięto kwestię zaburzeń psychicznych. We wprowadzeniu wyjaśniono, że niedawno w innym dokumencie MZ przedstawiało ten temat.
Jednak nie znalazł się w działaniach określonych jako „kluczowe” dla ministra zdrowia problemy zdrowotne dzieci i młodzieży. A problem jest. Na początku lat 90. samobójstwa były przyczyną około 10 proc. zgonów w grupie wiekowej 15-19 lat, w 2000 r. – 16 proc., a w 2013 – niemal 20 proc. Jednocześnie rośnie liczba stwierdzonych zaburzeń psychicznych u dzieci i młodzieży, a WHO uważa, że dla całych populacji krajów rozwiniętych ta grupa schorzeń będzie jednym z największych wyzwań zdrowotnych już w następnej dekadzie. Nie ma też w „Informacji…” ani słowa o chorobach rzadkich, które – jako grupa schorzeń – dotyczą 6 proc. populacji, z czego 75 proc. stanowią dzieci.
– To nie jest problem populacyjny – tłumaczył wiceminister Cieślukowski, czym wzbudził zdziwienie zarówno posłów, jak i zaproszonych ekspertów.
Polska miała wdrożyć – na polecenie Komisji Europejskiej – krajowy plan dotyczący chorób rzadkich. Został przygotowany przez ekspertów, przekazany ministerstwu w 2013 r. i – jak powiedział posłom przedstawiciel Polskiej Federacji Pacjentów – słuch o nim zaginął.

Teoria a rzeczywistość
Ministerstwo dostrzegło problem z dostępem do rehabilitacji leczniczej dzieci i młodzieży. Wiceminister zapowiedział zmianę rozporządzenia „koszykowego” z zakresu rehabilitacji, co ma przyczynić się do likwidacji barier dla dzieci z zaburzeniami wieku rozwojowego. Jednak nie przygląda się rzeczywistemu dostępowi do specjalistycznej opieki dla dzieci i młodzieży ani przyczynom dzisiejszych trudności.
– Dostęp jest, ale do lekarza POZ, choć i z tym pojawiają się problemy. Kiedy zaś dziecko cierpi na poważniejsze schorzenie, zaczynają się schody. Szpitale mają problemy na przykład z rozliczaniem hospitalizacji w celu obserwacji, więc często nie chcą dzieci przyjmować. Pediatrów i innych specjalistów leczących dzieci jest za mało. Na przykład w łódzkim Centrum Matki Polki jest dodatkowa sala operacyjna, ale nie ma personelu – wylicza Piotr Piotrowski.
Od lat nic się nie zmieniło w zakresie koordynacji świadczeń dla dzieci, które powinny mieć dostęp do szybkiej diagnozy. Wciąż na przykład rodzice wypisanych ze szpitala wcześniaków dowiadują się, że zlecone badanie USG głowy, które powinno być wykonane za mniej więcej trzy miesiące, może się odbyć najwcześniej za sześć.
– Próbowałem zapisać swoje dziecko na rehabilitację. Najbliższy termin to druga połowa 2016 r. O czym tu mówimy? O dobrym dostępie? – denerwuje się Piotr Piotrowski.
Pediatrzy od lat apelują o podniesienie stawek za leczenie dzieci w szpitalach. Na razie – praktycznie bezskutecznie.
– Panie ministrze, kolejny raz wracamy do tych samych spraw – powiedział na posiedzeniu Komisji Zdrowia jej przewodniczący Tomasz Latos (PiS).
Trudno się z nim nie zgodzić.

Justyna Wojteczek

Archiwum