15 listopada 2015

Język nasz giętki

Prof. Piotr Müldner-Nieckowski

Pamiętam czasy, kiedy wyrazy kino, radio czy studio miały (w zasadzie) tylko liczbę pojedynczą i były nieodmienne. Mówiło się „byłem w kino”, „nie mam radio”, „kupili oświetlenie do studio”. Ale zarówno rozwój techniki, jak i coraz nowsze typy sytuacji, w których tych wyrazów trzeba było używać, wymuszały stosowanie liczby mnogiej i przypadków, w przeciwnym razie wypowiedzi stawały się niezrozumiałe.
Pierwsze zmieniło się kino. Dzięki odmianie świetnie zabrzmiało i momentalnie się przyjęło okupacyjne powiedzenie „Tylko świnie siedzą w kinie”, bo ładnie układał się rym. Potem zaczęło się odmieniać radio, ale chyba dopiero pod koniec lat 50. lub na początku 60. XX w.
Zmiany następowały jednak opornie, w końcu są to słowa pochodzenia obcego, a te nie zawsze wtapiają się w polszczyznę natychmiast. Niektóre tylko „do połowy”, na przykład weekend. Słowo to ma po polsku pełną odmianę, ale ortografię wciąż angielską i nawet taki rygorysta jak Witold Doroszewski zaakceptował ten stan jeszcze w drugiej połowie lat 40. Dziś nikt się temu nie dziwi, najwyżej Anglicy, dla których weekend do niedawna oznaczał wyłącznie pół piątku i sobotę. Ostatnio od naszych londyńskich rodaków się nauczyli, że rzeczy i pojęcia są względne. Teraz wiedzą, że weekendy mogą trwać tydzień, a nawet dłużej.
Moja babka, która umarła w 1970 r., jeszcze kina, radia i studia nie odmieniała, choć czasami, kiedy chciała posłużyć się liczbą mnogą, dawała się przyłapać na odruchowym szukaniu formy przypadka ze wzorca odmiany rzeczowników kończących się na -o, takich jak oko, okno, stado, wiadro, drzewo. Wtedy nieoczekiwanie w jej mowie pojawiały się owe radia (ale wciąż częściej radioodbiorniki), kina (teatry filmowe, kinoteatry) i studia (pomieszczenia studyjne, laboratoria, gabinety, nieodmienne atelier).
Musiał nastąpić moment, w którym powolne wahadło zmiany przeszło na drugą stronę bariery i odmienianie tych słów stało się solidną oczywistością. Co więcej, dziś już razi maniera telewizyjna, która każe dziennikarzom i prezenterom nadal mówić *w studio. Tymczasem najbardziej moim zdaniem kompetentny „Słownik gramatyczny języka polskiego” Zygmunta Saloniego i współpracowników już takiej formy nie notuje. Miejscownik ma w nim wyłącznie postać kinie, radiu, studiu. Wygląda więc na to, że stało się i odwrotu nie ma. Słowa te zostały spolszczone ostatecznie.
Są jednak wyrazy, których odmiana jest utrudniona z natury. Na przykład muzeum – w liczbie pojedynczej wszystkie przypadki ma takie same, bo inaczej chyba się nie da. Dopiero w mnogiej mamy muzea, muzeów, muzeom, muzea, muzeami, muzeach, muzea. Warto też zauważyć, że niektórych przypadków wyrazów rzadko się używa, a wtedy mówiący mają kłopot, bo ich nie znają. Czy i jak odmienia się na przykład reggae? Odmienia się, a jakże, tylko że we wszystkich przypadkach tak samo.

Archiwum