8 listopada 2017

Exodus asystentów

Literatura i życie

„Zagrajcież mi, niechaj cofnie się świat”

Wszystkie teksty z tego cyklu mają charakter wspomnieniowy i odnoszą się do okresu sprzed 50 lub więcej lat.

Artur Dziak

W latach 70. jeszcze nieliczni uciekali z kraju, a pewna część wybierała legalną pracę zagranicą, w ramach Polservice’u, gdyż przez lata jedynym sposobem polepszenia bytu była praca poza granicami kraju. Dopiero w latach 80., na fali ożywienia gospodarczego, powstały w Polsce prywatne lecznice medyczne
i odtąd lekarze mogą dorabiać lub podejmować w nich zatrudnienie pełnowymiarowe. Pomijając niektóre zakłady lecznicze, otwierane przez różnych kombinatorów i spryciarzy, zatrudniające lekarzy mizernych i marnych, działające bez fachowego nadzoru, szczególnie w zakresie zachowawczego leczenia np. bólów kręgosłupa czy barku, w których po prostu odbierało się chorym i zdrowie, i ostatnie pieniądze, obecnie coraz więcej jest lecznic na przyzwoitym poziomie i terapia przynosi pożytki.

Wielu dobrych lekarzy widzących bezsens pracy za dziadowskie pensje oraz ci, którzy nie chcieli się zeszmacić i wyciągać od ludzi pieniędzy, porzucało nawet kliniki akademickie! Zapowiedzią tego, co nadejdzie, było według mnie otwarcie prywatnych klinik. Z pracy na państwowej posadzie zrezygnowało wtedy wielu lekarzy. Kiedy ostatnia grupa lekarzy najmłodszych i… najlepszych, z którymi wiązałem wielkie nadzieje, podjęła decyzję o założeniu własnej lecznicy, postanowiłem z nimi rozmawiać.

Dlaczego uciekacie? – pytałem tych, których udało mi się pewnego dnia zgromadzić w moim gabinecie, na porannej kawie.

Mamy być szczerzy? – odpowiedzieli.

Macie mówić prawdę i tylko prawdę, jak w amerykańskim sądzie.

Przyczyn jest kilka. Po pierwsze, tam zarobimy po południu tyle, ile pan nam płaci za miesiąc pracy
w klinice. Po drugie, tam możemy robić te skomplikowane i trudne operacje, których nas pan uczył, oraz spożytkować wiedzę, jaką zdobyliśmy zagranicą
w najlepszych klinikach świata dzięki pana listom polecającym, których nam pan nie żałował. Dlaczego dopiero tam? W klinice wielkiej ortopedii często robić nie możemy z tej prostej przyczyny, że znacznej części pacjentów wcale nie zależy na polepszeniu stanu zdrowia, tylko na uzyskiwaniu niekończących się zwolnień lekarskich, zaświadczeń oraz upragnionej renty. Tam pacjenci przychodzą, żeby wyzdrowieć. Ważne jest i to, że tu, w klinice, trzeba nie mieć oleju w głowie, by podejmować się wielkich operacji, bo większość pacjentów nosi przeróżne fatalne zakażenia, o których nie powiedzą albo nawet nie wiedzą. Poza tym, co z tego, że to klinika uniwersytecka, kiedy w czasie ostrego dyżuru musimy przyjmować różnych pacjentów, tzw. nurków, mieszkańców studzienek ściekowych i dworcowych pijaczków, których układa się w pobliżu pacjentów, często dzieci i młodzieży, czekających na wielkie, wieloetapowe operacje. Przyjmujemy więc bomby bakteryjno-wirusowe zakażające wszystko i wszystkich w klinice. Nic tu nie pomogą oddzielne pokoje, sale opatrunkowe, wydzielone sale operacyjne itp. Stąd biorą się zakażenia szpitalne, o które nas się obwinia, a które w pewnych przypadkach oznaczają prawdziwe tragedie dla pacjentów i ich lekarzy. Jest i trzeci powód naszych ucieczek!

Jest trzeci? A jaki, na miły Bóg? – wybąkałem.

Ponieważ uczył nas pan solidnie i nie żałował nam zagranic, a i w środku coś nam mówi, że jesteśmy dobrymi specjalistami, choćbyśmy może i mogli pracować za darmo nadal, nie pozwolimy bić się po twarzy pijanym, zwożonym przez pogotowie i witającym nas słowami: „K…a twoja mać, doktorku”. Nie zamierzamy znosić poniżającego traktowania ze strony urzędników szpitala i NFZ, czyli ludzi, którzy na dobrą sprawę nadają się najwyżej do tego, by u nas sprzątać.

Przedstawiona sytuacja wcale mnie nie zdziwiła, gdyż od dawna zdawałem sobie sprawę z mizerii i prawdziwej plajty tzw. służby zdrowia w naszym kraju! 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum