13 grudnia 2018

Co z tymi dyżurami?

Wokół reformy służby zdrowia

Małgorzata Solecka

Czy szpitale mogą nadal praktykować „zabieranie za zejścia” po dyżurach?

To pytanie wraca jak bumerang wśród rezydentów. Okazuje się, że wprawdzie resort zdrowia pouczył szpitale, by rezydentom za zejścia nie zabierać, ale szpitale zabierają. Za wszystkie zejścia lub za część.

„Ujednolicenie prawne kwestii dyżurów medycznych”, jak określono w porozumieniu ministra zdrowia z przedstawicielami Porozumienia Rezydentów OZZL z 8 lutego 2018 r., nastąpi w ustawie o zawodzie lekarza i lekarza dentysty. Jedną z kluczowych kwestii owego „ujednolicenia” ma być niezabieranie lekarzom wynagrodzenia za schodzenie po dyżurze, co do tej pory było – i jest nadal – stałą praktyką szpitali. Ministerstwo Zdrowia w tej sprawie wyszło nieco przed szereg, instruując szpitale – w oparciu o podpisywane umowy na etaty rezydenckie – by zaprzestały „zabierania”. Z jednej strony dla rezydentów to niewątpliwie korzystna informacja. Z drugiej – okazuje się, że chaos nigdy nie jest tak duży, żeby decyzje urzędników nie mogły go zwiększyć.

„Minister zdrowia we współpracy z przedstawicielami Porozumienia Rezydentów OZZL oraz Komisji Młodych Lekarzy Naczelnej Izby Lekarskiej przygotuje,
a następnie, nie później niż w pierwszym kwartale 2019 r., przedłoży Radzie Ministrów projekt ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty, w którym zawarte zostaną rozwiązania dotyczące kształcenia podyplomowego lekarzy i lekarzy dentystów (w tym stażu podyplomowego oraz m.in. centralnego naboru na specjalizacje lekarskie, przywrócenia możliwości zmiany specjalizacji, uproszczenia dokumentowania procedur medycznych oraz ujednolicenia prawnego kwestii dyżurów medycznych itp.). W projekcie, o którym mowa w zdaniu poprzedzającym, zostaną także uregulowane kwestie pełnienia dyżurów medycznych przez lekarzy rezydentów”
– to fragment podpisanego w lutym porozumienia. Wszystko więc wskazywało – do początku listopada – że na realizację tego punktu porozumienia trzeba będzie czekać do uchwalenia nowej ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty, której projekt ministerialny zespół ma już niemal gotowy.

Jednak na początku listopada okazało się, że minister zdrowia Łukasz Szumowski zmienił zapisy w umowach z podmiotami szkolącymi rezydentów, zobowiązując je do płacenia za czas należnego odpoczynku po dyżurze medycznym pełnionym w programie specjalizacji (zmiany zostały podpisane 13 listopada). Ministerstwo mogło określić nowe zasady, bo w całości finansuje zarówno etaty rezydenckie, jak i dyżury pełnione w ramach programu specjalizacji. Szpitale, zabierając rezydentom pieniądze „za schodzenie”, oszczędzają „ministerialne”, a nie „własne” pieniądze, czego czynić nie powinny. Resort poparł opinię lekarzy, że całość kwot przekazywanych szpitalom na finansowanie etatów rezydenckich powinna trafiać do lekarzy.

Prawdą jest jednak również, że ministerstwo finansuje tylko część dyżurów pełnionych przez rezydentów. Reszta opłacana jest z pieniędzy szpitala i w tym przypadku nie ma podstawy prawnej, by rezydentom (podobnie jak wszystkim innym lekarzom pełniącym dyżury w ramach umowy o pracę) nie „zabierać za zejście” z dyżuru. Dyrektorzy szpitali podkreślają, że do takich zmian, jakie przewiduje porozumienie rezydentów z ministrem, potrzebne są zmiany w prawie pracy, bo ono za czas wypoczynku po dyżurze wynagrodzenia nie przewiduje. I o ile jeszcze szpitale muszą honorować wytyczne ministerstwa związane z realizacją umów rezydenckich, o tyle dyżury pełnione przez lekarzy poza programem specjalizacji nie podlegają interpretacji ministerstwa, lecz przepisom ogólnym. Program specjalizacji nie przewiduje zaś dyżurów – i tu leży główna przyczyna tego, że szpitale nie chcą odstąpić od potrącania „za zejścia” – po których lekarz ma gwarantowane 11 godzin wypoczynku (czyli dyżurów całodobowych).

Dyrektorzy szpitali przypominają też, że co prawda podwyżki dla rezydentów finansuje resort zdrowia, ale pochodne od nich – na przykład składki na ubezpieczenia społeczne, zdrowotne, również wyższe stawki za dyżury, wynikające z wyższych wynagrodzeń zasadniczych
– obciążają budżety szpitali.

Nieoficjalnie można usłyszeć również, że szpitale nie kwapią się do postępowania zgodnie z wytycznymi resortu przede wszystkim z obawy przed reakcją pracujących na etatach lekarzy specjalistów, których owe wytyczne nie dotyczą. I że dopóki nie będzie zmian w ustawie (choćby w ustawie o zawodzie lekarza i lekarza dentysty), dopóty szpitale w tej sprawie będą konsekwentnie trzymać się przepisów kodeksu pracy.

Jednym z głównych powodów „wstrzemięźliwości” szpitali w realizowaniu ministerialnych wytycznych jest ich trudna i w ostatnich miesiącach pogarszająca się sytuacja finansowa. Zwłaszcza szpitali wysokospecjalistycznych, które zatrudniają wielu rezydentów. Z informacji, jakie Ministerstwo Zdrowia przekazało w listopadzie partnerom z Rady Dialogu Społecznego, wynika, że po pierwszym półroczu 2018 zwiększyło się zarówno zadłużenie ogółem, jak i zadłużenie wymagalne szpitali publicznych. W najtrudniejszej sytuacji, biorąc pod uwagę wielkość długu przypadającego na placówkę, są szpitale najwyższego szczebla referencyjnego. Podczas listopadowej konferencji, która odbyła się w ramach debaty „Wspólnie dla zdrowia”, prof. Maciej Banach, dyrektor Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi, podkreślał, że wszelkie dyskusje o efektywności systemu ochrony zdrowia nie przyniosą owoców, jeśli nie zostanie zrealizowana zapowiedź zróżnicowania wyceny świadczeń w zależności od poziomu referencyjności jednostki. A koszty funkcjonowania instytutów i szpitali klinicznych są takie, że wzrost wyceny w ich przypadku powinien wynieść 20–30 proc. Inaczej szpitale permanentnie przynoszące straty nigdy nie wyjdą na prostą.

Nic nie wskazuje, by drugie półrocze 2018 było dla szpitali korzystniejsze finansowo. Co prawda z NFZ popłynęły wyższe kwoty, ale w zdecydowanej większości były to pieniądze „znaczone”, czyli przeznaczone na podwyżki płac głównie specjalistów zatrudnionych na etatach oraz pielęgniarek. Czy sytuację poprawią pieniądze, które w ostatnich tygodniach roku zostaną przekazane, na podstawie znowelizowanej ustawy budżetowej (projekt wpłynął do Sejmu pod koniec listopada), płatnikowi? Zgodnie z projektem nowelizacji ustawy budżetowej, w grudniu do NFZ ma trafić ponad 2 mld zł — 1,8 mld zł do funduszu zapasowego, ponad 300 mln zł zaś w formie dotacji celowej, która będzie wykorzystana w 2019 r.

Bo wprawdzie Ministerstwo Zdrowia wywiązało się z obietnicy wpisania do ustawy 6 proc. PKB na zdrowie wcześniejszego terminu osiągnięcia tego poziomu wydatków publicznych (2024 r.), jednak brutalna prawda jest taka, że odczuwalny wzrost nakładów (niewynikający jedynie z lepszego spływu składki zdrowotnej) ciągle pozostaje w sferze obietnic. Natomiast koszty funkcjonowania systemu opieki zdrowotnej rosną już w tej chwili. W niektórych obszarach dramatycznie. 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum