3 października 2007

Życiowe pasje: Jan Haftek

Łowiectwo to ochrona przyrody

O swojej pasji myśliwskiej opowiada prof. dr hab. n. med. Jan HAFTEK, specjalista w neurologii i rehabilitacji, wieloletni dyrektor STOCER-u

Myślistwo to nie tylko strzelanie. Oczywiście, powiedzenie, że nie strzelamy byłoby obłudą. Ale nie jest ono głównym zadaniem myślistwa.
Łowiectwo to również ochrona przyrody. To wielka pasja ludzi zarażonych bakcylem kontaktu z przyrodą, którzy całe tygodnie bezinteresownie poświęcają hodowli zwierzyny. W ONZ pracował wielki biolog, prof. Bernhard Grzimek. Sam nie polował. Ale gdy dziennikarze zapytali go kiedyś, kogo uważa za największego sprzymierzeńca w ratowaniu ginących gatunków, odpowiedział: myśliwych.
Dzisiaj jest potrzebna pewna selekcja zwierzyny. Została bowiem naruszona równowaga biologiczna. Nie ma mowy o naturalnym utrzymaniu gatunków. Nasi ojcowie wybili wielkie drapieżniki. Prawie na całym świecie żyją one tylko dzięki ochronie. Myśliwi muszą „zastępować” drapieżniki i prowadzić selekcyjny odstrzał chorych i słabych sztuk. Gdyby nie to, zniknęłyby liczne gatunki zwierząt, zwłaszcza jeleniowatych.
Miarą dobrego rozwoju sarny czy jelenia jest jakość jego poroża i wielkość tuszy. Na zachodnich obszarach Polski, w Szczecińskiem czy Koszalińskiem, tusze i poroża są marne, co znaczy, że zwierzyna się degeneruje. Wilków tam nie ma. Na wschodzie jest nieporównywalnie lepiej, właśnie dzięki obecności drapieżników, które pełnią funkcję selekcjonerów.
Jeśli zastanowimy się nad etyczną stroną sprawy, to zabijanie jakiejkolwiek istoty, zwłaszcza przez lekarza, nie jest rzeczą chwalebną. Po takich refleksjach już kilka razy rzucałem łowiectwo. Uważałem, że nie ma usprawiedliwienia dla zabijania. Mogę przecież obserwować czy ratować zwierzynę bez strzelania. Tak myślałem. Do powrotu do myślistwa zmobilizował mnie William Faulkner, amerykański pisarz, noblista. Zapytany przez dziennikarza, jak on, literat, humanista, moralista, może strzelać do zwierzyny, odpowiedział krótko: Ja się nad tym nie zastanawiam, to we mnie nie tkwi tu – w głowie ani nie w sercu, tylko głęboko w trzewiach. To jest atawizm.
I rzeczywiście, gdy przeanalizujemy historię ludzkiego gatunku, to dojdziemy do wniosku, że nasi przodkowie przez 7 mln lat jedli najpierw tylko padlinę, potem to, co upolowali i nazbierali. Dopiero od ok. 5 tys. lat uprawiamy zboże i przeszliśmy na pokarm roślinny. W naszych genach pozostały ślady zachowań ludzi pierwotnych. I to się nazywa pasja myśliwska. Oczywiście, mamy rozum i swoje zasady etyczne. Staramy się wykonywać odstrzał prawidłowo, tzn. zadając zwierzęciu śmierć w taki sposób, aby nie wiedziało, że ginie, żeby nie cierpiało, i usuwając przede wszystkim te osobniki, które są niepożądane w środowisku naturalnym. Współczesna precyzyjna broń myśliwska, wyposażona w urządzenia optyczne, na to pozwala. Myślę, że znacznie mniej humanitarnie zabija się zwierzęta hodowlane w wielkich ubojniach. Współczesne łowiectwo to ochrona przyrody, gospodarka łowiecka, połączone z pasją myśliwską.
O prof. Haftku – myśliwym tak pisze dr Józef Hryniewicz, ortopeda, również myśliwy: Profesor ma szczęście do polowania, umie chodzić, czuje zwierzynę. Zawsze polował dla trofeów. W Afryce zdobył kilka złotych medali, na Grenlandii ustrzelił karibu, w Mongolii – głuszca. Polował na wszystkich kontynentach poza Antarktydą i chociaż już dawno obchodziliśmy jego jubileusz 70-lecia, to vis vitalis go nie opuszcza. W lutym br. w Mierkach, podczas zjazdu naukowego połączonego z polowaniem, został królem polowania. Zdobył puchar, strzelając medalowego byka – jelenia oraz trzy dziki. Notowała: mkr

Archiwum