2 lipca 2022

W kontrze – „REJESTR CIĄŻ”

Pacjentki się boją

Przede wszystkim nie istnieje coś takiego jak rejestr ciąż. Na szczęście. Myśl o tym, że ktoś chciałby rejestrować ciążę w osobnym dokumencie, jest głęboko niepokojąca i słusznie wywołuje opór zarówno pacjentek, jak i personelu medycznego. To, o czym aktualnie głośno w mediach, jest tylko jedną z rubryk wypełnianych przez nas w Systemie Informacji Medycznej na potrzeby karty pacjenta czy też Patient Summary. Konieczność raportowania takich danych wynika z art. 14 dyrektywy Parlamentu Europejskiego o opiece transgranicznej, która zawiera katalog danych zamieszczanych właśnie w Patient Summary. To doskonałe narzędzie agregujące informacje o stanie zdrowia pacjenta i pozwalające skuteczniej udzielać mu pomocy, ale…

Michał Gontkiewicz – specjalista położnictwa i ginekologii, członek Prezydium ORL w Warszawie

No właśnie. Problemem jest to „ale”. Samo narzędzie może być świetnym pomocnikiem medyka zapewniającym szybki dostęp do danych o operacjach, uczuleniach, grupie krwi pacjenta itd., lecz ryzyko niewłaściwego wykorzystania zawartych tam informacji przez osoby bezpośrednio niezwiązane z procesem leczniczym niestety istnieje. Co prawda art. 26 ustawy o prawach pacjenta i rzeczniku praw pacjenta ogranicza listę instytucji mających dostęp do danych medycznych, także zawartych w karcie pacjenta, jednak ta lista nadal jest bardzo długa. Poza sędziami i prokuratorami zawiera także „organy władzy publicznej, w tym rzecznika praw pacjenta, Narodowy Fundusz Zdrowia, organy samorządu zawodów medycznych oraz konsultantów w ochronie zdrowia” i 12 innych grup. Tego właśnie boją się pacjentki – że wprowadzane w dobrej wierze informacje zostaną wykorzystane przeciwko nim, gdy dojdzie do poronienia lub legalnej aborcji. Zaostrzenie prawa aborcyjnego i działania organizacji antyaborcyjnych już poczyniły dużo złego, wywołując strach kobiet planujących ciążę. Coraz częściej słyszymy pytania w gabinecie „Czy na pewno trzeba tę ciążę rejestrować?”, „A jeśli poronię, jak to będzie zarejestrowane?”. Pacjentka powinna czuć się w gabinecie komfortowo i wiedzieć, że przychodzi do nas po pomoc. A nie bać się, że jeśli usunie ciążę, poroni lub będzie operowana z powodu ciąży ektopowej, zapuka do niej prokurator. W większości krajów Unii Europejskiej takich dylematów nie ma i w 2013 r., gdy opracowywane były dyrektywy Komisji Europejskiej dotyczące Patient Summary, nikt nie brał pod uwagę, że takie problemy mogą się pojawiać.

To niebywale smutne, że o narzędziu, które moim zdaniem jest rewelacyjne i którego wprowadzaniu na naszym rynku przez Centrum E-Zdrowia od początku kibicuję, musimy myśleć również w perspektywie czysto politycznej. To bardzo niedobra droga, która może blokować dalszy rozwój cyfryzacji w ochronie zdrowia. Ale za Patient Summary nadal będę mocno trzymał kciuki i wspierał jego rozwój. Pamiętajmy jednak, że jest to narzędzie tworzone dla pacjentów i personelu medycznego, i tylko do tych dwóch grup powinien zostać ograniczony dostęp do niego.

Co więcej, art. 51 Konstytucji RP podkreśla wrażliwość zbieranych danych o obywatelach, również danych o ich stanie zdrowia oraz byciu lub nie w ciąży. Nakazuje ujawnianie danych na podstawie ustawy, a nie rozporządzenia, co jest o tyle istotne, że proces legislacyjny ustawy pozwoliłby przeprowadzić prawdziwą dyskusję na temat wszystkich wspomnianych wątpliwości i być może chociaż częściowo uspokoił nastroje wśród pacjentek.


Warto walczyć o profesjonalny „rejestr ciąż”

W ostatnim czasie media ogólnopolskie żyły tematem tzw. rejestru ciąż. Ma to być próba zaimplementowania w Polsce (w oparciu o zalecenia Komisji Europejskiej) poszerzonej metody raportowania do Systemu Informacji Medycznej istotnych dla pacjenta informacji, dotyczących nie tylko ciąży, ale także alergii, implantów w ciele, grupy krwi oraz dat rozpoczęcia i zakończenia hospitalizacji.

Michał Bulsa – specjalista położnictwa i ginekologii, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Szczecinie

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że rozwiązanie to ma silne merytoryczne podstawy. Niejednego medyka o ból głowy przyprawia zbieranie informacji od pacjenta, który nie pamięta, jakie leki przyjmuje, jaki kardiowerter mu wszczepiono lub jakie stenty założono podczas angiografii. Fakt udostępnienia informacji, czy pacjentka jest w ciąży również wydaje się merytorycznie uzasadniony.

Posłużmy się w tym miejscu dwoma przykładami. Pierwsza sytuacja: lekarz rodzinny przepisuje w okresie infekcyjnym leki w ramach teleporady. Podczas rozmowy nie widzi pacjentki, a ona może uznać, że informacja o jej ciąży nie jest istotna. Lekarz w natłoku spraw nie dopyta o ten fakt i może przepisać leki, których przyjmowanie w ciąży jest niedozwolone, np. kodeiny. W przypadku odnotowania zweryfikowanej informacji o ciąży pacjentki system automatycznie poinformowałby lekarza o niebezpieczeństwie związanym z przepisaniem danego farmaceutyku. „Rejestr ciąż” stanowiłby w tym przypadku swojego rodzaju bezpiecznik zarówno dla lekarza, jak i dla pacjentki. Druga sytuacja: kobieta w ciąży traci przytomność. Potwierdzenie informacji o ciąży oraz uzyskanie innej, równie ważnej – o czasie jej trwania, umożliwia szybsze wdrożenie odpowiedniego postępowania, np. rozwiązanie ciąży w przypadku ciąży powyżej granicy przeżycia.

Z drugiej zaś strony istnieje obawa przed wykorzystaniem tej informacji w zupełnie innych celach lub też dostania się danych wrażliwych w niepowołane ręce. Wiele się mówi, zwłaszcza w środowiskach feministycznych, o potencjalnych represjach spowodowanych poronieniem, niezależnie od tego, czy sztucznym, czy naturalnym. Chcąc być sprawiedliwym, należy zauważyć, że aktualnie prokuratura i sądy mają wgląd w dokumentację medyczną, nawet tę w formie papierowej, bez względu na to, czy jest tworzona przez podmiot publiczny, czy prywatny. W dodatku pomysł wszczynania postępowania w każdym przypadku utraty ciąży wydaje się absurdalny. Prokuratura wówczas musiałaby zajmować się wyłącznie tymi przypadkami. A nawet jeśli byłoby to możliwe, musimy pamiętać, że polskie prawo nie przewiduje karania kobiety, która poddała się zabiegowi aborcji, więc tym bardziej nie rozumiem aż takich emocji dotyczących „rejestru ciąż”.

Podsumowując, należy zaznaczyć, że każdy rejestr jest tylko narzędziem. Dobrze używane może przynieść wiele korzyści. Zweryfikowane dane wprowadzane do tego systemu przez profesjonalistów medycznych znacznie ułatwiłyby pracę lekarzy. Istnieją także niebezpieczeństwa, np. wypływu tych danych. Należałoby jednak zadać sobie pytanie, które dane są lepiej chronione. Czy te w systemie komputerowym, który odnotowuje każde wejście i wyjście z systemu, czy w formie papierowej… Odpowiedź wydaje się oczywista.

Ja chciałbym, aby pacjentka przychodząca od „innego ginekologa” miała zweryfikowane informacje, jakie nieprawidłowości u niej stwierdzono oraz jakie leczenie jest wymagane. Informatyzacja powinna ułatwiać pracę każdego lekarza. Niestety, obawiam się, że – jak to często bywa – nie podejdziemy do tej kwestii kompleksowo. Odnotowując w systemie sam fakt ciąży, bez innych istotnych kwestii, stworzymy bezsensowny rejestr. Tylko profesjonalny rejestr, zawierający informacje o stosowanych lekach, czasie ich stosowania oraz patologiach stwierdzanych podczas ciąży, może znacząco poprawić jakość opieki nad pacjentkami. A o to moim zdaniem warto walczyć.


Stanowisko Prezydium ORL w Warszawie z 10 czerwca 2022 r. w sprawie nałożenia na lekarzy obowiązku wprowadzania do Systemu Informacji Medycznej informacji o ciąży pacjentki

Prezydium Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie wyraża zaniepokojenie nakładaniem na pracowników ochrony zdrowia obowiązku wprowadzania do Systemu Informacji Medycznej informacji o ciąży leczonej osoby.

Fakt zajścia w ciążę jest intymną, prywatną sprawą każdej kobiety, obligatoryjne wprowadzanie do dostępnych osobom postronnym systemów tej informacji może godzić w prawa kobiet. Z medycznego punktu widzenia przydatność umieszczenia informacji w Systemie Informacji Medycznej wydaje się znikoma, gdyż kobiety w wieku prokreacyjnym należy tak czy inaczej diagnozować i leczyć z uwzględnieniem możliwości obecnej ciąży (aż do jej wykluczenia).

Ponadto należy zauważyć, że postępujące rozszerzanie obowiązku raportowania do Systemu Informacji Medycznej coraz większej ilości danych będzie prowadzić do dalszego obciążania pracą administracyjną lekarzy, co odbywa się kosztem czasu poświęconego pacjentom.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum