27 października 2023

Serce dla Ojczyzny

autor: ZBIGNIEW MARIAN RAP

Miałem szczęście, że spotkałem wybitnego lekarza i naukowca, który inspirował mnie w pracy zawodowej. Był nim Henryk Wiśniewski, zaledwie trzy lata starszy ode mnie, anatomopatolog i neuropatolog, promotor mojej pracy doktorskiej. Henryk Wiśniewski otworzył mi drzwi na świat i stworzył perspektywę dla pracy naukowej, którą pasjonuję się do tej pory.

 

Pierwszy raz spotkałem go w 1963 r. Dzięki zbiegowi okoliczności otrzymałem stypendium doktoranckie w nowej dyscyplinie z neuropatologii. Pracownia Neuropatologii Polskiej Akademii Nauk znajdowała się w Klinice Neurologicznej Akademii Medycznej w Warszawie, prowadzonej przez prof. Adama Opalskiego, w której Wiśniewski otrzymał asystenturę. Był to ciężki okres w jego życiu. Musiał rozstać się czasowo z żoną i dwoma małymi synkami. Znacznie starszy od nas neurolog i neuropatolog doc. Tadeusz Majewski opowiadał mi później, że po przyjściu rano do pracy zastawał Henryka śpiącego na kozetce w pracowni.

 

A teraz zastanówmy się nad tematem pańskiej pracy doktorskiej – powiedział Wiśniewski. – Może ma pan jakąś propozycję? Moja odpowiedź była dyskusyjna. Powiedziałem, że parokrotnie spotkałem się w pracy z obrzękiem mózgu. Pacjenci mieli urazy głowy. Wszyscy byli nieprzytomni, w głębokim wstrząsie. Mówiąc o wstrząsie, nawiązałem do głośnej w tym czasie teorii stresu Hansa Seylego, która wskazuje rolę przysadki mózgowej i kory nadnerczy w stresie. Wiśniewski przerwał moje wywody: – Wiem, o czym pan mówi. Wiem też, że mózg steruje układem endokrynnym przez hormony przysadki, ponieważ jest ona strukturalnie powiązana z mózgiem, z małym jego skrawkiem zwanym podwzgórzem. Poza tym, jako anatomopatolog, wiem, że procedura wyjmowania mózgu jest rutynowo uproszczona. Mózg wyjmuje się w całości, bez przysadki mózgowej.

 

Pańskim zadaniem – wyjaśnił mi promotor – będzie opracowanie techniki wyjmowania mózgu u zmarłych pacjentów z całym układem odwzgórzowo-przysadkowym, tzn. z lejkiem i całą przysadką mózgową. Następnym zadaniem będzie ocena mikroskopowa zmian strukturalnych w seryjnych preparatach histopatologicznych w poszczególnych elementach układu odwzgórzowo-przysadkowego. Poza tym sugeruję wykonanie dla porównania podobnych badań na zwierzętach doświadczalnych. Proponuję model tzw. balonikowy, imitujący krwiaki nadtwardówkowe lub krwotok podpajęczynówkowy.

 

Od naszej rozmowy minęły trzy lata. Jeździłem kilkadziesiąt razy tramwajem ze słojem formaliny w torbie do Zakładu Anatomii Patologicznej przy warszawskim Szpitalu Przemienienia Pańskiego na Pradze. Opracowałem technikę wyjmowania mózgu z całym UPP. Mózgi przywoziłem już do Zakładu Neuropatologii, gdzie odbywała się histologiczna obróbka dostarczanego materiału. W tym czasie moje kontakty z promotorem były rzadkie, ponieważ Henryk Wiśniewski skupiał się na swej pracy habilitacyjnej. Po niespełna trzech latach oddałem promotorowi pracę doktorską, do której otrzymałem pół strony odręcznie napisanych uwag. Po ich uwzględnieniu w czerwcu 1966 r. obroniłem pracę doktorską na AM w Warszawie. W tym czasie prof. Wiśniewski na stałe osiadł w Stanach Zjednoczonych.

 

Dalsze kontakty

Kolejny raz spotkałem Krystynę [żonę profesora] i Henryka Wiśniewskich dopiero w roku 1971, kiedy otrzymałem tzw. stypendium zbożowe w Bethesda, w Narodowym Instytucie Zdrowia, u dr. Igora Klatzo. Doktor wybierał się do Nowego Jorku i zabrał mnie ze sobą. Wtedy zobaczyłem się też z Bolesławem Liwniczem, doktorantem z Zakładu Neuropatologii u prof. Osetowskiej, z którym byłem zaprzyjaźniony. Henryk Wiśniewski ułatwił mi spotkanie z prof. Bertą Scharrer, która wraz mężem należała do odkrywców neurosekrecji w podwzgórzu. Z zaciekawieniem wysłuchała moich asocjacji na temat układu neurosekrecyjnego i ewentualnych jego powiązań przez hormon wazopresyny z obrzękiem mózgu. Spotkanie skwitowała: „Bardzo ciekawa koncepcja”, z czego byłem ogromnie zadowolony.

 

Później, już w 1973 r., ponownie spotkałem Wiśniewskich, wracając z Bostonu. Byłem gościem w ich domu w Bronksie. Pierwszy raz zobaczyłem ich sympatycznych, już kilkunastoletnich synów, Olka i Tomka, którzy mieli młodego psa dalmatyńczyka. Z tym psem wiąże się pewne zdarzenie. Otóż dobrał się do moich pudełek pełnych przezroczy. Na szczęście mu nie smakowały, więc ich nie pogryzł. Slajdy przywiozłem, aby pokazać Wiśniewskim moje wrażenia z podróży po Stanach Zjednoczonych, którą zafundowała mi Amerykańska Akademia Nauk.

 

Ostatnie spotkanie

Miało miejsce w 1992 r., na Zjeździe Niemieckich Neuropatologów w Berlinie. Wiśniewscy zaprosili wszystkich polskich uczestników na spotkanie w restauracji. Henryk był, jak zwykle, duszą towarzystwa. Głośny, roześmiany, nadawał ton wspólnej zabawie. Zachowałem parę zdjęć z tego spotkania, które zamieszczam w niniejszych wspomnieniach.

 

A teraz pokuszę się o scharakteryzowanie wyjątkowej osobowości Henryka. Obdarzony był nieprzeciętną umysłowością. Wszechstronnie utalentowany, co udowadniał umiejętnościami rozwiązywania wielorakich problemów. Poza tym jego pogodne usposobienie, charakterystyczny śmiech ułatwiały kontakty, dlatego rozmowy z nim należały do ciekawych i przyjemnych. Miał wrodzoną dociekliwość i zdolność logicznego myślenia. Opiszę tę cechę jednym zdaniem: widział to, czego, inni nie zauważali. Został odkryty już na studiach jako wyjątkowo zdolny młody człowiek. Jego zainteresowanie neurologią wynikało z faktu, że z M.J. Mossakowskim należeli do organizatorów pracowni neuropatologicznej w gdańskiej Klinice Neurologicznej prowadzonej przez prof. Zofię Majewską. W karierze zyskiwał przede wszystkim poparcie kobiet – zarówno ze względu na towarzyskie zalety, jak i geniusz. W kraju, oprócz wymienionej już prof. Z. Majewskiej, była nim zauroczona prof. Irena Hausmanowa-Petrusewicz. Natomiast prof. Ewa Osetowska, kierownik Zakładu Neuropatologii PAN, dowiedziawszy się, że Henryk zostaje na stałe w Stanach, popadła w depresję i zrezygnowała z kierowania zakładem.

 

Z naciskiem muszę podkreślić patriotyzm Henryka. W jego amerykańskim instytucie wśród przeszło 350 pracowników znajdowała się liczna grupa Polaków, nie mówiąc o kilkudziesięciu stypendystach, stażystach, którzy przez wiele lat przewijali się przez placówkę. Poza tym Wiśniewscy wspierali w różnej formie swoją byłą placówkę CMDiK PAN w Warszawie.

 

Po 2000 r., kiedy przypadkowo spotkałem Krystynę Wiśniewską, powiedziała: – Zbyszku, w katakumbach cmentarza na Powązkach w Warszawie została wmurowana urna z sercem Henryka. Byłem zaskoczony tą wiadomością. W mojej pamięci zachowałem cztery przypadki darowania serca Polsce. Serce króla Władysława Jagiełły spoczęło w miasteczku, które kochał, tam gdzie ja się urodziłem – w Gródku Jagiellońskim. Kolejni byli król Jan III Sobieski, Fryderyk Chopin i marszałek Józef Piłsudski. A teraz odkrywam piąty przypadek – jest nim naukowiec Henryk Wiśniewski, który kochał swoją Ojczyznę.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum