4 października 2019

Oboczność w języku

Prof. Piotr Müldner-Nieckowski

Ciekawym, ważnym i wartościowym, ale czasem dokuczliwym zjawiskiem jest oboczność, czyli współwystępowanie różnych form językowych, współistnienie dwóch lub więcej poprawnych postaci tego samego wyrazu, wyrażenia, frazeologizmu czy konstrukcji zdania. Oboczności, którą obserwujemy najczęściej w ortografii lub fleksji (tj. w odmianie wyrazów), jest w polszczyźnie dość częsta. Nieraz budzi też zbędne dyskusje. Wynikają z przyzwyczajeń leksykalnych, to znaczy z funkcjonowania tzw. słowników własnych (idiolektów) Polaków, gdyż wielu uważa, że po polsku mówi lepiej niż inni.

Przyjrzyjmy się odmianie męskiego liczebnika dwa, a zobaczymy, że form obocznych jest sporo. Już w mianowniku liczby pojedynczej mamy trzy dozwolone postaci: dwaj (bracia), a jeśli liczebnik ten wiąże się z dopełniaczem, to jeszcze: dwu (braci) i alternatywnie dwóch (braci). Podobnie jest w dopełniaczu, występują w nim dwie możliwości: dwu i dwóch. W celowniku są aż trzy dopuszczalne formy: dwu, dwóm i najrzadziej spotykana, i to raczej tylko w języku mówionym, przez niektórych uważana za przestarzałą: dwom. W bierniku są dwa, dwu lub dwóch, przy czym dwa ostatnie użycia są do wyboru przy wymaganym dopełniaczu wyrazu określanego (widzę dwu braci; widzę dwóch braci), a dwa jest używany, jeśli wyraz określany nie wymaga dopełniacza (widzę dwa dzbany). W narzędniku są dwoma lub zamiennie dwu, w miejscowniku dwoma i dwu, a form wołacza nie ma wcale.

Trochę łatwiej (chciałoby się powiedzieć: lepiej) jest z żeńską odmianą liczebnika dwa, ponieważ tylko w narzędniku są formy oboczne, jednak od razu aż trzy: dwiema, dwoma i dwu.

Tylko rodzaj nijaki nie dostarcza rozterek, bo w każdym przypadku jest jedna postać.

O tym, którą formę stosować, trzeba decydować samemu, ale można się czasem spotkać z interwencją redaktora lub nauczyciela, która bywa skutkiem preferencji osobistych, mód językowych lub regionalnych zwyczajów mownych. Czasem wpływ ma jakiś autorytet. Oto około 30 lat temu pewnej często występującej publicznie osobie wydało się, że profesorzy jest mniej elegancką formą mianownika liczby mnogiej wyrazu profesor i należy mówić profesorowie. Oba zapisy są do dziś poprawne i nie wiadomo, który jest lepszy, bo argumentów naprawdę brak (samo „wydaje się” nie wystarcza), ale profesorowie momentalnie zyskali poklask. Za nimi poszli psychologowie i wiele innych, a nawet Norwegowie (może na wzór Szwedów: Szwedzi, dawniej: Szwedowie) czy choćby takie użycia jak nieco dziwaczne i trudno się wymawiające: stomatologowie. Nadal wyrazy profesorzy, Norwedzy i stomatolodzy są jednak zupełnie dobre, a jeśli zastosujemy pewną dozę tolerancji wobec przeszłości, to także i Szwedowie. A to dopiero początek problemu. Będziemy do niego wracać. 

http://www.lpj.pl

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum